Dariusz Tomasz Lebioda – DZWON NIEBA o poezji Tadeusza Śliwiaka

0
391
fot.: Autor nieznany, Miejska Biblioteka Publiczna w Andrychowie

Dariusz Tomasz Lebioda


DZWON NIEBA o poezji Tadeusza Śliwiaka


 

            Tadeusz Śliwiak urodził się 23 stycznia 1928 roku we Lwowie, a zmarł tragicznie, pod kołami tramwaju w 1994 roku w Krakowie. Jego działalność twórcza obejmowała kilka dziedzin, między innymi poezję polską, tłumaczenia poezji obcej oraz dramaturgię i utwory literackie dla dzieci. Warto także wspomnieć, że Śliwiak był długoletnim redaktorem działu poezji w poczytnym „Życiu Literackim”, uczestniczył w pracach Związku Literatów Polskich w Krakowie, a oprócz tego często zapraszany był, jako juror, do udziału w licznych konkursach poetyckich. Słowem – p[rzez lata – stał się Tadeusz Śliwiak człowiekiem instytucją, znanym zarówno w kraju, jak i za granicą, gdzie jako ambasador polskiej poezji uczestniczył wiele razy w międzynarodowych festiwalach i sympozjach literackich.Poezja Tadeusza Śliwiaka od 1953 roku, kiedy to autor debiutował poematem pt. „Astrolabium z jodłowego drzewa”, nieprzerwanie zaskakuje czytelników i dorzuca nowy kamyczek do już istniejącej literatury przedmiotu. Autor wydał między innymi następujące tomy poetyckie: wspomniany już wyżej poemat o Mikołaju Koperniku, „Drogi i ulice”(1954), „Co dzień umiera jeden bóg”(1959), „Wyspa Galerników”(1962), „Żywica”(1964), „Poemat o miejskiej rzeźni”(1965), „Święty wtorek”(1968), „Czytanie mrowiska”(1969), „Ruchoma przystań”(1971), „Widnokres”(1971), „Rajskie wrony”(1972), „Znaki wyobraźni” (1974), „Totemy”(1975), „Wiersze wybrane”(1975),”Poezje wybrane”(1975), „Płonący gołębnik”(1978), „Dłużnicy nadziej” (1979), „Solizman”(1981), „Odmroczenia”(1982), „Chityna” (1982), „Koń maści muzycznej” (1986), „Uwierzyłem w człowieka” (1996), „Nie dokończony rękopis” (2002). Śmiało można powiedzieć, że każdy nowy tomik Śliwiaka, każdy wybór jego poezji, był wydarzeniem w naszym życiu literackim, co miało swoje odbicie chociażby w licznych recenzjach, które się ukazywały w prasie. Pomińmy działalność redaktorską i inne dziedziny twórczości, a zajmijmy się tylko fascynującą poezją autora „Żywicy”. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie jaka jest, jakie są jej najistotniejsze punkty oparcia i co ją konstytuuje?

 

            Czytając poszczególne tomy autora „Pamiątki po ojcu” dochodzimy do wniosku, iż jego poezją rządzą ściśle określone rygory czasowe. Przeszłość i teraźniejszość są wyraźnie od siebie odgrodzone i raczej nie pojawiają się na jednej płaszczyźnie chronologicznej. W przeszłości tkwią korzenie i jądra przyszłych zdarzeń, przyszłego kształtu poezji i tworzonego przez nią światopoglądu. Już w dzieciństwie – zdaje się konstatować autor „Pojednania” – naświetlone zostały klisze przyszłych dni, już w najmłodszym wieku uformowana została swoista wyobraźnia i wrażliwość poetycka. Ze szczególną mocą uwidacznia się to w tomie pt. „Poemat o miejskiej rzeźni”, gdzie imaginacja dziecka, zrekonstruowana po latach, dała wstrząsający obraz świata, gdzie krew i mleko mieszają się w jednej kałuży, z której zachłepczą łapczywie bestie kolejnych dni. Skoro już mowa o cieczach, wskażmy od razu, iż spełniają one w metaforyce autora „Czytania mrowiska” znaczącą rolę. Krew, pot, mleko, łzy, a nade wszystko woda, w świecie wyobraźni Tadeusza Śliwiaka pełnią określoną funkcję. Czasem nawet zdaje się, że poezja autora „Na śmierć Jana XXIII” jest wynikiem jakichś przedziwnych myślowych rafinacji, klarowań i skropleń. Ciecze ożywiają ciała stałe występujące w tych wierszach, a jednocześnie – niczym w krwioobiegu, obiegu wody w przyrodzie, przesączaniu i ssaniu – wprowadzają do tego świata periodyczność i dramaturgię. Śliwiak jest poetą niezwykle wrażliwym na oddziaływanie natury, przy czym wszystkie jej atrybuty występują w tej poezji w unicestwiających się opozycjach. Jedna z głównych figur tej poezji: drzewo, pojawia się w opozycji do innej figury – ognia. Inna – woda, przeciwstawiona jest kryształom lodu czy soli. Podobnie jest z barwami, które przeciwstawiając się sobie tworzą kolejne ciągi opozycyjno – semantyczne, wpływające na większą pojemność i głębię wierszy. Podobnie też jest ze światłem i ciemnością, podobnie z twardością i miękkością, tak też z ostrością i tępością, z radością i smutkiem, nadzieją i rozpaczą. Jest przy tym Śliwiak poetą wyborów ostatecznych i takich samych rozstrzygnięć. Często w obrębie wiersza mamy do czynienia z prawdziwą walką sprzecznych żywiołów, które przemieniając nieodwracalnie rzeczywistość, wpływają w sposób konieczny na punkt widzenia. Ogromną rolę w poezji autora „Drogi za widnokres” spełnia wyobraźnia. To ona – przy pomocy cieczy, ognia i światła – ożywia martwe formy, obdarza barwą i oddechem sztywne rekwizyty. Jest więc Tadeusz Śliwiak poetą ruchomych wizji, które przepływają przez jego wyobraźnię jak ptaki i nagle utrwalone na chwilę w theatrum wiersza, popieleją, kruszeją, tlą się, ale – co paradoksalne w jego poezji – wiecznie trwają. Poeta bacznie przygląda się procesom krzepnięcia, przesączania, przepływania – niczym przez Heideggerowski prześwit – z jednej rzeczywistości do drugiej. Niczym mały chłopiec, ciągle z szeroko otwartymi oczyma patrzy na ogromne katedry drzew i szaroseledynową toń oceanu. Natura napiera na niego ze wszystkich stron. Wrażliwość, niczym wiecznie otwarty kanał percepcji, nasącza wyobraźnię poety wciąż nowymi obrazami i odczuciami. Chropowatość kamienia i kory drzew obok gładkości czarnego opalu szyby i kobiecego ciała. Ostry zapach żywicy obok woni kwiatów. Nieustanny zachwyt nad rzeczywistością przerywany jest raz po raz fleszami, bolesnymi dreszczami śmierci. Poeta – zatopiony w miłości – nie znający uczucia nienawiści, raczej notujący niż komentujący – czyżby Kartezjańska niewiara we własne zmysły – toczy przez cały czas dialog ze śmiercią. A przy tym obnaża na każdym kroku jej płytką głupotę i wiecznie nie zaspokojoną żądzę. Tak powstają dramatyczne wiersze na kanwie śmierci poszczególnych przyjaciół, a potem w tomie „Solizman” wiersz jakby podsumowujący wszystko. Śmierć przenika nawet te wiersze Śliwiaka, które mówią o miłości, cieple, łagodności. Wyczuwamy jakimś piątym zmysłem, że jest ona zawsze obecna pod powierzchnią słów. Tę umiejętność posiadło niewielu mistrzów słowa.

 

Swoich poetyckich obserwacji dokonuje autor „Rajskich wron” w wielu miejscach, jest kosmopolitą słowa, notuje swoje wiersze wpatrzony w „pomniki koni” w różnych punktach Europy, tam też patrzy w tarcze starych znieruchomiałych zegarów. Wpatruje się w piaski północnej Afryki, kamienny grunt Bliskiego Wschodu i odległe brzegi Ameryki Południowej. Jest jednym z tych niewielu szczęśliwców, którzy trwałość swego słowa sprawdzić mogli pod niebem kilku kontynentów. A wszędzie tam poeta ma tylko jeden naczelny cel dla swoich wierszy i dla samego siebie:

 

            „Zaznawać światła gdziekolwiek się jawi

            choćby odbite choćby oddalone

            choćby go było tylko tyle aby

            powlec nim igłę albo kroplę wody”

                                                                                  (xxx)

 

Owe światło pojawia się w wierszach autora „Wyspy galerników” na zasadzie pradawnego efektu scenicznego. Wyławia z mroku nieistnienia kształty, twarze, spojrzenia, by pomigawszy po maskach i trzymających sztylety dłoniach, znowu pogrążyć wszystko w niebycie. Wszystko jest przecież względne, wszystko istnieje na zasadzie antytezy:

 

            „Dzwon który będzie zapisany niebu

            rodzi się w ziemi

            Stygnie w niej – przejmuje

            tę tajemnicę jaką kryje glina

            biała od kości ruda od żelaza”

 

                                                           („Ludwisarnia nad Sanem”)

 

Przenikaknie jest zatem dla Śliwiaka formą bytu. Wszystko przechodzi od jednego stanu skupienia do innego, wszystko przenika się nawzajem. Ta swoista osmoza ma w poezji Śliwiaka głębokie umotywowanie filozoficzne, sięgające żywiołów Arystotelesa, filozofii natury Schellinga i wywodów Teilharda de Chardin.

 

            Świat realny przeistacza się często w poezji Tadeusza Śliwiaka w nadrzeczywistość, która tężeje, krzepnie, zastyga i na zawsze już taka pozostaje. Autor sam – dość przewrotnie – da temu nazwę somnambulizmu, a najjaskrawiej uzewnętrzni się to w wierszu pt. „Somnambuliczne Samargue”, gdzie pojawia się i jednorożec, i kobieta przeistacza się w granatową ważkę. Śledząc lot tej ważki stwierdzimy, iż zmierza ona wszędzie tam, gdzie znaleźć można nośniki światła. A więc przed oko soczewki, nad kryształy soli, do szyb i nad wodę. Światłoprzenikanie i transformowanie rzeczywistości z realnej na surrealną to także znamienna cecha poezji autora „Piwnic”. Inną jest dążność do zawarcia, w kilku zaledwie słowach, całego ogromu przeżyć i doznań człowieka. Śliwiak raz jest idealistą, a innym razem wierzy jedynie w materię. Szukając prawdy stara się ją złowić zarówno w łowiskach wyobrażeń, jak i w twardości „kamiennej siekiery sprzed lat trzech tysięcy, którą rozbija laskowe orzechy”. Ale to nie brak konsekwencji, to raczej immanentna cecha tej poezji, w której przecież przenikanie z jednej formy w drugą jest – jak już się rzekło – niezależną formą bytu. Nie sposób nie wspomnieć także roli pamięci, przy pomocy której autor wydziera zapomnieniu i śmierci dawno minione zdarzenia, twarze i gesty. Z równą urodą ukazuje południowo – wschodnie kresy Polski, jak i szkicuje portrety rodziców i braci. Równie złożone są w jego wyobraźni wrony i ryby, ucho igielne, serce i siekiera. Można nawet w tym miejscu powiedzieć, że nawarstwienie metaforyki animistycznej; ornitologicznej i ichtiologicznej, sprawia iż mamy w poezji Śliwiaka do czynienia z czymś w rodzaju lirycznego atlasu przyrodniczego. Wszystko to umieszczone w perspektywie wiecznych i niepodważalnie trwałych praw przyrody, które stają się nieomal prawami poetyki autora „Antygony wołyńskiej”. Wystarczy impuls, przeskok elektrycznej iskry, a już wyobraźnia – której podsunięto obraz odartej z mięsa sarniej czaszki – wyczaruje żywe, gotowe do ucieczki zwierzę. Jest więc wyobraźnia – obok Boga – jedynym stwórcą w poezji Śliwiaka. Można nawet powiedzieć, że imaginacja zaczyna, w sposób prześmiewczy konkurować z Bogiem, czasem i przestrzenią i dzięki uśmiertelniającej sile wiersza często rywalizację tę wygrywa. Często też szuka poeta w rzeczywistości tkwiącej w niej tajemnicy. Poprzez bystrą obserwację, uniesienie, iluminację, zdobywa w poszczególnych wierszach raz po raz przesłanki pozwalające mu przypuszczać, że ona rzeczywiście istnieje. Wie, że nigdy nie dotrze do jej istoty, tym niemniej zawsze będzie próbował. Sens leży właśnie w ponawianiu prób i autor „Rzecznych kamieni” – wnikliwy czytelnik Camusa – zakładając maskę Syzyfa toczyć wciąż będzie pod górę kamień. Taka jest droga poety, tak wygląda sytuacja poety drogi. To właśnie sam proces tworzenia jest dotykaniem tajemnicy. Co prawda tylko przez nieprzenikalne otoczki czasu i przestrzeni, ale zawsze lepsze to niż bezruch.

 

            Tadeusz Śliwiak, w ogniu wewnętrznej walki, w oczekiwaniu na, i w podchodzeniu istoty rzeczy, w szukaniu i zdążaniu, w niecierpliwym czerpaniu z czary miłości i smutku, stał się poetą, którego wiersze „smakują” jak stare dobre wino. Poeta – według autora „Okna” – jest jednak jak świeca. Powoli i bezpowrotnie, z każdym nowym utworem, spala się, popada w niebyt. Pozostaje tylko ciepło wierszy, które promieniują swoim jasnym światłem. Owa swoista entropia jest wielką wewnętrzną siłą sprawczą całej poezji autora „Igły”. I to nie przypadek, że tak często – obok kwiatów, drzew i chmur – sięga autor do zasobów leksykalnych przynależnych chemii i fizyce, że przywołuje procesy, które te dziedziny nauki opisują. Jego poezja drąży przecież istotę wszystkich rzeczy od strony zewnętrznych odnotowań i wyobrażeń, ale też sięga do samego wnętrza organizmów. Przygląda się poszczególnym organom, segmentom człowieka, zwierzęcia, natury. Oscyluje pomiędzy kropelką krwi, a czaszką martwej sarny, pomiędzy rybą w rzece a sokołem na niebie. A wszystko to, aby osiągnąć pełnię świadomości, by posiąść mądrość, by zaznać szczęścia. Tadeusz Śliwiak znalazł się na ścieżce, na której wcześniej znaleźli się Miłosz, Herbert i Różewicz…

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko