Władysław Panasiuk – List z Chicago

0
143

Władysław Panasiuk – List z Chicago

 

Artur Nacht - SamborskiJesienna muzyka (mojej Ani)

 

Pora jesienna, to czas wspomnień i modlitwy, to okres wzruszeń i powrotów tam, skąd jesteśmy. Każdy chce wracać do swoich stron niczym ptak do gniazda. Tak jak nie zapomina się ojczystej mowy, tak nie zapomina się drogi do domu, choćby była najbardziej zawiłą.


Jeszcze dziś widzę otwarte drzwi starego dworu i słyszę muzykę z serca fortepianu. Czy grałaś dla mnie tamtego wieczoru, czy słyszałem tylko myśli moich bieg. Ta muzyka płynie za mną od początku świata, jej nuty na trwałe w mym sercu zostały. Gdzie jesteś, nie mogę cię znaleźć, choć ludzie mówią, że świat jest tak mały. Może jesienią znów ciebie usłyszę i serce uderzy jak największy dzwon, bo tej muzyki nie da się zapomnieć, do najdalszych zakątków dociera jej ton. A może nie grałaś, tylko mi się zdało, a może dźwięki roztrwonił już czas, a może echo wspomnienia zabrało i rozdzieliło nas.


Jesienią gra wszystko, nawet babie lato, którego struny szarpie ciepły wiatr. Na wietrze grają liście zapomniane arie, których nie słyszałem od tak wielu lat.


Nad Wisłą – pamiętam – wiatr inaczej śpiewał i słońce inne rzucało promienie, a może mi się zdaje, że było inaczej, bo młodsze to były jesienie. Jeszcze wtedy w kruczych włosach babie lato lśniło. Aż się nie chce wierzyć, ile to już lat. Inne złote liście pod butami skrzypią i inna jesień przepływa nad głową. Czasami myślę, albo mi się zdaje, że wszystko to wczoraj się działo, ale to nieprawda, czas w miejscu nie stoi. Choć człowiek czasami swych wspomnień się boi i nie wraca gdzie kasztan swe liście porzucił i do tej topoli, na której wiatr nucił piosenkę nam znaną. Mijają jesienie, włos srebro pokryło, a muzyka nadal dochodzi od dworu. Tyle lat ubyło, tak trudno zapomnieć ciebie i tamtego cudnego wieczoru i tego księżyca, co toczył się kołem i zwiewnej sukienki, którą wiatr się bawił. Jeszcze widzę uśmiech mi podarowany i te smutne oczy bojące się mroku. Jesień potrafi zapalić łzę w oku i wskrzesić przeszłość, która tak nam bliska. Bo jesień to czas dumania, to kartofliska, które dym osłania i te czarne wrony, co wiszą na niebie, i droga do domu, to droga do ciebie. Jesteś w każdym liściu, którego wiatr niesie, w srebrnej nici, która płynie jak żagiel na fali, jesteś mi najbliższą, choć jesteś w oddali. Jesienią powracasz jak fala zbłąkana; wieczorem giniesz w mroku, mgłą powracasz z rana. Płyniesz na obłoku niczym anioł w bieli, jak orzeł opadasz na złociste liście, a we śnie przychodzisz do mnie i oddech twój słyszę. Plączą się nam ramiona jak głogu gałęzie, ale sen przemija i znów jestem sam. Tylko pozostaje ze mną ta muzyka, którą tak jak ciebie – doskonale znam.


Władysław Panasiuk


 

 

To Ziemia, Ojczyzna Ludzi

 

Nie ma takiej ziemi, która jest życie warta i takiej rzeki, w której utopiłbyś smutek, i gór, z których widać świat cały.

Chyba, że to Polska Ziemia, gdzie Wisła rozlewa się wstęgą i maluje swym srebrem krajobrazu czoła, i chłodem dzieli zatroskanych ludzi.

Nie ma takiej ziemi, na której pod niebem krzyż metalowy czuwa nad ludem i pobielona Śnieżka ponad Stołowe Góry swój garb wychyla.

Chyba, że to Polska Ziemia, z krzyżem wzniesionym ponad szczyty, opaczność na ludzi zsyła.

Jest taka Ziemia gdzie rozsiane groby wolność krzyżami znaczą i opowiadają ich dzieje. Po tej ziemi często chodził wróg i naznaczał ludzi goryczą. Mogiły rozrzucone wszędy, często bezimienne i zapomniane, spoczęły w jesiennej ciszy. Tylko pobliski dąb… „gdzie są chłopcy z tamtych lat” zanuci na wietrze i sosna pochyli się nisko nad ich losem. Nie zawsze człowiek usłyszy, o czym mówią drzewa i rzadko pamięta, o czym wczoraj wiatr śpiewał. Tylko pochylony krzyż zachował resztki pamięci. Wbiła go szlachetna dłoń i powierzyła czuwanie nad nieznanym grobem.

Tylko wiatr widział jak w bitwie bohater umierał, słyszał jego ostatnie słowa, które biedak do matki kierował. W dłoni trzymał Jej fotografię, która przeszła z nim wszystkie boje. To Ona trzymała go na duchu, na sercu Ją nosił, modlił się do Boga, a Matkę prosił o przetrwanie, by mógł Ją jeszcze zobaczyć. Kule nie chciały, by tak się stało, choć omijały go do tej pory. Upadł wieczorem jakby na nieszpory się śpieszył…Wiatr spisał jego ostatnie życzenie, testament żołnierza dyktowany losem. Tajemnice zabrał ze sobą. Wiatr tylko śpiewa o bohaterach napotkanych na swej długiej drodze. Nuci żołnierskie pieśni, które pola i lasy dobrze pamiętają.

Przemijają lata, a mogiły krzyczą, by nie zatrzeć pamięci. Ludzie przechodzą całkiem obojętnie, nad krzyżem nie pochylą czoła. Czyżby na darmo żołnierz umierał? Czyżby chłopców tych nigdy nie było? Czyżby młodość oddana w boju nic nie znaczyła?

Jest Polska Ziemia, gdzie czerwone maki i pachnąca mięta nie rosną przypadkiem. Są takie kwiaty, w których pamięć żywa płynie niczym w żyłach krew. Na grobach rosną słysząc wiatru śpiew i nigdy nie zapomną, kto pod nimi śpi. Historia nasza z wieńców się składa i z zapalonych zniczy, nikt naszych grobów nie zliczy i nie spamięta. Zbyt wiele krwi przelano we wszystkich zakątkach świata gdzie zapomniane mogiły po bojach zostały. Z każdą płynącą rzeką kropla naszej krwi płynie, a ile wsiąkło jej w ziemię, nikt nie wie. Mówią, że historia nie zaginie, kto wie z jakiej stali będzie pióro i z jakiego serca wypłyną jej słowa. Tyle bojów, a świat o nas nie pamięta. Ostatni pilot z londyńskiej eskadry odszedł na spoczynek, do nieba czwórkami idą kombatanci. Kto zaświadczy o żołnierskich czynach gdy pochylone krzyże upadną na groby.

Kto wspomni o chłopcach z batalionów Zośka i Parasol gdy odejdą świadkowie, kto o ich bohaterskich czynach będzie opowiadał. O tym jak walczyła młodzież Warszawy broniąc każdej cegły, jak podobni Baczyńskiemu oddawali życie. Kto Warszawiankę zaśpiewa, by uczcić ich chwałę. Słowo bohater wydaje się małe, gdy duch młody kona. Śmierć dzieci brała w skostniałe ramiona, bo matki nie stało, czy to za mało, by hymny o nich nucić? Czy jest coś większego od młodej ofiary, co na karabinie wspierała swą głowę?

 

(…)” dzień czy noc – matko, ojcze – jeszcze ustoję

w trzaskawicach palb, ja, żołnierz, poeta, czasu kurz.

Pójdę dalej – to od was mam; śmierci się nie boję,

dalej niosąc naręcza pragnień jak spalonych róż.”

 

Jak można zapomnieć o latach gdy wróg chciał całkiem powalić mą Ojczyznę z nóg.

Szły do nieba sznurem młodziutkie Orlęta, a nad grobami orzeł biały, swój cień układał zamiast białych róż. Nad łuczakowskim polem białe anioły sztandar rozwijały, by weń owinąć setki młodych ciał, a nad mogiłami ich matki płakały. Wyrastały kwiaty na słonych łzach matek i drzewa nuciły najsmutniejszą z pieśni. Do dzisiaj się psalmy unoszą w niebiosa i białe anioły trzymają tam straże. Już matek nie ma, płacze ranna rosa i tylko wiatr nuci pieśni tamtych lat. Mijają lata, lecz wciąż milczy świat. Zapomniał o gruzach Warszawy, o Lwowie.

 

(…)” miasto groźne jak obryw trumny.

Czasem głuchym jak burz maczugą

zawalone w przepaść i dumne

jak lew czarny, co kona długo”

 

To za stolicę oddałem swe życie i za was rodacy, byście byli dumni, walczyłem o każdy kamień i o kamienicę…Las krzyży przypomina losy naszej ziemi, tej, za którą nie jeden chciałby oddać życie. Wolnymi są tylko ci, co już umarli i napis wyryty na kamiennej płycie. A reszta historii, nie zawsze prawdziwa pisana na kartach, a nie na granicie.

 

Nie ma takiej ziemi, gdzie tyle młodości oddało swe życie i takiej stolicy, i takiego Lwowa gdzie o każdą cegłę toczyły się walki, gdzie nadzieja wystarczała do ostatniej chwili..

Chyba, że Polska Ziemia i nasza Warszawa, i nasz Lwów, nikt na całym świecie nie może mieć prawa, sadzić inaczej.

Takich jak Baczyński było wtedy wielu, ich serca się rwały do obrony miast, tak bardzo swój kraj pokochały, że umierali z uśmiechem na ustach, choć życie nie ma ceny.

 

(…)”oto słyszę, jak w popiół

przemieniam się i kruszę.

I coraz mniejszy ciałem,

wierzę we własną duszę”

 

Jesienna cisza zakrada się wszędzie, czasem ją zakłóci szelest suchych liści i powiew wiatru, który usnął w drzewie. Zimne kamienie leżą jak zaklęte, choć znicze płoną i łza na nie spada. Tylko w wiatru powiewie pieśń smutną usłyszysz i krzyk umarłych w tej jesiennej ciszy. Warto dla kogoś żyć i warto umierać. To Ziemia Ojczyzna ludzi.

 

Władysław Panasiuk

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko