Krystyna Habrat – Smutna komedia

0
128

Krystyna Habrat


Smutna komedia

 

Artur Nacht-Samborski      Obejrzałam wreszcie „Boską”. Dużo o niej słyszałam wcześniej i ucieszyłam się na wiadomość, że sztuka ta będzie transmitowana w telewizji bezpośrednio z teatru Krystyny Jandy. Nie zamierzam pisać tu recenzji, tylko dla porządku wspomnę, ze sztuka dobrze napisana, gra aktorów świetna. Janda, poruszająca się zawsze z wdziękiem, a tu jak krowienta, i jeszcze do granic głupoty naiwna, jest doprawdy wspaniała.

      Niestety dla mnie była to bardzo smutna opowieść. Byłam zażenowana, że pokazywano nam tak żałosną postać, która się ośmieszała. Czy należało się z niej śmiąc, czy płakać ze współczucia?

      Bohaterka sztuki to milionerka usiłująca być śpiewaczką operową. Niestety śpiewa źle. Fałszuje. Jest kompletnie pozbawiona słuchu. I jakiegokolwiek krytycyzmu wobec siebie. A nawet orientacji, co należałyby zrobić, żeby zostać śpiewaczką operową i że ona zaczęła za późno.

      Śmiać się z tego czy współczuć? Gdyby się śmiać przypominałoby to okrutne zabawy dzieci wyśmiewających kalectwo u jakiegoś rówieśnika. Pamiętam ile było mściwej satysfakcji w głosie chłopaków spod bloku, kiedy na dokuczających im braci wołali „kulasy”, bo jeden z nich utykał. Trudno było dociec, kto zaczął dokuczać, kto się rewanżował. Trochę podrośli i przestali. Przecież uczymy dzieci, by nie wyśmiewały czyjiś wad a tym bardziej kalectwa. Wtedy nie należałoby w ogóle wystawiać takiego spektaklu. Ale sprawa jest szersza. Bohaterka źle śpiewa, a najbliższe otoczenie wmawia jej, że jest wielką śpiewaczką. Jeszcze występuje na wielkich scenach. Ktoś, nie tylko bliscy, do tego dopuszcza. Tylko podobno publiczność przychodzi się pośmiać z nieudolnej artystki, a ona, naiwna, bierze to wszystko za dobra monetę. Było mi jej żal. Czułam niesmak, że ją wyśmiewają.

   Narzucało się pytanie: ile takich „śpiewaczek” miewamy zawsze w różnych dziedzinach kultury, polityki, i w różnych czasach. Neronowi też pochlebcy kadzili, ze jego wiersze są wspaniałe. Pochlebcy, pieniądze, różne mechanizmy intryg, gdy wychwala się kogoś na złość komuś innemu, nieraz niepotrzebnie wywyższają kogoś na piedestał i biedak ma szansę uwierzyć, że jest wielki. Załamuje się, kiedy przejrzy na oczy.

Wtedy pomyślałam sobie: dobrze iż moi wydawcy nie robią wielkiej akcji promocyjnej moich książek. Z jednej strony żal, że o moich książkach mało kto wie, bo informacje te znaleźć można   głownie w internecie. Ale z drugiej strony nie mam obaw, że wychwalają mnie na wyrost dla promocji, a moje książki na aż tyle nie zasługują.

      Właściwie, to sama nie wiem co lepsze: zachować ostrożność i daleko posuniętą skromność z obawy przed fałszywymi oklaskami, czy jak „Boska” raz jeden zabłysnąć w Metropolitan, a potem odejść, zamilknąć na zawsze?

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko