Krzysztof Lubczyński: Llosa uczy literatury

0
91

Krzysztof Lubczyński

 

Llosa uczy literatury

 

Nie mam zaufania do szkół pisania. Co prawda z żadną nigdy się osobiście nie zetknąłem, ale sama już myśl, że za odpowiednią opłatą można znaleźć się w szkole, której zadaniem jest hodowanie pisarzy jak brojlery, budzi we mnie opór, powiedzmy – estetyczny. To nic, że takie szkoły pisania to głównie dojarki pieniędzy od ambitnych marzycieli albo snobów, które przy okazji dają czasem zarobić pisarzom i publicystom. W epoce, w której normą jest naiwny fantazmat zgodnie z którym każdy może być każdym („spełniajmy swoje marzenia”), byle tylko chciał i byle wyasygnował stosowną kwotę, to nic zaskakującego.Bo kto by tam zaprzątał sobie głowę prostą prawdą, że tak jak nie każdy może być każdym, tak nie każdy może być pisarzem, bo na przykład zwyczajnie jest w tej dziedzinie wybitnie, naturalnie niezdolny. Nie potrafię się już uwolnić od staroświeckiego nawyku myślenia o pisarstwie jako o imperatywie, który rodzi się w osobach wybranych przez Los, jako naturalnej predyspozycji wyobraźni i umysłu oraz umiejętności przetwarzania tej wyobraźni w SŁOWO.

Od tej abominacji czynię jednak wyjątek. Dotyczy on jednoosobowej szkoły pisarstwa, którą stanowi Mario Vargas Llosa w swoich „Listach do młodego pisarza”, wydanych w tym roku przez krakowski „Znak”. Wielki pisarz peruwiański, laureat Nagrody Nobla 2010, twórca słynnych „Rozmów w katedrze”, „Miasta i psów”, „Pantaleona i wizytantek”, „Pochwały macochy”, „Ciotki Julii i skryby” serwuje szkołę wyborną, a jednocześnie bezinteresowną, nie zobowiązującą do udziału w pisarskim wyścigu szczurów.

Jak napisał sam Llosa we wstępie, „Listy” „nie są podręcznikiem sztuki pisarskiej”. Nie są też zbiorem autentycznych listów do realnie istniejącego, konkretnego młodego pisarza. Są one tylko formą, w którą Llosa ubrał swoje rozważania na temat natury pisarstwa i poszczególnych jego wymiarów, takich jak zagadnienia stylu pisania, narracji, pisarskiej przestrzeni, czasu, poziomu realności i innych kwestii związanych z „alchemią” tego rzemiosła i tej sztuki.

Rzecz jest pasjonująca, a klarowność i kartezjańska komunikatywność jaką w swojej anatomii pisania prezentuje Llosa godna jest najwyższego podziwu.

I choć Llosa nazwał swoją książkę „autobiografią”, to jest to jedynie znakiem jego niebywałej skromności ludzkiej i artystycznej. Nie ma w niej bowiem nawet śladu miłości własnej, narcyzmu czy megalomanii. Egzemplifikacje do swoich wykładów – tak też można nazwać te „Listy” – czerpie Llosa wyłącznie z cudzej prozy, z Faulknera, Kafki, Bierce’a. Hugo, Flauberta. Prousta, Carpentiera i wielu innych, dając przy okazji okruchy historii literatury.

 

Mario Vargas Llosa – „Listy do młodego pisarza”, przekł. Maria Szafrańska-Brandt, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko