Roman Soroczyński
Jubileusz z kasiarzem
Kiedy byłem dzieckiem, moi rodzice zabrali mnie na wycieczkę do Warszawy. Miałem wówczas okazję spędzić jeden z wieczorów w Teatrze Syrena. Nie pamiętam tytułu tamtego spektaklu. Pamiętam jednak, jakim przeżyciem było dla mnie, kiedy po przedstawieniu ni stąd ni zowąd przed teatrem pojawili się aktorzy, których kilka minut wcześniej widzieliśmy na scenie.
Od tamtej pory Teatr – tak, pisany wielką literą! – zafascynował mnie. Wykorzystywałem każdą okazję, by jeździć na spektakle, co dla mieszkańca małej wioski (potem internatu) nie było rzeczą łatwą.
Po przeprowadzce do Warszawy wreszcie mogłem często chodzić do teatru. Oczywiście, jednym z moich ulubionych stał się Teatr Syrena.
Kto by przypuszczał, że ów, „najbardziej warszawski z warszawskich teatrów”, powstał … w Łodzi? Inicjatorem założenia i pierwszym dyrektorem teatru był satyryk Jerzy Jurandot. Od początku uważał on, że teatrowi należy się prestiżowa lokalizacja. Dlatego wskazał piętro Grand Hotelu, znajdującego się na rogu Piotrkowskiej i Traugutta. Jego sugestia została zaakceptowana.
Teatr powstał w 1945 roku jako Spółdzielnia Pracy Aktorów „Syrena”. Został upaństwowiony w 1951 roku, zaś od 1999 r. funkcjonuje jako placówka podległa samorządowi miasta stołecznego Warszawa. Bez względu na formę własności „od poczęcia do dziś” – jak napisała Stefania Grodzieńska – nosi on tę samą nazwę. „Nazwa teatru jest ewenementem: Syrena, będąca połączeniem aluzji do łódzkich syren fabrycznych z aluzją do warszawskiej Syrenki” /Stefania Grodzieńska, „Nie ma z czego się śmiać”/. W składzie pierwszego zespołu znaleźli się legendarni aktorzy przedwojenni: Adolf Dymsza, Ludwik Sempoliński, Jadwiga Andrzejewska, Mira Zimińska. Potem dołączyli do nich między innymi: Loda Halama, Helena Grossówna i Kazimierz Krukowski.
Ciągoty ku Warszawie były symptomatyczne od początku funkcjonowania teatru: już w listopadzie 1945 roku artyści występowali w sali fabryki Wedla przy ulicy Zamoyskiego. Trzy lata później teatr przeniósł się do stolicy. Wcześniej jednak należało poszukać odpowiedniego miejsca. Okazał się nim dawny maneż przy ulicy Litewskiej 3, gdzie do dzisiaj mieści się siedziba teatru. Na miejscu ujeżdżalni znalazły się scena i widownia. Pracownie i magazyny ulokowano w zabudowaniach stajennych, zaś garderoby aktorów powstały w przyziemiu właściwego teatru. Autorem projektu był inż. Wiktor Espenhau, który osobiście nadzorował pracę ekipy budowlanej.
Pierwszą warszawską premierą Teatru Syrena, wystawioną 12 grudnia 1948 r., był program składany „Nowe prorządki” /korekta – proszę nie poprawiać! R_S/ według scenariusza Zdzisława Gozdawy, Jerzego Jurandota, Kazimierza Rudzkiego, Wacława Stępnia i Juliana Tuwima. Reżyserem był Kazimierz Pawłowski.
Jeden z byłych dyrektorów Teatru Syrena, znakomity satyryk, Zbigniew Korpolewski, powiedział, że pisanie tekstów dla tego teatru „oznaczało nobilitację autora. Liczono się z nim, kiedy próbował sprzedać swoje teksty gdzie indziej” /„Teatr Syrena czyli rewia gwiazd”, w: „Hallo Szpicbródka” – program spektaklu/. Oprócz już wspomnianych J. Jurandota, Z. Korpolewskiego czy słynnej spółki Gozdawa-Stępień, do tradycji przedwojennych kabaretów warszawskich nawiązywali między innymi: Stefania Grodzieńska, Witold Filler i Ryszard Marek Groński. Obok utworów Juliana Tuwima pojawiały się dzieła innych wybitnych autorów: Antoniego Słonimskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego czy Ludwika Starskiego. To właśnie tu zadebiutowali Sławomir Mrożek i Stanisław Tym.
Przez scenę Teatru Syrena przewinęło się mnóstwo znakomitych aktorów, a wśród nich: Irena Kwiatkowska, Alina Janowska, Hanka Bielicka, Kazimierz Brusikiewicz, Edward Dziewoński, Roman Kłosowski, Wiesław Drzewicz, Tadeusz Pluciński czy Bohdan Łazuka, który pojawił się tu wkrótce po debiucie.
Osoby obserwujące rozwój Teatru Syrena podkreślają, że od początku jego istnienia występowały dwie linie repertuarowe. Z jednej strony były to „widowiska o charakterze kabaretu satyryczno-rewiowego, a z drugiej – klasyczne i współczesne komedie muzyczne i farsy autorów polskich i obcych”. Dalej na stronie http://teatrsyrena.pl/teatr/Historia.html czytamy: „Obecnie linia repertuarowa Teatru Syrena została nieco zmodyfikowana, ale jej główny nurt wyznaczają nadal przedstawienia komediowe różnego gatunku, których podstawą jest wysokiej klasy aktorstwo. Równolegle rozwija się scena recitalowa, prezentująca solowe koncerty charyzmatycznych wykonawców”.
Chyba nie do końca zgadzam się ze słowem „nieco” w powyższym sformułowaniu. Otóż, uważam, że z chwilą objęcia stanowiska Dyrektora Naczelnego i Artystycznego przez Wojciecha Malajkata w Teatrze Syrena nastąpiły duże zmiany i w repertuarze pojawiły się spektakle – tak, nie bójmy się tego słowa! – dramatyczne. Czyż nie były nimi „Skazani na Shawshank” (teatralna wersja słynnego filmu z 1994 r.) lub „Przebudzenie” z przejmującą rolą Danuty Stenki? I nie napisałem tych słów tylko dlatego, że świetna aktorka jest moją platoniczną miłością. Oczywiście, nadal większość repertuaru Teatru Syrena stanowią komedie. Niemal każda komedia zawiera treści skłaniające widzów do refleksji. Podobnie jest w Teatrze Syrena. Część spektakli nawiązuje do problematyki współczesnej, jaką jest choćby kwestia manipulacji w korporacjach. Ten temat jest poruszany w trzech spektaklach: „Lawrence & Holloman”, „Trener życia” i „Plotka” z rewelacyjną rolą Tomasza Sapryka.
Co ciekawe, zmiany w repertuarze są wprowadzane w sposób ewolucyjny – tak, jak ewolucyjnie nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektora Teatru Syrena. W 2008 roku, podczas premiery jednego ze spektakli dotychczasowa dyrektor, pani Barbara Borys-Damięcka, poinformowała widzów, że od dłuższego czasu przygotowywała swojego następcę i nadeszła pora, aby powiedzieć o tym oficjalnie. W dzisiejszych czasach często słyszymy o różnego rodzaju knowaniach czy wręcz wojnach o stanowiska (w teatrach także), a tu proszę: nastąpiła pokojowa zmiana dyrektora!
W jednym z wywiadów Wojciech Malajkat stwierdził, że „przyszedł czas na polską sztukę współczesną w Teatrze Syrena” i prowadzi stosowne rozmowy zmierzające do realizacji tego zamiaru /„Dyrekcja ewolucyjna”, Polska The Times, 12.10.2012 r./. Tymczasem nadeszły obchody 65-lecia teatru i zdecydowano zmierzyć się z kolejną legendą filmową: musicalem „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy” z 1978 roku. Wprawdzie realizatorzy spektaklu odżegnywali się od porównań, ale jestem przekonany, że większość widzów siłą rzeczy porównywała spektakl do filmu i poszczególne role teatralne do ról odgrywanych w filmie. Zresztą reżyser spektaklu, Wojciech Kościelniak, nie uciekł od sztuki filmowej, wykorzystując w spektaklu konwencję niemego kina. Pojawiające się na ekranie napisy – w połączeniu z elementami groteski – wprowadzały widzów w atmosferę lat międzywojennych. Przyczyniła się do tego znakomita gra zespołu aktorskiego. Piotr Polk (Fred Kampinos vel Szpicbródka) pokazał chyba większość ze swoich talentów: aktorskiego, piosenkarskiego i … tanecznego. Katarzyna Żak (Makosia) autoironicznie zaprezentowała słynne „Roztańczone nogi”. Marta Walesiak (Vera Patroni) irytowała swoją zaborczością, ale na tym właśnie polegała jej rola! Każde wejście Jacka Pluty (tajniak Mańkowski) wywoływało brawa na widowni. Wszyscy aktorzy „tworzą ze swoich ról perełki godne zapamiętania, Znakomicie tańczą, śpiewają i poruszają się po scenie” /Witold Sadowy, „Hallo Szpicbródka wydarzeniem sezonu”, Gazeta Stołeczna, 22.-23.12.2012 r./. Sądzę, że aktorzy występujący w innym zestawie, niż ten, który miałem przyjemność obejrzeć, w równie znakomity sposób przygotowali się do swoich ról. Jestem przekonany, że autor utworu, Ludwik Starski, z przyjemnością spoglądał na jubileuszową premierę Teatru Syrena, po czym uznał, że … nadal może spokojnie spać wiecznym snem.
Teatrowi Syrena, który nawiązuje obecnie do najlepszych swoich tradycji, życzę wielu równie udanych inscenizacji.
Źródła:
- 1.Stefania Grodzieńska, „Nie ma z czego się śmiać”, Instytut Wydawniczy Latarnik, 2007
- 2.http://www.theatre-architecture.eu/pl/db/?theatreId=274
- 3.http://teatrsyrena.pl/teatr/Historia.html
- 4.„Dyrekcja ewolucyjna”, Polska The Times, 12.10.2012 r.
- 5.Witold Sadowy, „Hallo Szpicbródka wydarzeniem sezonu”, Gazeta Stołeczna, 22.-23.12.2012 r.