Sławomir Majewski – SŁYNNA GALAKTYKA

0
162

Sławomir Majewski – SŁYNNA GALAKTYKA

 

(Fragment powieści „Spotkanie z Tarantino”. Scenariusz III)

 

 

Jan CybisStary, pozieleniały od porostów i mchu drewniany pomost niedaleko wchodzi w wody fiordu, dając bezpieczną możność wsiadania do łodzi, łowienia ryb albo spoglądania na gigantyczną, porośniętą pąklami i wodorostami czaszkę kaszalota, która od połowy dziewiętnastego wieku spoczywa na kamienistym dnie; ryby wpływają i wypływają oczodołami i nikt nie pamięta, gdzie zniknęła sześciometrowa żuchwa.

Jest przedostatnia lipcowa środa, jedna z ostatnich białych nocy, pora kolacji. Na pomoście siedzi kobieta w jasnobeżowej sukience z nogami podwiniętymi pod siebie. Kobieta ma na imię Ase.

Wyobraź ją sobie: biała skóra gęsto usiana piegami a do tego rude, złotoczerwone włosy, wąski zadarty nos i pełne usta. Kiedy wstanie zobaczysz, że jest wysoka i szczupła, jej talia przypomina klepsydrę a oczy mają kolor spłowiałego błękitu jak powietrze tam, nad ostrymi szczytami albo tam, na horyzoncie czarnych fal, gdzie cienka nitka żarzy się pod warstwą skłębionych cumulonimbusów zapowiadających sztorm.

Więc kobieta ma na imię Ase. Wprawdzie nie mieszkała tutaj od wielu lat, ale kilka dni temu przyjechała z kochankiem. Czy na zawsze? Tego jeszcze nie wie. Nie zastanawiał się nad tym. Jeszcze nie.

Kiedy usiadła na pomoście i popatrzyła na fiord, wodę, zatopioną czaszkę, góry, głazy, niebo i stojący nieopodal kuter, od razu poczuła się tak, jakby nigdy stąd nie wyjeżdżała. Ten sam niezmienny horyzont, sosny, zbocza gór i błękit ponad nimi; trawy na pastwiskach z krowami i jej stary, drewniany dom z gankiem i pomost wchodzący w granatowo-czarne wody fiordu. Jej siostra Elina pojechała do Trondheim, do ich starej, głuchej jak pień ciotki Annbjorg żeby ona i Eryk mogli pobyć kilka dni sam na sam.

Czy Ase jest szczęśliwa? O, tak, teraz naprawdę jest szczęśliwa. Ale również zmęczona podróżą i wydarzeniami ostatnich tygodni. Więc jest szczęśliwa, zmęczona i jednocześnie spokojna a stan który odczuwa, można określić jako uczucie psychicznego zmęczenia nasycone spokojem; szum wody i żywiczna woń sosen. I zapach nadciągającego wieczornego sztormu. O, ten rodzaj spokoju.

Tymczasem w domu Eryk parzy kawę, dolewa ciepłego mleka i patrzy, jak na ciemnobrązowej powierzchni tworzy się biała, spiralna galaktyka, podobna do słynnej NGC 3370, którą oglądał w National Geographic i na kilku filmach dokumentalnych kanału Discovery. Kiedy Eryk wypije kawę, tę starą prawdziwą chińską filiżankę, okres dynastii…

 

– Jaki to okres, kochanie? To? Nie jestem pewna, kochanie. Chyba dynastia Qing. W każdym bądź razie, żadna chińska tandeta z supermarketu.

 

Więc kiedy Eryk wypije kawę, chińską filiżankę chyba z okresu dynastii Qing wstawi do zlewu, włoży do niej srebrną łyżeczkę a potem założy buty, kurtkę i wyjdzie na ganek, wyjmując z kieszeni papierosy i zapalniczkę. Ale to stanie się później; w tej chwili patrzy na Ase siedzącą na pomoście i na zacumowany opodal biało-granatowy stateczek Jan Mayen II, którym przypłynęli z Tromso; kiwa się na wodach fiordu żeby przeczekać zapowiadany sztorm, nim ruszy na Lofoty.

Ase nie może widzieć Eryka, patrzącego na nią z kuchni przez szybę małego okna; dostrzega natomiast dym unoszący się z komina, który szybko znika pod naporem wiatru. Ase wstanie, gdy Eryk wyjdzie.

Siedem miesięcy temu w Trondheim, na wernisażu malarstwa Simone, przyjaciółki z Austrii, Ase była świadkiem dyskusji Eryka i grona takich jak on niepokornych, aroganckich, pewnych siebie brodaczy. Pili dużo wódki, śmiali się hałaśliwie, całowali dziewczyny obmacując im przy tym piersi. Przekrzykując się recytowali wiersze jakichś nikomu nieznanych poetów, zachwalając wątpliwej jakości obrazy nieznanych malarzy i roztkliwiali nad prozaicznymi Vivaldim a lekceważąco mówili o kompozytorach odrzucających tonalność. Zapamiętała zdanie, że „dzieła Pendereckiego to kompozycje na wstrząsy wtórne pod fabryką blaszanych garnków” a natchnieniem Messiaena mieli być „pijani hydraulicy walący młotami w kanalizacyjne rury”.

Simone przedstawiła ją Björnowi, Björn Victorowi a ten Erykowi, który poklepał ją po tyłku i posadził sobie na kolanach

– Dziewczyno, jesteś piękna jak Ginewra de’ Benci.

– Jak kto?

Ase jest zaskoczona, więc jej wyjaśnia kim była owa Ginewra, kto ją namalował i dlaczego on, Eryk, tak kocha portret tej zdumiewająco brzydkiej a przez to oszałamiająco pięknej dziewczyny, dla której oddałby życie i palec wskazujący a przecież bez tego palca seks nie ma sensu i wszyscy ryknęli śmiechem na widok jej zmieszania. Pomyślała, że powinna wstać z jego kolan i dać mu w pysk? Może powinna, ale nie wstała, nie dała mu w twarz i nie broniła się, kiedy nagle zaczął ją całować.

Wyszli niecałą godzinkę później i pojechali do tej jego paskudnie chłodnej i zakurzonej pracowni w parszywej dzielnicy portowej. Małe, brudne prostokąty szybek tworzyły cztery wielkie okna w pordzewiałych, odrapanych stalowych ramach; mgliście ukazywały szkielety portowych żurawi i oleiste wody kanału; pękate holowniki bucząc ostrzegawczo, omiatały wnętrze pracowni snopami błękitnego światła reflektorów. Zapalił świeczkę, w półmroku wypili z butelki resztkę jakiegoś zwietrzałego, cierpkiego wina, potem całowali się a kiedy jeszcze później wypili z butelki wódkę, zdjął z niej sukienkę, stanik i majtki, przewracając w skłębioną pościel na materac, leżący na podłodze obok zimnego, pordzewiałego kaloryfera. Kiedy w nią wchodził, zaczęła szarpać go za włosy, krzycząc rozpaczliwie, jakby tonęła.

– Poczekaj! Poczekaj chwilkę! Ja się z mężem nigdy nie rozejdę! Rozumiesz? Nigdy!

 

– Więc mam nadzieję, że z nim będziesz szczęśliwa.

Christian powiedział to przyjaźnie i jakby z ulgą. Wprawdzie mógłby kazać tym swoim łysym, umięśnionym ochroniarzom zatłuc Eryka w jakimś ciemnym zakamarku, kiedy pijany będzie wracać pomiędzy żurawiami, stosami drewnianych skrzyń, beczek i kontenerów, ale przecież Christian nie kochał jej od dawna więc nawet ucieszyło go żałośnie przestraszone wyjaśnienie.

– Zakochałam się, Christianie. Po prostu zakochałam się i nic na to nie poradzę a poza tym, Christianie, przecież ty mnie nie i tak od dawna nie kochasz, więc…

– Więc mam nadzieję, że z nim będziesz szczęśliwa, powtórzył kiedy wsiadał do Saaba żeby odjechać z jej życia raz na zawsze jak ktoś, kto tylko przypadkiem zaparkował między jej nogami. Przypadkiem i tylko na krótką chwilę.

 

(…)

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko