Sławomir Majewski
Cecylka
Roztrącając krople wody jak tandetną, azjatycką kurtynę z błyszczących paciorków, Guadelupe Amorales wbiegła do bramy i strzepnęła rękami wzdłuż ciała a wtedy z koniuszków jej palców wystrzeliło dziesięć przeźroczystych strumyczków. Wszyscy Stojący w Bramie popatrzyli na nią z wilgocią lecz bez nachalnego zaciekawienia właściwego ludziom bez przeszłości i ruchem zmokłych kondorów wtulili głowy w ramiona. Przejeżdżająca polewaczka opryskała najbliżej stojących więc obrzucili kierowcę szeptanymi klątwami a Guadelupe Amorales zaczęła wyżymać włosy przechylając głowę jak zaciekawiony gekon.
– Strasznie leje! Powiedział Opiekun Sierotek, niebywale chudy pan w rogowych okularach. Guadelupe Amorales pokiwała głową wycierając dłoń o sukienkę
– Tak, strasznie. Zupełnie jak wtedy na Malcie. No wie pan, wtedy, w kwietniu tysiąc trzysta szesnastego.
– Aaaa tak…. Zupełnie jak wtedy.
W bramie śmierdzi zmokłym psem, moczem i starym kurzem parującym z chodników. Opiekun Sierotek wychylił się z bramy patrząc w cieknące niebo
– Za niecałą godzinę mam pociąg… No, ale jak ja w tych warunkach…
– Może zaraz przejdzie, pocieszyła go Guadelupe Amorales i objęła się ramionami czując dreszcze ale Opiekun Sierotek pokręcił głową że nie nie,, nie przejdzie i dodał, że fusy wróżą bardzo długą ulewę
– Za niecałą godzinę mam pociąg, ale jak ja w taki deszcz…
Wskazał głową za siebie
– Muszę ją zawieść do domu, rozumie pani…
Guadelupe Amorales obróciła się i zobaczyła Cecylkę, dziewuszkę chudą, ryżą i bladą jak śledź, w taniutkiej szarej perkalikowej sukience, siedziała pod ścianą na kartonowej walizeczce.
– Jaka śliczna ociupinka! zawołała z apetytem. Córeczka? Jak ma na imię?
– Och nie, nie! To nie moja córka, tylko podopieczna. Cecylka. Z bidula, Zmieszał się.
– Znaczy, z naszego domu dziecka. Widzi pani, bo ja jestem Opiekunem Sierotek, powiedział Opiekun Sierotek i przytaknął z westchnieniem że tak, rzeczywiście jest śliczna. Taka ruda.
– Jak cynamonowiec, powiedziała Guadelupe Amorales. Albo zacieki na starym toporze.
– O tak! Jak zacieki na starym toporze! Zdecydowanie utrafiła pani w sedno!
– Proszę mi mówić Guadelupe, powiedziała Guadelupe poprawiając bluzeczkę na piersiach, bo od tego całego zimna jej sutki odcinały się zbyt wyraziście jak nabrzmiałe smoczki i czuła niejakie skrępowanie, że jeszcze ktoś pomyśli że jak nie założyła stanika no to że jest jak ta suka w rui i cała ta rozmowa z Opiekunem Sierotek i jej zachwyty nad Cecylką to tylko pretekst do wiadomo czego.
– Słucham? Spytał zaskoczony Opiekun Sierotek.
– Proszę mi mówić Guadelupe, powtórzyła Guadelupe, tak mam na imię.
– Aha, Guadelupe. No, skoro pani sobie życzy…
Guadelupe Amorales strąciła kropelkę deszczu z końca nosa i spytała
– Cecylka jest sierotą zupełną czy…
Wszyscy Stojący W Bramie obrócili się, patrząc z zainteresowaniem i litością na Cecylkę.
– I co się tak, kurwa, gapicie? Krzyknęła Cecylka. Nigdy nie widzieliście sierotki?
Wszyscy Stojący W Bramie zaskoczeni i oburzeni odwrócili się i zaczęli z kłamanym zainteresowaniem patrzyć w wylot bramy tam, na ulicę zalaną deszczem i zasłaną trupami motyli, żuków, gołębi, kawek, srok i wróbli zabitych uderzeniami ciężkimi kamieniami kropel deszczu.
– Nie wypada tak mówić, moje dziecko, powiedział cicho Gruby Pan w Prochowcu podobny do prosięcia. To bardzo, bardzo nieładnie.
– Sam jesteś nieładny. Jak świnia. Jak tłusta wieprzowa świnia! Burknęła Cecylka.
– Wiem, odpowiedział ze smutkiem Gruby Pan w Prochowcu i zaszlochał ukrywając swoją nad wyraz świńską twarz w spracowanych dłoniach. Oooo, jak ja to wiem! Jak ja to dobrze wiem…
Opiekun Sierotek rozłożył szeroko ramiona
– No i jak my na ten pociąg…
– Och! zdenerwowała się Cecylka i wstała z walizeczki. Och przestań zawodzić jak łysa żydowska płaczka! Deszcz jeszcze nigdy nikogo nie rozpuścił więc możemy wyjść i pobiec na dworzec albo wyjść i iść na ten zasrany dworzec powoli albo wyjść i wrócić do zasranego bidula, ty zasrana pierdoło!
– Jesteś strasznie źle wychowanym dzieckiem! powiedziała Siwa Pani w Toczku.. Wstyd! I pogroziła Cecylce zwiniętą, mokrą parasolką.
– Pocałuj mnie w dupę, stara krowo! wrzasnęła Cecylka a potem odeszła kroczek na prawo, pochyliła się, zadarła sukienkę aż pod spiczastą brodę, szeroko rozkraczyła nogi i zaczęła sikać na bruk.
– No, i co się tak, kurwa, gapicie? Pizdy nie widzieliście? Muszę się odlać, co nie? Jebane pedofile!
W brudnych spienionych wodach płynących ulicą o niewidoczne chodniki wesoło klekotała czarna, lśniąca trumna z nad wyraz pozieleniałą nieboszczką w czerwonej sukni, za trumną biegło Dwunastu Rabinów zawodząc
– O Jahwe! O Adonai! Czy ktokolwiek widział tak straszliwą kpinę ze śmierci? O Jahwe! O Adonai!
– To potworność! zawołał Chłopak w Wojskowym Polowym Mundurze. Jestem przeciw!
Mężczyzna w Kolejarskiej Czapce z ubolewaniem zwrócił się do Opiekuna Sierotek
– Niech mi pan powie, wielce szanowny Panie Opiekunie Sierotek, jak wy tam, w tych sierocińcach chowacie te biedne dzieci?
A stojąca obok niego Kobieta z Bańką na Atrament z Kałamarnic pokiwała głową, z dezaprobatą cmokając tłustymi, rybimi ustami
– No właśnie! Jak wy je chowacie? Trochę kultury, proszę pana! Kultury i szacunku dla naszych najcenniejszych wartości!
Rozległy się gromkie brawa Wszystkich Stojących W Bramie a Działacz powiedział z szacunkiem
– Brawo, kochana Pani! Bra-wo! To musiało zostać powiedziane!
Mocarnie zaklaskał i Wszyscy Stojący W Bramie także zaklaskali mocarnie i popatrzyli z pogardą, lekceważeniem i naganą na Opiekuna Sierotek a z potępieniem i odrazą na obnażoną, sikającą Sierotkę.
– Ach proszę państwa, to wszystko jest bardzo bardzo skomplikowane, powiedział Opiekun Sierotek. Nie każde dziecko u nas jest takie ale, przyznaję, zdarzają się ananasy jak ona, wobec których bywamy bezradni. Potwornie bezradni, bardzo zdegustowani i wielce zasmuceni…
Cecylka skończyła sikać.
– Odpierdolcie się ode mnie, dobrze? Pogadajcie sobie o kimś innym!
Młody, rumianolicy tęgi Chłopak w Wojskowym Polowym Mundurze stojący obok Pani w Zielonym Pulowerku odwrócił się do Cecylki z wściekłością
– To potworne! zawołał, jestem przeciw! I z całej siły wielkim, zabłoconym, podkutym buciorem kopnął Cecylkę w dupę.
– Czy teraz będziesz grzeczna ty mała, niewychowana, wredna suko?
Zapytał tryumfalnie a wtedy trzeci raz zabrzmiały jak wystrzał brawa Stojących w Bramie i piękna jak opłatek Dziewica Pachnąca Bukszpanem podała dzielnemu Wojownikowi kwiat czeremchy i nagrodziła solennie, całując z pożądaniem w usta, zaś Działacz uścisnął jego dłoń mówiąc rześko i nacjonalistycznie
– Czekamy na pana u nas! Od jutra, od zaraz!
Owinął się togą i wzniósł dłoń.
– Obywatele! Rodacy! Rzymianie! Dziś, w ten czas hańby, moralnego upadku i zgnilizny, naród wygląda swoich bohaterów! W ten czas sodomy i kurewstwa a także pandemicznego zażydzenia…
– Słuchajcie! Słuchajcie! Zawołali Wszyscy Stojący W Bramie
– …i zamurzynienia naszej umiłowanej Mateczki-Ojczyzny… kontynuował Działacz, trzeba nam bohaterów, panie a pan jesteś bohater! Chylę przed panem sztandary mej partii i ma starą siwą, skołataną troskami głowę, panie!
I zapłakał i pochylił swoja starą siwą, skołataną troskami głowę przed Chłopakiem, który z szacunkiem pochylił swoją, jednocześnie miętosząc cycuszki Dziewicy Pachnącej Bukszpanem.
Kwicząc z bólu i wstydu, kulejąca Cecylka odeszła na bok, kucnęła na swojej walizeczce i zaczęła żałośnie chlipać.
– Ach, jakie to wszystko jest nader niemiłe, bardzo niejasne i niebywale skomplikowane! wyszeptał ze smutkiem Opiekun Sierotek i pogładził Cecylkę po główce
– No już nie płacz, nie płacz Cecylko… Tak w ogóle, to życie jest cudowne, tylko czasami…
– A co jest cudownego w kopaniu w dupę sierotek? zapytała Cecylka przez łzy i unosząc sukienczynę pokazała mu wielki siniec na małym, chudym gołym pośladku.
– To jest takie cudowne?