Z. Marek Piechocki – Listy do En Sou

0
302

Z. Marek Piechocki 


Listy do En Sou

 

Witaj, En!

 

LESZEK KOSTUJTutaj już pierwsze oznaki wiosny! Krokusy kwitną, z ziemi nieśmiało świeże pędy trawy. A ja, mimo że na rowerku jeździłem co kilka dni przez całą zimę – teraz z większą przyjemnością i już nie tak „cebulkowo” ubrany („cebulkowo” – bo nie znajdzie Pani w słowniku tego wyrazu – znaczy wielowarstwowo – zawsze, jak się zgrzeję – mogę coś zdjąć, którąś z kolejnych rzeczy, co na sobie). W ostatnim liście pisałem nieco o Chopinkowym nokturnie, co to go Pani zagrała na bis szwajcarskiej publiczności. Obiecywałem jego polską, sądzę, ciekawą historię.

 

Nokturn cis-moll op. posth. Lento con gran espressione. Jego zapis nutowy odnaleziono w rękopisach już po śmierci Autora. Przyjętym jest, że ten niewielki utwór skomponował Fryderyk w Wiedniu tuż po wyjeździe z Polski, a przed świętami Bożego Narodzenia i posłał w prezencie świątecznym swojej siostrze Ludwice. Może dlatego zamieścił w nim cytaty z ulubionej przez siostrę pieśni pt. „Życzenie”. Jest w nim również kilka taktów Koncertu fortepianowego f – moll. Druga wersja powstania tej kompozycji powiada, że była to najpierw improwizacja na temat niewielkiego utworu na fortepian skomponowanego przez Marię Wodzińską, późniejszą adresatkę uczuć Fryderyka Chopina. I że powstał w czasie, kiedy była uczennicą Johna Fielda – twórcy gatunku muzycznego, jakim jest nokturn. Ale cóż tam. Niech się biografowie tym martwią!

Tak czy inaczej wydano go po śmierci Kompozytora i wiedzie przez lata swój odrębny żywot, mimo że przez muzykologów jest uważany za prosty i naiwny. No, nie wiem. W każdym bądź razie jest bardzo piękny i, jak już pisałem, wielu wykonawców ma go w swoim repertuarze.

 

23 września 1939 roku Władysław Szpilman – bardzo znany pianista z mojego kraju – miał grać w Polskim Radiu utwory Chopina. Trwała już wojna z Niemcami i… była to, jak się później okazało, ostatnia audycja z żywą muzyką. Kończyła się właśnie Nokturnem cis-moll. W kilka godzin później rozgłośnia zamilkła na cały okres okupacji. Ciąg dalszy historii? Jest już prawie koniec wojny. Władysław Szpilman ukrywa się w zbombardowanych domach, szuka jedzenia. „Nakrywa” go niemiecki oficer. Wymiana zdań. Niemiec prowadzi przez zrujnowane mieszkanie – w jednym z pokoi fortepian – zawilgocony, z brakiem repetycji – każe grać. „Zacząłem grać Nokturn cis-moll Chopina” – napisze później Szpilman, a Roman Polański zrobi z tego epizodu piękną scenę w „Pianiście”. (W filmie do tej sceny wykorzystano Balladę g – moll op.23). Cóż jeszcze? Koniec drugiej wojny światowej. Polskie Radio wznawia program – pierwsza nadawana audycja na żywo – Władysław Szpilman gra Chopina – na początek Nokturn cis-moll! Historia zatoczyła koło! I może jedno jeszcze zdanie – ten Niemiec, który uratował Władysława Szpilmana (pianista był Żydem), to Wilm Hosenfeld. Okazało się później, że ocalił wiele istnień ludzkich w tych nieludzkich czasach – sam zginął zamęczony w sowieckim obozie dla oficerów niemieckich. Na nic zdały się wysyłane przez uratowanych petycje, prośby…

Tak to nieco smutnym akcentem kończę ten przedwiosenny list. Może grając w przyszłości ten nokturn, wspomni Pani tę historię, co być może przyda interpretacji „lśnienia smutku”…

Pozdrawiam w niedzielny wieczór, 29 marca 2009 roku

Marek

 

8.

Miła En

…się tu pisze adres i „Miła En…”, a za oknem zamiast słoneczka wiosennego i śpiewu ptaków – biało. Śniegowo. Pewnie za kilka godzin stopi się wszystko, bo temperatura czerwoną kreską ponad zerem.

 

I to tak jest dzisiejszego dnia, jak czytam w wierszu mojej koleżanki, co to w stanie Illinois pomieszkuje – teraz w leśnym bardziej miejscu, o ślicznej nazwie „Janella”. Tuż za domem las, strumyk. Zwierzęta przychodzą pod ganek do wyłożonej bryły soli:

 

biały dzień z wiewiórką w dolince

i któż by pomyślał

jak na bis

biały sen pod koniec

płaczącego marca

a szykowaliśmy już baźki

do koszyczków kudłate

i któż by pomyślał

melodia na dachu

stuka jak dzięcioł ułamana gałąź

niebieska łata okna

utkana koronkowym światłem

odbija zmarznięte dłonie nieba

i któż by pomyślał

że krokusy i że wierzby

pęcznieją pod śniegiem

płynie strumień bluszczu

a wiewiórka liże

bryłę soli

i któż by pomyślał…

 

Jakże piękne opisanie.

Więc i tam wiosna się ociąga. I tekst o tym się ociąganiu, straszeniu śniegiem, mrozem Ela napisała – może tam, gdzie Pani, też takie leniuchowanie „Pani wiosny”, też świeże pąki wierzbowe przyprószone białym puchem? Więc i ten wiersz „amerykański” szwajcarskim się staje?

Marek, 4 kwietnia 2009

 

Ela – Elżbieta Będkowska-Adamczyk (polska poetka, tłumaczka – obecnie

mieszka w USA).

 

c.d.n.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko