Władysław Panasiuk – List z Chicago
Letnie opowieści
„A ja lubię wszystkie cztery pory roku, bo każda z nich – przypomina mi ciebie” to nie tylko opinia Czerwonych Gitar. Każda pora roku przypomina nam kogoś, albo coś ważnego. O wszystkich porach roku powstawały i powstają wiersze, i piosenki. Lato to szczególny okres na wypoczynek, na regenerację sił potrzebnych przez cały rok. Pracujący (jeszcze) biorą urlopy, wyjeżdżają nad morze czy w góry. Co możniejsi gardzą pięknem naszego kraju i poszukują egzotycznych wysp na obcych wodach. Cudze chwalicie, a rzeczywiście swego nie znacie. Polska mieści w sobie tak wiele piękna, że nie sposób go pojąć i opisać. Jest tyle cudownych zakątków w każdym województwie, że szukanie gdzie indziej zupełnie mija się z celem. Musimy jednak pokazać sąsiadowi na co nas stać, to już mamy w naturze.
Każdy zakątek świata ma własne piękno, którego nie potrafi dostrzec tubylec. Moim zdaniem należy najpierw poznać własny kraj, by mieć jakieś sensowne porównanie, choć i to nie zawsze staje się możliwe. Są rzeczy i zjawiska nieporównywalne, bo z czym można porównać np. Kanion Colorado. Nawet ludzie są często do siebie niepodobni.
Jeśli mówimy o wypoczynku w grę wchodzą pieniądze, o które coraz trudniej. Szkoda, że nie możemy mieć wszystkiego, ale najlepiej gdy w naszym posiadaniu zostaje chociaż zdrowy rozsądek.
Dzięki szybującej technice świat się kurczy, otworzyły się granice (choć i tu są wyjątki) mamy więc dostęp niemal do całego świata. Nie ma jednak człowieka, który byłby wszędzie, i mimo różnych zdań, świat jest pod tym względem ogromny.
Zmieniają się ludzie, zmienia się aura. Jeszcze nie tak dawno tam, gdzie były chłodne lata zawitały gorąca, żar leje się z nieba.
Dla wielbicieli chłodu nie może zabraknąć miejsca na kuli ziemskiej. Równowaga jak na razie nam to zapewnia, ale i lody nie są wieczne, topnieją wraz z życiem. Nasilają się burze, powstają wciąż nowe huragany, płoną wielkie połacie lasów, a wszystkiemu winny jest zarozumiały i mało ostrożny człowiek. Umiejętność wypoczynku wciąż pozostawia wiele do życzenia. Okazuje się, że życie jest zbyt krótkie, by nauczyć się najprostszych zasad porządku. W cudownej przyrodzie nie ma miejsca na śmieci, każdy zakątek naszego globu jest doskonale zagospodarowany. Nawet pustynia ma w sobie wiele uroku i przestrzeni, której brak wciąż odczuwamy.
To człowiek ogranicza swobodę, grodzi drutem kolczastym lasy i stawy, zbyt na serio bierze słowo własność. Musimy pamiętać, iż wszystko, co nas otacza otrzymaliśmy w dzierżawę, jesteśmy jedynie użytkownikami świata i naszego majątku.
Wszystkie pory roku nam służą i wszystkie są niezbędne, ale zgromadzone ciepło lata, tworzy jakby zapas energii na pozostałe miesiące. Czy podobnie jest z radością?
Chicago akurat słynie z gorących i bardzo wilgotnych lat, niekiedy brakuje tchu, i gdyby nie systemy ochładzające w domach, i samochodach mało kto oczekiwałby na tę cudowną porę roku. Piękne lato, a gorące, to dwa różne pojęcia, szczególnie jeśli ktoś pracuje bezpośrednio na tym żarze. Co innego nad jeziorem, tutaj woda i wiatr zastępują owe systemy chłodzenia. Codzienność jednak na takie luksusy nie każdemu pozwala, chyba, że jest się marynarzem.
Mnie już jest obcy ten chłód, te wiatry, które mi wtedy wiały, dawno w przestworzach znalazły swój dom. Może jedynie fale pozostały i pędzą gdzieś w innym zakątku świata, kołysząc łajbami jak za młodych lat. Tamten wiatr i gorące słońce stały się legendą i żyją w mych snach, a krople słonej wody na wargach się budzą niczym pustynny piach. I serce uderza jak dzwon okrętowy, i życie płynie niczym wielka łódź. Czasem spokojnie, ale na wodzie dzieją się rzeczy niespotykane. I grom uderza, gdy niebo płonie, i wiatr pochyli wysmukły maszt, a potem spadnie ogromna cisza, że słychać w żyłach jak krew przepływa.
O takiej ciszy dzisiaj marzymy, lecz są zakątki jeszcze na świecie gdzie znajdziesz spokój, gdzie możesz usnąć przy ptaków śpiewie. Są takie miejsca gdzie szelest traw i szum topoli serce ukoi. Spacer wśród drzew gasi pragnienie, dodaje sił. Jedynie w ciszy odnajdziesz siebie i utracone dawno marzenia. Spokój balsamem na wszystkie rany, w zieleni lata zostawiasz troski i mkniesz w przestworza jak anioł biały. Bardzo skuteczny jest zamysł boski: wszystkie strumyki, co wartko płyną, strzeliste góry z połyskiem grani i te jeziora, do których głębi wrzucasz swe smutki.
Łono natury – nieba odbiciem, gdzie nasze oczy pięknem się poją i wszystko, co jest związane z życiem, można by nazwać Ojczyzną moją. Tam jest najpiękniej – poeta powie, po chwili doda, że serce boli, a jeszcze inny poeta powie: moja Ojczyzno! jesteś jak zdrowie…I gdyby tylko poetom wierzyć… – trzeba to ujrzeć, najlepiej przeżyć. Nikt by nie szukał na końcu świata wspaniałych przygód, ciepłego lat, gdyby odnalazł to w serca głębi. Naszego piękna nic nie przebije. Są wyższe góry, lecz to nie Tatry, a co Mazury zastąpić może, a nasze pola, na których zboże faluje niczym ocean wielki. A wiatr od Klimczoka, czy gdzieś jest taki? A te jęczmienia łany złociste i te powoje, i zapach mięty!
Nie ma na świecie piękniejszej ziemi, gdzie wbite krzyże przy drogach klęczą i gniazd bocianich i łąk z żabim śpiewem. A nawet bagna z tym polskim błotem, które filtrują wodę do picia, wszystko, co polskie – kawałkiem życia.
Wiem! – w kraju tego się nie odczuwa, ktoś powie bzdura, o czym on bredzi! Nie ma Ojczyzny drugiej na świecie, kto za granicą trochę posiedzi, choćby część czwartą swojego życia, ten mnie zrozumie – o czym ja bredzę!
„Jesteś jak zdrowie” powtórzę śmiało, tam pozostały moje marzenia i serce moje wciąż tam uderza.
Niektóre słowa jak kościelne dzwony, brzmią czystym głosem i prawdy echem dochodzą do ucha.
Z płyty Vivaldiego wyrywam „lato” niczym kartkę starą z historycznej strony i oddycham Polską nad brzegiem Soliny, i usypiam w ciszy w kraj mój zapatrzony.