Krzysztof Lubczyński: O kinie, footballu i miłościach

0
170

Krzysztof Lubczyński


O kinie, footballu i miłościach


Pochwała z definicji należy się tym twórcom, którzy poza swoimi dokonaniami pozostawiają wspomnienia czy dzienniki. Stanowią one istotne świadectwo uzupełniające czasu w którym przyszło im żyć i tworzyć, nawet jeśli koncentrują się głównie na przeżyciach prywatnych. Zawsze coś z tła społecznego, obyczajowego, politycznego, środowiskowego wplącze się w tkankę najbardziej osobistych zwierzeń. Każde takie świadectwo jest tym cenniejsze, że wbrew pozorom i przekonaniu, że „teraz wszyscy piszą książki”, wcale aż tak wiele publikacji o takim charakterze się nie ukazuje. Nie pozostawili takich książek n.p. ani – że skoncentruję się na twórcach kina – W. J. Has, ani Stanisław Różewicz.

Nie wszyscy dają się też namówić na wywiady rzeki. Osobiście znam ważnych twórców, którzy konsekwentnie odmawiają dzielenia się wspomnieniami, najczęściej argumentując to przekonaniem o braku zainteresowania ze strony czytającej publiczności. Luki takie uzupełniają do pewnego stopnia monografie poświęcone artystom, n.p. ostatnio „Elka” o Elżbiecie Czyżewskiej, ale nawet najlepsza praca w tym gatunku nie zastąpi świadectwa samego bohatera, nawet świadectwa niezbyt interesujacego. Do szeregu takich wspomnieniowych publikacji dołączyły ostatnio „Miłości mojego życia” Stanisława Jędryki, reżysera filmowego, który przez kilka dziesięcioleci wyspecjalizował się w filmach i serialach dla młodzieży, przenosząc na ekran m.in. popularne pozycje literackiej klasyki młodzieżowej, „Wakacji z duchami”, „Stawiam na Tolka Banana”, „Do przerwy 0 – 1” („Paragon gola”), „Podróż za jeden uśmiech” czy „Wyspę złoczyńców”. Zwierzenia Jędryki o miłościach jego życia, którymi były jego matki (tak, tak, matki, a zainteresowanych w czym rzecz odsyłam do lektury), jego kobiety, piłkę nożną oraz jego filmy, napisane zostały językiem bardzo bezpretensjonalnym, prostym, w tonie szczerości, bez śladu środowiskowych fumów, ze skromnością utalentowanego rzemieślnika kina (za jakiego się reżyser uważa) a nie z megalomanią artysty. Jędryka opisał swoje śląskie dzieciństwo, swoją ścieżkę sportową (a dokładnie footballową), bardzo skromne, wręcz biedne życie chłopca, który nie pochodził ani z mieszczańskiego ani artystycznego, lecz z plebejskiego środowiska rodzinnego. W tle jest trudny i siermiężny czas dzieciństwa tuż powojennego i lata pięćdziesiąte ze studiami w łódzkiej szkole filmowej. A potem aktywność i przygody związane z przebijaniem się w świecie filmu, trochę anegdot, perypetie osobiste, miłosne, małżeńskie. Oto treść wspomnień Jędryki. Lektury godnej polecenia.


Stanisław Jędryka – „Miłości mojego życia”, Wyd. Prószyński i s-ka, Warszawa 2012

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko