Marek Wawrzkiewicz – Coraz bardziej pusto

0
318

Marek Wawrzkiewicz


Coraz bardziej pusto


Coraz bardziej tu pusto, coraz tłumniej tam, w siódmym niebie poetów. Odchodzą ci, którzy byli naszymi mistrzami i nauczycielami, nasi rówieśnicy i młodsi koledzy. Nie ma już wśród nas zarówno tych najsławniejszych, jak i tych mniej znanych, a przecież bliskich nam i drogich. Za każdym razem odczuwamy to tak, jakby i nas samych stawało się mniej.

     Nie stanie się legendą po śmierci, bo był już nią za życia. I oby Jego legenda nie zmalała. Oby Jego wiersze były mniej śmiertelne od Niego.

     Odszedł Roman Śliwonik. Od długiego czasu był bardzo chory, a zmarł spokojnie, we śnie i to jest jedyna pociecha.

     Odszedł Roman Śliwonik. Moi rówieśni i ja znaliśmy go od zawsze. Od debiutu ( od razu w iwaszkiewiczowskiej „Twórczości” w roku 1955), od pierwszego tomu wierszy, od „Współczesności” – był przecież jedną z czołowych postaci tego ugrupowania literackiego, był jednym ze współtwórców czasopisma pod tym samym tytułem, czasopisma, które było podstawową lekturą młodej inteligencji twórczej. Każdą publikacją, każdym głosem w dyskusjach literackich, a przede wszystkim każdym wierszem budował swoja pozycję w polskiej literaturze współczesnej. Doceniali to najwięksi polscy krytycy – Wyka, Kwiatkowski, Rogoziński. I docenialiśmy to my, jego młodsi koledzy po piórze.

     Znałem go lat pięćdziesiąt, a może i więcej. Byliśmy od dawna po imieniu, ale chyba dopiero piętnaście lat temu użyłem w rozmowie z Nim zdrobnienia: Romek. Przedtem nie mogłem się zdobyć na taką śmiałość. I pewnie wtedy zrozumiałem, że Jego wyniosłość, kategoryczność sądów, zdystansowanie, a niekiedy arogancja są pancerzem, za którym kryje się potrzeba zwykłego uznania, życzliwości i przyjaźni. Miał jedną wiarę i jedne przekonanie: wierzył w poezję i przekonany był o wielkości poezji własnej, a sprawnej sile poezji w ogóle. Niemal od początku literackiej kariery cieszył się wielkim szacunkiem i uznaniem, ale dopiero ostatnie lata przyniosły mu kilka znaczących, prestiżowych nagród – Ministra Kultury, Reymonta, literackiej premiery.

     Są twórcy, dla których poezja jest uzupełnieniem życia. Dla Romka życie było dodatkiem do poezji. Miał swój własny, niemożliwy do podrobienia poetycki świat. Miał swój rozpoznawalny, jedyny w swoim brzmieniu poetycki język. Mimo, że nie był samotny, bo miał kochająca rodzinę i przyjaciół, był jednak poetą wielkiej samotności – to ona najmocniej brzmiała w Jego przejmujących wierszach. Nie szukał taniej popularności, nie schlebiał ani wielu poetom, ani czytelnikom. Ale mimo to cieszył się powszechnym szacunkiem, a każda Jego książka była ważna. Każda – od debiutanckiej, aż po ostatnią. To okropne: ”aż po ostatnią”.

   To co napisałem może się wydać patetyczne. Ale nie patos dyktował te słowa. To żal, wielki żal.

   Do zobaczenia, Romku.

 

Marek Wawrzkiewicz

  

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko