Krzysztof Lubczyński rozmawia z reżyserem, IWANEM WYRYPAJEWEM

0
240

Krzysztof Lubczyński rozmawia z reżyserem, IWANEM WYRYPAJEWEM

 

Iwan Wyrypajew, fot. Donat BrykczyńskiKiedy Pana życie związało się z teatrem?


– Mieszkając w Irkucku założyłem teatr studyjny „Przestrzeń Gry“. Zaczęło się jednak od tego, że kiedy byłem uczniem dziesiątej klasy, nauczycielka literatury zaproponowała mi udział w zajęciach mlodzieżowego studium teatralnego. To był czas mojego chuliganienia, zresztą mieszkałem w szemranej dzielnicy. Poszedłem za radą nauczycielki i bardzo mi się tam spodobało. I tak zaczęła się moja przygoda z teatrem.


Jeszcze w Irkucku napisał Pan swoją pierwszą sztukę „Sny“…


– To jest utwór o ludziach, którzy umarli od zażywania heroiny. Tak było w tym czasie w Irkucku – wielu moich przyjaciół właśnie tak zmarło. Nie tylko zreszta tam, także w całej Rosji. Narkomania była jednym z przejawów degeneracji społeczeństwa rosyjskiego, pogrążonego we wszelkich możliwych plagach, łącznie z najbardziej tradycyjną – desperackim pijaństwem. Opowiadam w nim o pokoleniu ówczesnych – a było to ponad dziesięć lat temu – trzydziestolatków. To było bardzo poszkodowane pokolenie. Wychowało się jeszcze w Związku Radzieckim, wpajano mu w szkole radzieckie ideały, hasła i nagle znalazło się w nieludzkim rosyjskim kapitalizmie czasów Jelcyna. To był straszliwy szok. Na wystawienie utworu wrogo zareagowały władze Irkucka. Zarzuciły mi demoralizację młodzieży. Tak jakbym to ja ją demoralizował, a nie władza i społeczeństwo. Wymówiono mi lokal dla teatru, więc zdecydowałem się wynieść do Moskwy.


Tam założył Pan „Teatr.doc.“ i napisał Pan dla niego kilka sztuk, m.in. „Miasto gdzie ja“, „Dzień Walentego“ i przede wszystkim „Tlen“. Dopiero w Moskwie zaistniał Pan w pełni jako artysta…


– W Rosji jest tak, co mi się zresztą bardzo nie podoba, że jest Moskwa i reszta Rosji. Tam, w stolicy się wszystko koncentruje. Tak jest na całym świecie, ale chyba nigdzie w tym stopniu co w Rosji. Wszyscy, którzy mają talent jadą do Moskwy. Ona ich zasysa i czyni prowincję pustką kulturalną. Pierwszym spektaklem, który został doceniony przez widzów w Moskwie był właśnie „Tlen“. Tytułowy „Tlen“ to podstawa życia. Bez niego ono nie istnieje. Tego tlenu zabrakło właśnie generacji, o której wspomniałem.


Czy pisząc swoje sztuki miał Pan poczucie, że wpisuje się Pan w wielką tradycję rosyjskiej literatury, która podejmuje fundamentalne problemy – o życiu, o świecie, o egzystencji. Czy ma Pan poczucie pokrewieństwa z tą tradycją XIX-wieczną – Dostojewskim, Gogolem, Tołstojem i innymi?


– Z tradycją jestem połączony, ale myślę, że nie tylko dlatego, że jestem Rosjaninem. Po prostu dlatego, że jest wspaniała. Bliska jest mi także tradycja polska, n.p. teatr Jerzego Grotowskiego. Był awangardzistą, ale znał specyfikę polskiej mentalności. Ja nie jestem tak wielkim artystą, nie porównuję się z Grotowskim. Oczywiście, że z tradycją czuję się połączony, ale Dostojewski czy Tołstoj to byli wielcy pisarze, a ja jestem skromnym postmodernistą, bo wszystko juz było. U nas w Rosji nie ma teraz wielkiej literatury, nie ma wielkiej sztuki, nie ma miejsca na nią, nie ma czasu. Nie ma jej zresztą także w Europie, n.p. we Francji czy w Italii, ktore przecież mają wielka przeszłość kuluralną.


Czy uważa Pan, że w Rosji przywiązuje się większą wagę do tradycji kulturalnej niż w Polsce?


– Nie uważam tak. Żyliśmy w czasach komunizmu. To dla nas, ale także dla was, było ciężkie doświadczenie. Ale czy dzis jest duzo lepiej? Nastąpiła zmiana i stwierdzono, że wszystko, co zostało z czasów komunistycznych należy wyrzucić. I wyrzucono, na przykład kulturę. Popełniono błąd, bo ona jest niezbędna w rozwoju społeczeństwa. Ja nie jestem komunistą, ale sądzę, że było w tamtym ustroju dużo cennych rzeczy, które należało zachować. Jestem raczej konserwatystą i widzę rozpad wartości i ciągłości. Tymczasem jedno powinno wynikać z drugiego. Nie można zbudować domu bez fundamentów i parteru. To, co możemy zrobić dla swoich dzieci czy uczniów, to nauczyć ich kochać własną kulturę, rodzinę, siebie. To jest ważne.


Wydaje się, że Rosjanie mają większą skłonność do pogłębionej refleksji o życiu niż na przykład Polacy. Jak Pan odbiera te różnice w duchowości?


– Nie zgadzam się z tezą zawartą w pytaniu. Wydaje mi się, że stworzyliśmy taki mit, że my Rosjanie jesteśmy szczególnie uduchowioną nacją. To nieprawda. Owszem, mamy wielką tradycję kulturalną, w literaturze, teatrze, kinie. Jednak z pielęgnowaniem tradycj nie jest u nas dobrze. Zgubiliśmy ją. Mamy teraz kryzys duchowy i polityczny.


Ostatnio, w związku w inscenizacjami w teatrze żywego planu i w telewizji głośno było o Pana „Iluzjach“. Skąd taka idea artystyczna, taki temat, taki tytuł, taka konstrukcja i taka wizja życia?


– Każdy z nas szuka szczęścia. Ale w tym świecie zwykłe ludzkie szczęście jest niemożliwe. Wszystko w każdej sekundzie zmienia się. Cierpienie powstaje, bo my nie możemy przyjąć naszego życia takim, jakim ono jest. Chcemy je zmienić tak, żeby nam było wygodnie, ale każdy z nas ma inny poglad na to, jak powinno wyglądać to życie. Całe cierpienie polega na tym, że chcemy zmienić, żeby było lepiej, a lepiej być nie może. Nie może być szczęścia na świecie. Nawet w demokracji, nawet w tolerancyjnym i liberalnym społeczeństwie. One tylko obiecują szczęście, ale go nie dają. Szczęście polega na tym, żeby znaleźć coś stałego. A co jest stałe? – na to pytanie moja sztuka „Iluzje“ nie odpowiada. Chcę też pokazać, że mądrzy ludzie, inteligentni, wrażliwi, szczególnie cierpią.


Spektakl „Iluzje“ był równolegle realizowany przez Agnieszkę Glińską w warszawskim Teatrze na Woli i przez Pana w Moskwie. Co wynika z porównania tych dwóch realizacji?


– Był jeszcze wystawiany w Teatrze Starym w Krakowie. Trudno mi oceniać, bo jestem autorem. „Iluzje“ są wystawiane wielu krajach – chyba już dadzieścia wystawień w różnych językach, ale nie oglądałem ich.


Jest Pan także reżyserem filmowym. Niedawno zrealizował Pan swój drugi film „Tlen“, według wspomnianej sztuki i „Euforię“, którą Pan zadebiutował w kinie w 2006 roku. O czym opowiada ten drugi?

  
     
To film o miłości, pokazanej w scenerii bezkresnego stepu w okolicach Donu. Także opowieść o nieszczęśliwym narodzie, o którym zapomniał Bóg.


Podróżuje Pan pomiędzy Polską i Rosją. Jakim miastem wydaje się Panu Warszawa w porównaniu z Moskwą?


– W porównaniu z Moskwą jest tu spokojnie, cicho. W porównaniu z Moskwą cicho jest nawet w Petersburgu. Moskwa to straszny, gigantyczny moloch. W Warszawie mam mieszkanie na Saskiej Kępie, jest tam cicho. Gdy jadę na lotnisko w Moskwie, aby odlecieć do Warszawy, to sobie z przyjemnością myślę, że za dwie godziny będzie cisza i spokój.


Dziękuję za rozmowę.

 

Iwan Aleksandrowicz Wyrypajew – ur. 3 sierpnia 1974 w Irkucku – rosyjski aktor, reżyser i dramatopisarz. Absolwent wydziału aktorskiego Akademii Teatralnej w Irkucku. Studiował reżyserię w Wyższej Szkole Teatralnej w Moskwie. W 1998 roku założył w Irkucku teatr studyjny „Przestrzeń Gry”, zlikwidowany z powodu trudności finansowych i nieprzychylności władz po wystawieniu sztuki „Sny”. Przeniósł się więc do Moskwy i od 2001 roku współpracuje w moskiewskim „Teatr.doc.”. Międzynarodowy rozgłos przyniósł mu „Tlen”. Większość sztuk Wyrypajewa została wystawiona w Polsce. Przetłumaczyła je Agnieszka Lubomira Piotrowska. Najnowszym spektaklem jest „UFO. Kontakt”, wystawiony w warszawskim Teatrze Studio w reżyserii samego Wyrypajewa. Jest także reżyserem filmowym. Zrealizował jak dotąd dwa filmy: „Euforię” (2006) i „Tlen” (2010).

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko