Piotr Wojciechowski – Egzekwować przyzwoitość?

0
245

Piotr Wojciechowski


Egzekwować przyzwoitość?

 

Franciszek MaśluszczakTo właśnie zasłyszałem w jakiejś radiowej dyskusji. Postulat, aby egzekwować przyzwoitość.

Pomyślałem – że dobrze było by mieć wokół siebie ludzi przyzwoitych. Ale także – koszmarem było by mieć nad sobą urząd czy służby, których celem miałoby być egzekwowanie przyzwoitości.

Bo wtedy zgubiła by się piękna myśl o tym, że przyzwoitość, to coś, czego egzekwować się nie da, co może być podtrzymywane tylko od wewnątrz, ciśnieniem wewnętrznego nakazu, groźbą wewnętrznej sankcji sumienia.

Ludzi można przymusić do kindersztuby, można wziąć za pysk, aby nie ośmielili się naruszać poprawności politycznej. Brutalną presją można wymóc, aby „trzymali fason”. Można groźbą sprawić, że będą chodzili jak w kieracie w trybach takiej czy innej obyczajności.

Ale to nie ma nic wspólnego z przyzwoitością. Przyzwoitość rodzi się z kultury i dobroci.

Kultura staje się coraz bardziej nieopłacalna dla przedsiębiorców i wielkich korporacji. A co gorsza – cała ekonomia zbliża się do globalnego krachu systemu. Nie pomoże wtedy sobie, tym bardziej nie pomoże kulturze.

Kultura staje się coraz bardziej kłopotliwa dla polityków i biurokracji. A co gorsza – w oczach ulicy politycy i biurokraci coraz bardziej są podejrzani o cynizm, egoim i interesowność. System polityczny jest przez wielu odczuwany niewydolny i frustrujący. Wkrótce nie pomoże już sobie, tym bardziej nie pomoże kulturze.

 

Kościół pogubił się w swoich relacjach z kulturą. Przestraszył się dziwactw awangardy, obrzydliwości kontrkultury, a coraz częściej daje się nabierać wytwórcom kiczu, albo tym co powielają eklektyczną bylejakość. Nie można być pewnym, że w takim stanie pomoże kulturze.

 

Mimo to co do losów kultury pozostaję optymistą. Nawet jeśli kryzys rozłoży gospodarkę na łopatki, nawet jeśli świat polityki uciekając przed chaosem wpadnie pod but tępym dyktatorom, nawet jeśli Kościół da się zatrzasnąć w kruchcie – nie boję się o kulturę.

Kultura jest bowiem królem z innego świata, jest jakością nie przypisaną żadnej ekonomii, żadnej polityce, żadnej wierze. Kultura wynika z kondycji ludzkiej. A literatura – jak pisał Henryk Elzenberg jest „krwiobiegiem kultury wysokiej”. Różnie to sobie pisarze uświadamiają, różnie to potem próbują formułować. Czuję komfort i respekt, gdy czytam, co powiedział Orhan Pamuk w rozmowie z Grzegorzem Janowiczem w TP 45/ 2012-

„Czytanie i pisanie nigdy się nie kończą. Nasze umysły składają się z tekstów, a zatem nasz stosunek do świata polega na nieustającej lekturze. Patrzeć znaczy tyle, co czytać. Mitologie i ideologie to wielkie opowieści stale obecne w naszych głowach – żyjemy w ich rytmie. Pasjonaci literatury tym różnią się od innych, że poruszają się nieustannie wśród większej liczby tekstów… Moje powieści – mam nadzieję, że tak traktują je moi czytelnicy – są próbą uobecnienia tego szeptu, próbą uczynienia widzialnym obecnego w nas nieustannie tekstu świata.

Ciekawe, że przyznaje się Pamuk do tego poddaństwa względem mitologii i ideologii . Zacytuję jeszcze raz: Mitologie i ideologie to wielkie opowieści stale obecne w naszych głowach – żyjemy w ich rytmie.

To szczere i skromne, ale też nie do końca powiedziane. Pisarze, jak i tłumy, żyją zanurzeni w wielkich narracjach mitologii i ideologii, ale przecież żyją na swój sposób, mniej biernie. Pisarzom przypada rola pośredniczenia.

Człowiek przede wszystkim poddany jest imperatywom materii, od niej uczy się rozumu, logiki, szacunku dla doświadczenia i świadectwa zmysłów. A to czyni go bezbronnym wobec szaleństwa historii, wobec mroku popędów, fatalizmu losu i tajemnic zaświatów. Ucieka do mitologii i ideologii, aby odzyskać równowagę i wpada w pułapki irracjonalizmu, guseł, totalitaryzmu. Rozgoryczony powraca do racjonalizmu, aby się poharatać kantami cynizmu. W tym obijaniu sobie boków od ściany do ściany ratunkiem jest właśnie pomocne ramię kultury. Gdy się zataczamy, trzeba nam trzeźwego przyjaciela.

Antoni Kępiński, wielki krakowski psychiatra, był również mądrym pisarzem. Pisał o chorobach duszy, lękach i depresjach – a zawsze przeciwstawiał im zmysł rzeczywistości. Zmysł rzeczywistości jako cechę psychicznego zdrowia. Ktoś, kto traci zmysł rzeczywistości, może na przykład postulować „egzekwowanie rzeczywistości”.

Zmysł rzeczywistości to jakość dodana do racjonalizmu, do chłodnego rozumu, poszerzona o rozumienie własnych i cudzych wzruszeń, o wspomnienie, o takie elementy jak wdzięczność i poczucie proporcji. Myślę że przyzwoitość wynika ze zmysłu rzeczywistości w sposób całkowicie naturalny. Podobnie jak potrzeba uczestnictwa w kulturze, czytania.

Pisarz przyjmuje na swój warsztat mechanizmy pośredniczenia między racjonalizmem chłodnego rozumu a konwulsjami emocjonalności. Pisarz przyjmuje na swój stół pojednanie między realiami codzienności a utopiami ideologii. Pisarz majstruje przy demitologizacji i zawsze zmierza do wypuszczenia na wolność własnych wersji odwiecznych mitów. Dzięki jego chałupniczemu majstrowaniu ten zamek na lodzie, zwany kulturą, zyskuje chwilową niezatapialność. I tak, chwila do chwili, wiek po wieku – trwamy jakoś.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko