Krystyna Habrat – CHCIWOŚĆ
Z cyklu: Krótki Kurs Psychologii Przekornej.
Wyczytałam niedawno w gazecie, że pewien przedstawiciel szacownego zawodu, wykorzystał rodzinę z niepełnosprawnymi dziećmi, by się samemu wzbogacić pod pretekstem pomocy finansowej dla nich. Wygląda, że ich wykiwał.
To jest tak niesłychane, że być może media coś przekręciły. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo inaczej straciłabym do reszty wiarę w ludzi.
Chęć posiadania, inaczej chciwość, zachłanność, skąpstwo, to niestety potężna siła, jaka włada naszym życiem społecznym.
Znam osobę, która tyle przynosiła dowodów wdzięczności w postaci jajek, że być może nie bez przyczyny cała jej rodzina miała wysoki cholesterol i popadała w miażdżycę i sklerozę. Ale dla niej ważniejsze było: mieć… czyli oszczędzać, skąpić, gromadzić, by potem budować się, kupować, stroić. Mogła bliskich utopić w łyżce wody, byle wydusić z nich coś dla siebie, tzn. forsę. Przekraczała granice śmieszności, ale jej „mieć” było silniejsze. Już widzę, jak nagromadziwszy, różnymi sposobami i sposobikami, bogactw siedzi pośród tego zadowolona, że ma. domy, meble, stroje. Ale niestety nie ma serca męża, ani dzieci, bo ludzie skąpi, zachłanni, małostkowi, raczej nie wzbudzają miłości. Nie zdobywają serc. Umierają samotnie.
W modnej przed laty polskiej powieści jest zdanie, że nigdy nie będzie bogaty ten, co gromadzi stare sznurki. Kiedy, zważając na to, wykształciłam w sobie niedbały stosunek do posiadania, spostrzegłam jak wielu bogatych chodzi uparcie w podniszczonych porciętach, choć nie dzięki takiej oszczędności się wzbogacili.
Niedawno przeczytałam o pewnym władcy z nieodległych czasów, cieszącym się raczej przychylną opinią wśród poddanych, że był pedantycznie oszczędny. Papier listowy wykorzystywał tak, że niezapisaną część odcinał i zostawiał na kolejny list. Chojny był tylko dla swej rozrzutnej małżonki. Ale ich córka zabierała sobie wszystkie niedopalone świece, które w pałacu co dzień wymieniano.
Najpierw jest oszczędność. Nie, wcześniej: pedanteria. Ktoś musi precyzyjnie układać swe wydatki, potem oszczędzać, w końcu staje się sknerą.
No tak, tylko jacy możemy być my, którzy ciągle słyszymy o kryzysie, bo najpierw była wojna, potem odbudowa, zima stulecia, kryzys energetyczny, bankowy, w końcu starzenie się społeczeństwa. Bez przerwy słyszymy, że na to brak pieniędzy, na tamto. Właściwie na wszystko. Pomijam rodzynki, że w tym ogólnym biedowaniu, niektórzy dostają olbrzymie pieniądze, jak bulwersująca wszystkich przeszło półmilionowa premia dla prowadzącego budowę stadionu w stolicy. Ale, o ilu nie wiemy. Czy skazani jesteśmy na wieczne już dziadowanie? Sama już nie wiem, czy dziadowanie jest formą chciwości, czy przeciwnie?
Lepiej się w to nie wgłębiać i iść sobie poczytać jakąś mądrą powieść. Dobrze, że mam ich dużo. Bo ja gromadziłam tylko książki.
Krystyna Habrat