Dariusz Pawlicki – Mieszkaniec siedmiu domów

0
236

Dariusz Pawlicki

Mieszkaniec siedmiu domów

         

Kolor niebieski

     Kiedy myślę o Karkonoszach, to kojarzą mi się one z intensywnie niebieskim niebem. Pewnie jest to efekt wielokrotnego spoglądania na nie, gdy tego koloru nieboskłon rozpościerał się nad nimi. I to skojarzenie utrwaliło się we mnie. A jeśli już mowa o skojarzeniach, to na wyraz „Karkonosze” reaguję, w pierwszym rzędzie, nazwą: Szklarska Poręba. Dopiero potem mówię: Śnieżka.

 

Szczególne miejsce na przełomie wieków

     Położona w dolinie rzeki Kamiennej Szklarska Poręba w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. zaczęła zmieniać swój charakter. Do tej pory była znana, jako ośrodek hutnictwa szkła.

     Owa zmiana dokonała się za sprawą braci Carla i Gerharta Hauptmannów, wielkich miłośników Szklarskiej Poręby. Ich zachwyt dla tej miejscowości miał swój początek w roku 1890. Wtedy to, stojąc na Wysokim Kamieniu, ujrzeli po raz pierwszy tę wieś; i to w całej jej krasie. A gdy zeszli w dół, pragnienie, aby w tym miejscu zamieszkać, było już bardzo silne. W dolinie zwanej Siedem Domów natknęli się na budynek, który akurat był przeznaczony do sprzedaży wraz z kawałkiem gruntu. Dom, jak i jego otoczenie, spodobał im się. Następnego dnia dokonano transakcji. Po przeprowadzeniu niewielkiego remontu, z którym wiązały się nieznaczne przeróbki, jeszcze tego samego roku, Carl i Gerhart zamieszkali w nim.

 

*

 

     To właśnie bracia Hauptmannowie, znani już literaci, sprawili, że pod koniec XIX w. w Szklarskiej Porębie zaczęli osiedlać się pisarze, poeci, malarze, uczeni. Najpierw o odkrytym miejscu wspominali w swych listach, utworach. Następnie zapraszali zainteresowane osoby do odwiedzenia miejscowości. W następnej kolejności, osoby te wynajmowały na dłużej w Szklarskiej Porębie pokoje bądź całe domy. Na koniec, jeśli połknęły bakcyla, a finanse na to pozwalały, kupowały jakieś domostwo, albo budowały je od podstaw.

     To, co wówczas miało miejsce w tej podkarkonowskiej miejscowości, było odbiciem ogólnoeuropejskiego zjawiska charakterystycznego dla części środowisk twórczych. Otóż zmęczeni wielkomiejskim gwarem ludzie pióra, pędzla, dłuta (w mniejszym zakresie przedstawiciele nauki) szukali spokoju, a także natchnienia na łonie natury. W latach 80. XIX w. poczęły tworzyć się pierwsze kolonie artystyczne. I powstało ich wiele. Do najbardziej znanych należało Barbizon we Francji, Friedrichshagen, Worpswede i właśnie Szklarska Poręba (niem. Schreiberhau) w Niemczech, a na ziemiach polskich Zakopane.

     Artystyczną społeczność w Szklarskiej Porębie, obok Carla i Gerharta Hauptmannów, współtworzyli m.in. uznani literaci Bruno Wille, Wilhelm Bölsche, Hermann Stehr, kompozytorka Anna Teichmüller, autorka gobelinów, Polka Wanda Bibrowicz, szkocki poeta John Henry Mackey, malarze Alfred Nickisch, Hanns Fechner, rzeźbiarz i rysownik Franz Metzner.

 

Człowiek o koziej brodzie

     Bracia Hauptmannowie, ze swoimi rodzinami, mieszkali razem w dolinie Siedem Domów do roku 1896. Wtedy to Szklarską Porębę opuścił Gerhart (po kilku latach nieobecności na Dolnym Śląsku, zamieszkał w pobliskim Jagniątkowie). Ta wyprowadzka spowodowana była, przede wszystkim, konfliktami i niesnaskami na tle nieudanego pierwszego małżeństwa Gerharta Hauptmanna. Carl trzymał bowiem zdecydowanie stronę bratowej, którą darzył sympatią.

     Po wyjeździe brata, Carl stał się centralną postacią istniejącej w Szklarskiej Porębie kolonii artystycznej. Stało się tak ze względu na jego charakter (życzliwość dla bliźnich, służenie im pomocą) i dokonania literackie. Niewątpliwie lubiano go. To dlatego mówiono o nim: nasz doktor (nosił bowiem tytuł doktora nauk przyrodniczych). Natomiast z Gerhartem utrzymywano kontakty przede wszystkim ze względu na jego rolę w literaturze niemieckiej, a wkrótce – także światowej.

 

     Mieszkańcy Szklarskiej Poręby często zapraszali Carla Hauptmanna do swych domów, także na wernisaże. Ale najczęściej, to oni bywali u niego. Tym bardziej, że Carl lubił gości. Lubił z nimi rozmawiać, szczególnie, gdy za oknami było już ciemno. Dodatkowego uroku takim spotkaniom dodawał wiejący silny wiatr, padający deszcz bądź śnieg. Gdy tymczasem uczestnicy spotkania, siedząc w wygodnych fotelach, dyskutowali, opowiadali, żartowali. Popijali przy tym z kieliszka coś dobrego, niektórzy pykali fajkę. Anna Teichmüller, stała uczestniczka tych spotkań, często siadała do fortepianu i grała na nim cicho. Niekiedy były to jej własne kompozycje.

     Spotkania niejednokrotnie przeciągały się długo w noc. Ich uczestnicy nie musieli przecież wcześnie wstawać – byli przedstawicielami wolnych zawodów. Do tego w domu gospodarza było tak przyjemnie.

     Rzecz jasna najczęściej rozmawiano o kulturze. Ale tematem rozmów była też polityka, jak również wydarzenia z życia mieszkańców Szklarskiej Poręby. Dzielono się również wrażeniami z wycieczek odbytych w Karkonosze bądź Góry Izerskie.

    

     W Szklarskiej Porębie starszemu z braci Hauptmannów żyło się bardzo dobrze. Czuł, że znalazł swoje miejsce na ziemi i grono przyjaciół. Co pewien jednak czas, Carl unikał kontaktów z bliźnimi. Miało to miejsce, ilekroć melancholia, często dająca o sobie znać, przybierała na sile.

 

*

 

     Rodzinną miejscowością Carla Hauptmanna (także Gerharta) jest dolnośląskie Szczawno Zdrój. Urodził się w nim 11 maja 1858 r. W tym mieście jego ojciec prowadził hotel „Pod Koroną.” Przemianowany później na: „Pod Pruską Koroną”.

     W latach 1872-1879 Carl uczęszczał do szkoły średniej we Wrocławiu. Następnie na uniwersytecie w Jenie studiował nauki przyrodnicze. W 1884 wziął ślub z Marthą Thienemann, poznaną kilka lat wcześniej w Berlinie. W Zurychu prowadził badania naukowe. Tam też uzyskał, wspomniany, tytuł doktora nauk przyrodniczych. W 1893 r. Carl Hauptmann wydał pierwszą książkę swego autorstwa. Była nią rozprawa krytyczna Die Metaphysik in der moderner Physiologie (Metafizyka w nowoczesnej fiziologii). Szybko jednak porzucił działalność naukową. Literatura piękna zdecydowanie bardziej pociągała bowiem tego Ślązaka. Już rok po ukazaniu się owej rozprawy, opublikował dramat Marianne.

 

*

 

     Jako pisarz, Carl Hauptmann przez całe swoje życie pozostawał w cieniu swego sławnego brata. Do wzmocnienia rangi pisarskiej Gerharta, szczególnie przyczyniło się uzyskanie przez niego, w 1912 r., Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.  

     Najbardziej znane książki, jakie wyszły spod pióra Carla Hauptmanna, to cykl związanych z Karkonoszami legend o Duchu Gór Rübezahlbuch (Księga Liczyrzepy) i powieść Mathilde (Matylda). Oprócz nich autor z doliny Siedem Domów napisał opowiadania, wiersze, teksty z dziedziny krytyki literackiej i kilka kolejnych utworów dramatycznych.

     Carl Hauptmann niewątpliwie zasłużył na miano piewcy Dolnego Śląska, a przede wszystkim Karkonoszy, w mniejszym stopniu, również Gór Izerskich. Pewnie wpływ na to miał fakt, że z okiem jego gabinetu, roztaczał się widok na dwa najwyższe karkonoskie szczyty: Śnieżkę i Szrenicę. Tak więc, gdy uniósł głowę znad kartki papieru, mógł im się przyglądać. Atrakcją było też nocne niebo – niesamowicie rozgwieżdżone. I tak jak góry – wieczne.


*

 

     W 1907 r. Martha i Carl Hauptmannowie, za obopólną zgodą, rozwiedli się. Przyczyną rozpadu ich związku był romans pisarza z malarką Marią Rohne.

     Po rozwodzie, Martha zamieszkała w położonym w pobliżu domu o nazwie „Polny Krzew”. Ale z Carlem utrzymywała kontakty towarzyskie.

     Maria Rohne i Carl Hauptmann poznali się w 1906 r. w Worpswede. Dwa lata później wzięli ślub.

     Podczas I wojny światowej Carl Hauptmann nie krył się ze swymi poglądami

pacyfistycznymi. Przysporzyło to mu wielu problemów; nie tylko w stosunkach z innymi ludźmi.

 

Carl Hauptmann a sprawa polska

     W powszechnie dostępnych źródłach najczęściej podaje się, że Carl Hauptmann przełożył na język niemiecki słynnych Chłopów Władysława Reymonta. Włóżmy to jednak między bajki – Carl Hauptmann nie znał języka polskiego. Natomiast prawdą jest, że ten mieszkaniec Szklarskiej Poręby dokonał korekty tłumaczenia tego utworu pod względem literackim. Ten przekład, ze względu na rolę, jaką język niemiecki odgrywał w ówczesnej Europie, walnie przyczynił się do przyznania polskiemu pisarzowi literackiego Nobla w 1925 r.

     Należy zaznaczyć, że Carl Hauptmann, w przeciwieństwie do swego brata, cenił polską kulturę i Polaków. Dał temu wyraz m. in. w opowiadaniu Judas. A w 1918 r. opowiedział się jednoznacznie za odbudową państwa polskiego.

 

Epilog

     4 lutego 1921 r. Carl Hauptmann niespodziewanie zmarł we własnym domu. Jego grób na cmentarzu w Szklarskiej Porębie Dolnej, na szczęście, zachował się.

     Co by się jednak stało, gdyby ta śmierć nastąpiła później, na przykład w 1940 r.? Jak starszy z braci Hauptmannów zachowywałby się wobec rządów faszystowskich. Czy opuściłby dobrowolnie Niemcy, jak uczyniły to tysiące niemieckich intelektualistów?

     Jestem pewien, że Carl Hauptmann by pozostał. Ale nie tyle w Niemczech, co w Szklarskiej Porębie. I uczyniłby tak, nie tyle ze względu na wiek, w którym trudno jest już zaczynać życie, jakby na nowo (w 1933 r. miałby już bowiem 75 lat). Myślę, że, po prostu, nie potrafiłby rozstać się z tym miejscem na Ziemi, które nazywa się Karkonoszami. Ale wobec władzy nazistów pozostawałby w opozycji. Jakżeby jemu mogło być po drodze z głosicielami doktryny opartej na podboju ziemi i ludzi. A do tego, ta jego melancholia, w żaden sposób nie pasująca do hitlerowskiej koncepcji silnego człowieka.

     Oczywiście to są przypuszczenia. Ale opierają się one na pewnych faktach z życia mieszkańca doliny Siedem Domów, który nazywał się Carl Hauptmann. A do którego, od wielu już lat, czuję niezmienną sympatię.

 

Na koniec

     Gdy stoi się zimą, o zmierzchu na wprost dawnego domu Carla Hauptmanna, można popuścić wodze fantazji. I wyobrazić sobie, że jest styczniowy wieczór jakiegoś roku przed wybuchem I wojny światowej.

     Salon na parterze rozświetlają dwie lampy naftowe. A drgający w jego wnętrzu poblask wskazuje, że gospodarz rozpalił ogień na kominku. Można wyobrazić sobie przyjemne ciepło wypełniające wnętrze. Tym bardziej, że mróz szczypie w uszy tych, którzy przebywają na zewnątrz.

     Z wnętrza domu zaczynają dobiegać ciche dźwięki fortepianu. Znak, że Anna Teichmüller jest już w środku. Ale gdyby grała jeszcze ciszej i tak byłaby słyszalna. Tak cicho jest bowiem dookoła. To dlatego skrzypienie zmarzniętego śniegu pod butami, słychać z daleka. Tak jak teraz, gdy od strony Szklarskiej Poręby Górnej zbliża się jakaś postać. Idzie środkiem drogi, gdzie śniegu jest nieco mniej. Przed domem zatrzymuje się (okazuje się, że to Alfred Nikisch) – słucha muzyki. Po minucie przechodzi przez furtkę i puka do drzwi.

 

      

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko