Krzysztof Lubczyński rozmawia Z ANDRZEJEM SEWERYNEM

0
259

 

Krzysztof Lubczyński rozmawia Z ANDRZEJEM SEWERYNEM – aktorem Comedie-Francaise w Paryżu, dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie –

 

 

ANDRZEJ SEWERYN:


– Teatr jest miejscem wymiany myśli

 

 

 

 

 

 

– Na przyszły sezon, 2012/2013 przypada setna rocznica powstania Teatru Polskiego. Zapowiedział Pan wystawienie ”Dziadów”, „Irydiona”, „Nocy Listopadowej”. Czy te plany repertuarowe są aktualne?

 

– Oczywiście podtrzymuję te plany. Będzie to sezon, w którym w naszym teatrze będzie w niemal stu procentach repertuar polski.

 

– Na jaką publiczność liczy Pan przede wszystkim? Czy na koneserów teatru, czy na przykład na młode pokolenie które jest szansą na podtrzymanie kodu naszej kultury?

 

Teatr jest sztuką elitarną. Nie jest telewizją przed której ekranami zbierają się miliony widzów. Nie jest też internetem. Jest skromnym elementem edukacji narodowej – w najszerszym tego słowa znaczeniu. Podkreślam słowo „skromnym”. Dwieście osób na sali to nic w porównaniu z milionami widzów telewizji. Mimo to poważnie myślę o udziale mojego teatru, Teatru Polskiego w narodowej edukacji. To jest niezbędnie potrzebne nie tylko młodym, także starszemu pokoleniu. Procesy powiększania się przestrzeni powszechnej bezmyślności dotykają wszystkich pokoleń. Nie są to tylko procesy polskie, także ogólnoświatowe. W odpowiedzi na nie trzeba robić to, co radził Wojciech Młynarski, czyli robić swoje. Cieszę się, że do Teatru Polskiego przychodzi także młodzież. Na poprzednim spektaklu „Cyda”, rzeczy niełatwej dla współczesnego widza, była prawie sama młodzież.

 

– Obejmując dyrekcję teatru wyraził Pan tą decyzją optymizm co do perspektyw tej dziedziny sztuki. Tymczasem Piotr Fronczewski powiedział swego czasu, dość już dawno, że „z teatru uleciał duch”. Podziela Pan tę pesymistyczną diagnozę?

 

– To nic nie znaczy. Z jakiego teatru uleciał duch? W ogóle z teatru? Czy z Ateneum, w którym Piotr pracuje? Czy z Teatru Polskiego sprzed kilkunastu lat kiedy dyrektorem był Kazimierz Dejmek. A może dziś z Narodowego Jana Englerta albo z teatru Krzysztofa Warlikowskiego? Myślę, że Piotr mówił o teatrze, który znał, który go otaczał. Wiem, o czym mówił, bo też znałem taki teatr. Istnienie ducha zależy wyłącznie od tego, kto w nim tworzy.

 

– Wiem, że był Pan przywiązany do polskiego modelu aktora- inteligenta. Profesor Marian Wyrzykowski mówił, że aktor to przede wszystkim głowa. Czy nadal jest Pan przywiązany do tego modelu?

 

– Profesor Jan Kreczmar mówił, ze aktor nie powinien być zbyt inteligentny, bo jak będzie za dużo wiedział, to będzie źle grał. O wielkim Janie Kurnakowiczu mówiono, że nie należał do wielkich intelektualistów, ale był wielkim aktorem, godnym, najlepszych scen świata. Nie mniej uważam, że teatr jest miejscem wymiany myśli. W PRL władza przywiązywała do niego wielką wagę, walczyła by był na jej usługi, a my walczyliśmy by wyrwać jak najwięcej wolności w teatrze. Czy dziś model teatru i roli aktora, o których pan wspomniał są aktualne?…. Myślę, że w jakimś stopniu tak. Przynajmniej mnie bardziej interesuje teatr jako miejsce dialogu społecznego i wymiany myśli niż teatr, w którym chodzi tylko o pieniądze…..

 

– A co z oddziaływaniem na widza, czarowaniem publiczności przez aktora, tym wymiarem psychologiczno-emocjonalnym tego zawodu?

 

To jest zawsze tajemnica, ale myślę że im aktor bardziej jest przygotowany zawodowo, warsztatowo tym większą ma szansę czarowania publiczności. Rzecz w tym, że aktorzy często nie wiedzą jak i w jakim stopniu oddziałują na widzów. Mnie się tez zdarzało, że słyszałem od widzów, że wprowadzałem ich w jakiś trans, podczas gdy ja tylko starłem się dobrze wykonywać swój zawód, dobrze grać rolę i podawać tekst. Takie stany maja swoje rodło w jakichś tajemniczych procesach psychicznych, które zależą od wrażliwości widza, aktora, od sytuacji, od miejsca, od kontekstu historycznego. Zdarzają się sytuacje, gdy mamy podejrzenia z przedstawieniem „ukrytym”, schowanym pod tym co na wierzchu.

 

– Zaskoczyło mnie to, co mówił Pan o różnicach między aktorstwem polskim a doskonale Panu znanym aktorstwem francuskim. Stwierdził Pan, że francuskie jest bardziej impresyjne, nie podlegające regułom w takim stopniu jak polskie. To zaskakujące biorąc pod uwagę francuski racjonalizm, tradycje systematycznej prac, a z drugiej strony polskie tradycje improwizacji romantycznej…

 

Mimo, że Francja jest rzeczywiście uważa się za kraj racjonalistów, gdzie ojcem ich świadomości ma być Kartezjusz, nie znalazłem żadnego kanonu, zbioru zasad uprawiania tego zawodu. Za siłę aktorstwa, podobnie jak za siłę szkolnictwa teatralnego – uważa się tam różnorodność i wielość stylów teatralnych. Język porozumiewania się ludzi sceny francuskiej nie jest tak precyzyjny jak analogiczny język w teatrze angielskim.

 

– Czy fakt, że obok kierowanego przez Pana Teatru Polskiego działają, w Warszawie i Krakowie dwa teatry mające w nazwie Narodowy jest dla Pana jakimś punktem odniesienia?

 

Odnoszę się z wielkim szacunkiem do pracy i dokonań Jana Englerta w warszawskim Narodowym, którego sympatią się szczycę. Wiem, że dla niego punktem wyjścia jest dobra literatura i wysoka jakość przedstawień. Robi to wspaniale, choć nie umiem w pełni odczytać linii repertuarowej jego teatru. Co do mnie, to chcę wystawiać przede wszystkim literaturą polską, starać się o dobrą jakość przedstawień i utrzymywać kontakt ze wschodem, czyli Ukrainą, Białorusią, a także Litwą, Łotwą i Estonią, które będą pewnym kierunkiem naszych poszukiwań.

 

– Przez ponad trzydzieści lat mieszkał Pan we Francji. W poświęconej Panu książce Teresy Wilniewczyc pojawia się cytat z pisarza Andrzeja Bobkowskiego o Francuzach, jako ludziach „nie mających pędu do osiągnięcia niemożliwości” i mających „fenomenalnie rozwinięty, a tak trudny u nas do osiągnięcia zmysł życia bez ideału i bez iluzji”. To jakby kontrastuje z tradycyjnym wyobrażeniem o Polakach. Jak Pan znajduje Polskę po tylu latach spędzonych we Francji?

 

–  Zbyt krótko tu jestem, by oceniać. Poza tym im jestem starszy tym mniej mam w sobie pewności i z tym większą ostrożnością mówię o świecie. Zacytowana formuła Bobkowskiego w dużym stopniu stosuje się do mnie, bo w wieku ponad sześćdziesięciu lat zdecydowałem się prawdopodobnie – to jeszcze nie jest przesądzone – opuścić Francję i zacząć nowy rozdział życia w Polsce. W roli dyrektora teatru, a to oznacza być może także próbować „osiągać niemożliwe” i iść za złudzeniami, iluzjami, za jakimś ideałem. Nie robię tego dla pieniędzy ani sławy, lecz dla przysłużenia się światu z którego wyszedłem i któremu dużo zawdzięczam. Chcę mu więc coś oddać.

 

– Wspomniał Pan, że w związku z nasza obecnością we wspólnej Europie widzowie zachodni powinni poznać kanon literatury polskiej. Czy to realne, zwłaszcza w kontekście przekonania o hermetyczności polskiej literatury romantycznej i neoromantycznej, stanowiącej koronę tego kanonu?

 

– To jest właśnie ten idealizm 65-letniego młodego człowieka. Na pewno w Polsce jest lepsza znajomość literatury zachodniej, w tym szczególnie francuskiej, niż polskiej na Zachodzie. Uważam jednak, że zamiast zajmować się duszą Francuzów, którzy zdaniem niektórych nie są w stanie pojąć polskiej literatury, powinniśmy się zając bardziej sobą, bo i u nas pojęcie tej literatury też nie jest powszechne. Pamiętajmy też, że pewien stopień nieprzetłumaczalności działa w obie strony. Mylą się ci, którzy uważają, że Molier jest tak łatwo przetłumaczalny na język polski, że jest tak prosty. Tam jest wiele subtelności, kontekstów niezrozumiałych dla cudzoziemca bez głębokiej znajomości kultury francuskiej. Niezrozumiałych nawet dla ludzi teatru. Traktowanie Moliera jako autora błahych komedyjek jest dowodem niewiedzy Czy to jednak znaczy, że nie powinniśmy się do niego zbliżać, starać się zrozumieć jego widzenie człowieka i życia? Ta wiedza może się nam przydać, podobnie jak Mickiewicz może się przydać Francuzom.

 

– Należy Pan do nielicznych aktorów przywiązujących tak wielką wagę do świadomości zawodowej, do podbudowy intelektualnej. Tymczasem bardzo wielu aktorów odżegnuje się od tego i traktuje swój zawód czysto użytkowo…

 

– Odniosę się do tego przywołując znaną frazę: „Róbta tak dalej”.

 

– Jest Pan również pedagogiem, profesorem teatru we Francji, przy Theatre National du Chaillot i Ecole National Superiere. Jaki jest Pana stosunek do młodości w teatrze, zarówno na scenie jak i na widowni?

 

W przeciwieństwie do jednego z moich znakomitych kolegów nie uważam, że młodość ma zawsze rację. Nie uważam też, że młodość to jest coś samo w sobie dobrego albo złego. Nie czepiam się kurczowo młodości. Nie zawsze też młodość jest rewolucyjna. We Francji akurat młodzież jest obecnie konserwatywna, bardziej niż starsi. Na pewno nie powinniśmy gubić kontaktu z młodymi, ale pod warunkiem wzajemności, że oni nie będą gubić kontaktu z nami. Często mówi się, że młodzi robią inny teatr niż starsi. Ale jeśli się zobaczy na naszej scenie na przykład takich młodych aktorów jak Paweł Krucz, Magda Kurzak czy Lidka Sadowa, to o jakich „młodych” mówimy?! To są po prostu już bardzo dojrzali aktorzy, z którymi mam pełny kontakt.

———————————————————-

ANDRZEJ SEWERYN – ur. 25 kwietnia 1946 w Heilbronn w Niemczech – aktor teatralny i filmowy, reżyser, pedagog. Absolwent PWST w Warszawie (1968). W latach 1967-1979 aktor Teatru Ateneum w Warszawie. Od 1980 r. we Francji, aktor teatrów francuskich. W 1993 roku, jako trzeci cudzoziemiec w historii teatru francuskiego zaangażowany do jednego z najbardziej prestiżowych teatrów na świecie – Comédie-Française. Od 1 stycznia 2011r dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie..

W 1968 roku aresztowany za produkcję i kolportaż ulotek przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Spędził kilka miesięcy w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Związany z Komitetem Obrony Robotników.

Odznaczony m.in.: 1994 – Order Sztuki i Literatury Francji, 1999 – Narodowy Order Zasługi Francji, 2006Złoty Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis 2006Legia Honorowa Republiki Francuskiej, 2009 – Nagroda Specjalna im. Zbyszka Cybulskiego (odmówił jej przyjęcia z powodu niezgody z uzasadnieniem werdyktu jury).

Niektóre role teatralne w Teatrze Ateneum: Jakub w „Głupim Jakubie” T. Rittnera (reż. J. Świderski 1970), Szatow w „Biesach” F. Dostojewskiego (reż. J. Warmiński 1971), tytułowy „Don Carlos” F. Schillera (reż. M. Prus 1972), Hans w „Kuchni” A. Wespera (reż. J. Warmiński 1972), Trieplew w „Mewie” A. Czechowa (reż. J. Warmiński 1977), Saint Just w „Thermidorze” St. Przybyszewskiej (rez. J Kaliszewski 1978). Liczne role w teatrach Europy Zachodniej, n.p. w „Mahabharacie” Petera Brooka, a także na deskach Comedie Francaise. Niektóre ważne role filmowe: Maks Baum w „Ziemii Obiecanej” A. Wajdy (1974), Ziembiewicz w „Granicy” J. Rybkowskiego (1977), Marek w „Kung fu” J. Kijowskiego (1979), Adam w „Dyrygencie” A. Wajdy (1979), Wirski w „Człowieku z żelaza” A. Wajdy (1981), Bourdon w „Dantonie” A. Wajdy (1982), Robespierre w „Rewolucji Francuskiej” R. Heffrona i R. Enrico (1989), Hebrard w „Indochinach” R. Wargnier (1992), Scherner w „Liście Schindlera” S. Spielberga (1993), Sędzia w „Panu Tadeuszu” A. Wajdy (1999), Jeremi Wiśniowiecki w „Ogniem i mieczem” J. Hoffmana (1999), prymas Wyszyński w „Prymas. Trzy lata tysiąca” T. Kolarczyk (2000), Rejent w „Zemście” A. Wajdy (2002).

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko