Rafal Sulikovski
Kontakt
Apartamenty watykańskie, rok 2000, okolice świąt wielkanocnych, godz. 15.02 czasu wschodnioeuropejskiego
Wstałem i coś poczułem. Nie dalej, jak chwilę później osobisty sekretarz kard. Soliano zaanonsował audiencję prywatną. Poszedłem, wciąż czując coś. Dzis wiem, że to duch święty mnie wsparł, abym nie upadł z wrażenia.
Przestałem pisać. W ręce trzymając wciąż moje pióro marki Pelikan zacząłem usilnie błagać Boga, w którego wierzyłem od małego tylko o jedno – żeby był. Nic więcej. Żeby po prostu istniał. Cisza. Odpowiedzią była taka wielka cisza, która musiała być chwilę przed stworzeniem kosmosu.
Kilkoro panów w garniturach i krawatach stało już w sali audiencji. Atmosfera była uroczysta. Przywitałem ich, zrobiłem znak krzyża, pobłogosławiłem. Potem usiedliśmy. Początkowo czułem, że coś mają do powiedzenia, ale czekałem na odpowiednią chwilę. Kiedy już wyłuszczyli, o co chodzi – zapadła taka cisza, że słyszałem własne bijące mocno serce. Serce starego papieża.
To, co przedstawił rzecznik całej grupy – a byli to badacze i naukowcy, wśród nich genetycy i archeologowie, przeszyło mnie na wylot. Nic jednak nie dawszy po sobie poznać dopytałem o kilka szczegółów, a potem przedstawiłem swoją wstępna opinię. Oficjalnie nikogo u mnie nie było. Nie wolno też na razie tego powtarzać nikomu, nawet pod groźbą sankcji najwyższych. Są rzeczy, o których nie wolno mówić, są sprawy, które trzeba ukryć. Tak, nawet zamieść pod dywan, a moi ludzie już się o to postarają.
Kim jesteśmy w takim razie? I dlaczego ten, na którego czekali prorocy tysiące lat nigdy nie powróci? Czy tak ma być? Czy tak musi być? Czy musi być aż tak źle? Nie ma ratunku?! Boże, Boże Adama i Abrahama, Boże Mojżesza, Boże Jezusa…gdzie jesteś??? Czemu mowa twoja jest złotem? Czy nie może na chwilkę zmienić się w srebro?
Do końca w to nie uwierzę. Nie poddam się tak łatwo, ja, syn polskiej matki i polskiego narodu. Jestem smutny i stary. Nie mam już sił, lecz chcę wprowadzić mój lud w III tysiąclecie.
Wschodnia Jerozolima, plac budowy obok ogrodu Getsemani, godz. 16.24 czasu polskiego
Na małym placu siedział tylko jeden człowiek, pisząc cos na klawiaturze swego laptopa. Potem wyciągnął telefon, wybrał numer i długo o czymś konferował z kimś po drugiej stronie linii. Był średniego wzrostu, rasowy typ semicki, broda i bokobrody, starannie zaczesane ciemne włosy dodawały mu powagi, którą potęgowały dobrane równie starannie złote okulary. Wyglądał na naukowca, lecz tutaj niczego nie wolno być pewnym. Za horyzontem zachodziło słońce, robotnicy poszli już do domu, dzień już się nachylił.
Pentagon, pomieszczenie schronu nr 1, godz. 1.38 czasu europejskiego
Schrony atomowe, wszystko strzeżone najlepiej na świecie, brak radia, fal i podsłuchu, gabinet z mapami na ścianach i najnowszym sprzętem radiowym. W jednym z pomieszczeń o statusie alertu czerwonego siedzi grupa mężczyzn, średnia wieku około 50+. Wszyscy oni na kogoś najwyraźniej czekają. Pojawia się po chwili oczekiwany gość. Marszowy, żołnierski krok zdradza VIP-a. Prezydent kiwa krótko i szybko wszystkim głową, po czym kieruje się do swego miejsca. Żadnej oficjalności, przemówień, ceregieli. To spotkanie robocze o statusie A1. Nikt oprócz obecnych w całej Ameryce o nim nie wie. Oczom zebranych ukazuje się wielka mapa świata. Na niej zaznaczone czerwone punkty. To w nich ostatnio dzieje się coś dziwnego. Świadkowie opisują eskadrę obiektów latających. To już nie pojedyncze talerze – widać na jednym z amatorskich filmów lecące białe punkciki jeden po drugim gasnące na wschodzie, które dodatkowo migają na czerwono. Żaden kraj ani tym bardziej stan nie ma takiej floty, choćby helikopterów. Wykluczono omamy zbiorowe, dezinformację, złudzenie optyczne, pożar, a także ćwiczenia wojskowe lub manewry obcych wojsk. Pojawiające się punkty są zbyt daleko, aby były iskrami pożaru i w zbyt dużej liczbie, aby mogły być dziełem ludzkim. „Panowie sytuacja zmienia się szybko. W ciągu naszego spotkania pojawi się wiele doniesień, którym musimy odpowiedzieć. Społeczeństwo żąda prawdy. Ludzie chcą wiedzieć, czy jest ktoś, kto nas obserwuje. Proszę o krótkie relacje. Nie mamy czasu.”
Pierwszy zabrał głos dowódca sił powietrznych. Wstał, rzucił okiem do notatek, po czym długo mówił o konieczności powiadomienia ludzi o dziwnych zjawiskach na niebie. „Nie da się już dłużej udawać, że nie wiemy nic o NOL. To niedorzeczne, co drugi Amerykanin wierzy w NOL. Mówienie, że istnieje obca cywilizacja, która nam nie zagraża, przeciwnie – może pomóc ludziom, jest konieczne. Ludzie i tak swoje wiedzą. Nie mamy dowodów, że istnieją kosmici, ale mamy pewność, że mogą istnieć.” Prezydent udzielał głosu kolejnym mówcom, coś notował, wreszcie sam zabrał głos. Tym razem stwierdził, że jest prawie pewne – statystyka to udowadnia – że ktoś tam jest. Lecz jaki jest, co robi – to są niewiadome. „Mamy równanie pierwszego stopnia z dwiema niewiadomymi. Jeśli jednak potwierdzą się doniesienia ostatnie z Watykanu, to należy przyjąć, że religia może upaść, niestety.” Watykan depeszował szyfrem Enigmy IV jeszcze kilkakrotnie, żeby nie było wątpliwości. Odkryto TEN grób. Niestety. Późnym wieczorem do Papieża oraz przywódców wszystkich państw świata doszła depesza czerwonego alertu z bazy wojskowej na Florydzie.. Były w niej tylko dwa słowa: „Kontakt nawiązany”. Zaczynał się XXII wiek…