Bohdan Wrocławski
Wstyd tak czynić Pani Profesor
W dniu 17 września br. Pani Profesor Maria Szyszkowska na swoim blogu ( http://szyszkowska.bloog.pl/?ticaid=68f30 ) opublikowała kolejny wpis, a w nim znalazłem taki oto fragment:
W tych dniach jeden ze znanych pisarzy, Jan Stępień, został poddany cenzurze. Otóż, przesłał do literackiego portalu internetowego pisarze.pl, który wcześniej publikował jego twórczość, tekst wywiadu przeprowadzonego przez dziennikarza prasy drukowanej. W tym wywiadzie powiedział, że pisarze w czasach PRL mieli korzystniejszą życiowo sytuację niż obecnie. Dodał też, że należy do ZLP. W odpowiedzi na to właściciel portalu literackiego nie zgodził się na opublikowanie wywiadu. Zapewne jako sprzyjający obecnie Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich chce ukryć fakt, że bez przeszkód działał i korzystał w PRL z pomocy dla twórców okazywanej przez państwo.”.
Zdumiewające! Po pierwsze Pani Profesor chyba nie wie, że każde pismo, papierowe czy internetowe, wybiera spośród materiałów niezamówionych do publikacji, tylko te, które redakcji odpowiadają. Jeśli idzie o przedruki – tym bardziej. Wywiad z Janem Stępniem nie wydał mi się na tyle ważny i interesujący, bym chciał go opublikować. To wszystko. Dorabianie do mojej decyzji „ideologii”, i to o wydźwięku politycznym, to zwyczajna hucpa!
Po drugie, nie jestem członkiem SPP, ale jednym z nielicznych, którzy starają się utrzymać przyjazne kontakty i współpracę z ZLP, SPP i wszystkimi pisarzami (a jest ich sporo) niezrzeszonymi. Na witrynie pisarze.pl większość publikowanych materiałów jest autorstwa członków ZLP. Oświadczam też, że w czasach PRL nie korzystałem z żadnej pomocy finansowej ZLP ani innych agend państwowych, nie brałem stypendiów, nagród, mieszkań itp., nie należałem do grona tych, którzy prosili o wsparcie. Jan Stępień też należał do ZLP, może i on – podobnie jak ja – nie korzystał z żadnej pomocy Związku ani państwa… Tak więc takie niesprawdzone sugestie są li tylko insynuacją.
Po trzecie, Pani Profesor zapomniała wspomnieć, że Jan Stępień jest jej mężem, co stawia jej protest w osobliwym świetle. Owszem, można działać pro domo sua, ale jeśli już, to trzeba ważyć argumenty i nie wmawiać, jak w tym przypadku, że każda odmowa publikacji ma podejrzane powody i konteksty.
Co teraz? Nic! Tylko wstydzić się i Pani Profesor i Jej Małżonkowi!