Nikifor

0
191

Karol Oczycha

NIKIFOR

 

„Szanowni Państwo! Jestem biedny, proszę serdecznie o jałmużnę, nie mam za co sobie kupić odzieży ani obuwia, a to co mam na sobie jest zniszczone. Również brak mi dostatecznego pożywienia – gotowanego nie jadam, gdyż jako opuszczony o wątłym zdrowiu, pożywiam się suchym chlebem. Jako głuchoniemy malarz samouk mam do sprzedaży własne obrazki. Proszę zatym o wsparcie w jakiejkolwiek formie, lub kupno moich obrazków, za co serdecznie Sz. Państwu dziękuję. Nikifor”. Z taką karteczką, napisaną bardzo starannym pismem, Nikifor Krynicki siedział na murku, zawsze w jednym miejscu, malował biednymi akwarelkami swoje obrazki i żebrał by dalej żyć.

Nikifor Krynicki, a właściwie Epifaniusz Derewniak urodził się w 1895 roku w Krynicy. Jego matka, bełkocąca i chora Rusinka Maria Derewniak, pracowała w Willi „Trzy Róże”, gdzie nosiła wodę dla gości. Prawdopodobnie ojcem Nikifora był Polak, legendarny Pan T., malarz i jeden z gości w Willi. O życiu Nikifora wiadomo niewiele. Był głuchoniemy, upośledzony, wychowany przez głód i nędzę. Być może cierpienie i bieda, które naznaczyły całe jego życie nadały kształt i wyrazistość jego twórczości.

Uczęszczał do powszechnej szkoły ruskiej, ale jej nie ukończył. Nauczył się tam czytać i pisać drukowanymi literami. Uważany za kalekę nie miał też przyjaciół, żył samotnie, w ogromnej biedzie.

Malował z niesamowitą wrażliwością, dobierając kolory w mistrzowski sposób. Postacie na jego akwarelach są uproszczone i schematyczne, jednak żadna z nich nie jest powtórzona dwa razy. Na swoich obrazkach tworzonych na małych kartonikach, Nikifor bardzo chętnie umieszczał sam siebie, za każdym razem jako inną osobę, namalowaną inaczej. Nikiforowskie zadumane postaci są unieruchomione, zamknięte w konturze, jakby trwały po za czasem.

Nie tylko autoportrety interesowały mistrza z Krynicy, malował portrety znajomych, fantastyczne rytmiczne pejzaże i architekturę, kapliczki, wnętrza domów i cerkwi, kościołów… Wzorował się ikonami, które mógł podziwiać w ciszy cerkwi, do których często chodził. Oddzielał kolory od siebie cienką, ciemną kreską, nieświadomie tworząc własny, rozpoznawalny styl. Jak ikony pisane były według niezmiennego kanonu, tak akwarele Nikifora powstawały zgodnie z jego regułą, której pozostał wierny do końca życia. Nikifor stworzył swój własny kanon, własny niepowtarzalny styl.

Nikifor interpretował rzeczywistość po swojemu. Z dziecinną naiwnością i wrażliwością wielkiego mistrza malował małe akwarele. Przez większość swojego życia tylko Nikifor znał wartość swoich obrazków. Nigdy żadnego nie oddał za darmo. Niezauważany, cierpliwie tworzył w odosobnieniu. To właśnie smutek i cisza przebijają się przez kolory Nikifora. Andrzej Banach w książce Nikifor napisał: „Opowiadanie artysty jest przecież opowiadaniem o nim samym. Nikifor był żebrakiem, żył na ulicy, malował w cudzej kuchni, walczył z chorobą i nędzą wcale nie po literacku, życie sprawiało mu cierpienia fizyczne. On miał prawo opowiedzieć o sobie, że poznał świat bez zbliżania się do drzwi, że drogę zobaczyć można nie podchodząc do okna. Jest w jego narracji prośba o pomoc delikatniejsza od najbardziej czułej techniki malarskiej i polska szczerość spowiedzi”[1].

Został odkryty w późnych latach trzydziestych przez ukraińskiego malarza Romana Turyna. Nie wiadomo co działo się z Nikiforem w czasie II Wojny Światowej. W latach pięćdziesiątych, dzięki ponownemu odkryciu przez Elę i Andrzeja Banachów, powoli zaczął zyskiwać na sławie. Banachowie opiekowali się Nikiforem oraz publikowali o nim artykuły. Oprócz ich Nikiforem zajmował się malarz Marian Włosiński, który w latach sześćdziesiątych został ustanowiony jego prawnym opiekunem.

Sławę mistrzowi z Krynicy przyniosła ekspozycja jego prac na indywidualnej wystawie w paryskiej galerii Diny Vierny. Chętnie kupowano akwarele Nikifora, organizowano wystawy w Amsterdamie, Brukseli, Hajfie, Jerozolimie, Baden-Baden, Frankfurcie, Bazylei, Rzymie, Wiedniu… Świat usłyszał o Nikiforze, nieznanym, niepozornym artyście.

Nikifor zmarł cicho, jak żył, 10 września 1968 roku w sanatorium w Folkuszu k. Jasła. Do końca życia malował, podpisując swoje akwarele, później rysunki, nazwiskiem Nikifor Matejko.

Skromny „Matejko” z Krynicy zostawił po sobie około 40 tys. obrazków, imponujący dorobek artystyczny. Konsekwencja i upór z jakim tworzył, pozwoliły mu na stałe wpisać się i zająć wysokie miejsce w malarstwie prymitywnym, a jego osoba i życie wciąż wielu fascynuje.

 


[1] A. Banach, Nikifor, Warszawa 1983, s 62.



     
     


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko