Z Lotu Marka Jastrzębia
Łzawe gulgoty zgorzkniałego idioty
Są ludzie żyjący bezrefleksyjnie. Starają się nie pamiętać o wstydliwej historii, unikać tematów wywodzących się ze spróchniałego czasu, nie poruszać zagadnień wartych dla mnie wywalenia na śmietnik, dla nich – tokowania. Przeszłość, do której powracają, jest dla nich stale ucieszna. Z entuzjazmem wspominają PRL. Mówią, że tam to dopiero były jaja! Tam to dopiero się działo!Nie to, co teraz! I zrywają boki i po raz setny tarzają się z radości oglądając „Misia”, „Rysia”, Klosa, czterech pancernych i rozmaite „Alternatywy 4”nie widząc, że to samo mają za oknem.
Kto pamięta tamte dni, musi patrzeć na nie w sposób realny. Pozbawiony przesadnego idealizowania. Z konsekwencją i bez upiększeń przekazując młodym pokoleniom liczne obrazy tego, jak to drzewiej bywało. Ku przestrodze. Choćby, jak bywało w temacie „zaopatrzenie”. Co dowieźli, co rzucili, co było za dewizy, a co spod lady, lub jedynie dla wybranych. Co, komu i za co dawano w nagrodę. Jakie przywileje oczekiwały lojalnych. A co się otrzymywało na kartki, a przejściowe trudności z dostawą czegokolwiek? I te partyjne wyjaśnienia, dlaczego nie ma. Kto winien. Braki zwalane na wrednych imperialistów, zaplutych karłów reakcji. To ich knowania, zakusy i diabelskie podszepty wprowadzały ferment w naszą piękną, socjalistyczną gospodarkę.
Kto pamięta ów zgrzebny czas, kto przypomina sobie, o co szło w Gdańsku, w Stoczni, jak rozpaczliwie i nadaremnie wołano o zniesienie dysproporcji w podziale dóbr, kto pamięta, z czym wtedy walczono i jakie były tej walki ofiary, choćby w Kopalni Wujek, w Radomiu, Poznaniu, Gdańsku, ilu wartościowych ludzi zginęło, straciło pracę, dobre imię, ilu zmuszono do emigracji, do bycia gołym i niewesołym, a ilu obecnych ludzi pumeksowego honoru trzyma się nieźle i do teraz skutecznie miga się od odpowiedzialności, do teraz pęta się po naszym życiu, temu do śmiechu nie jest.
Każdy, kto o tym wie, zdaje sobie sprawę, że jest, jak było: nadal nie ma sprawiedliwości, wciąż są równi i równiejsi, kwitnie dyletanctwo, miernota i chałupnicze metody naprawy kultury, nauki, służby zdrowia. Dalej pleni się pogarda dla człowieka, szerzy łapówkarstwo, arogancja i administracja. Obłuda, przemoc i fałsz są zjawiskami coraz częstszymi, wzrasta społeczna frustracja, rozczarowanie, agresja i zniechęcenie, a bieda ściga się z nędzą. Po staremu jesteśmy zastraszeni, boimy się samodzielnie myśleć, wyrażać własne zdanie, obawiamy się zawistnych kreatur z politycznego świecznika, donosicieli, oszczerców, wazeliniarzy wyrastających jak grzyby po morowym deszczu, wydobytych z nicości, z rynsztoka, a boimy się z przyczyn ekonomicznych, czyli zostało wszystko to, co miało zniknąć.
To przecież faty, a z faktami nie ma sensu się spierać. Tym bardziej – retuszować. Lecz, moim zdaniem, nikt nie tęskni za PRL, tylko za zmarnowaną młodością i zaprzepaszczonymi nadziejami.
*
Charakterystyczną cechą obalonego systemu było kłamstwo. Już w cynicznej nazwie: Polska Rzeczpospolita Ludowa, zawierały się trzy nieprawdy. Polska nie była tym krajem, o którego niepodległość walczyli nasi przodkowie. Jak inne, wcielone do sowieckiego systemu niesprawiedliwości społecznej, była podbitym państwem. Nie należała do republik, ponieważ ta forma społecznego przymierza powstaje w wyniku wolnych wyborów, a wolne głosowanie stanowiło fikcję. Nie miała nic wspólnego z ludem, gdyż lud traktowano instrumentalnie. W zależności od politycznych i ekonomicznych potrzeb, władza albo nadawała ziemię (reforma rolna), albo ją odbierała, organizując groteskowe latyfundia zwane Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi, a chłop nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Do chwili rozpadu obozu przyjaciół miłujących pokój, nasz kraj nie był państwem demokratycznym, prawo zaś nie służyło ochronie interesów społeczeństwa, lecz politycznym interesom grupy sprawującej władzę.
*
Za czasów Antoniego Słonimskiego mówiło się: ”powraca nowe”. Kiedyś? Ejże: nie kiedyś, ale i TERAZ tak , bo powracające nowe mamy wciąż. Stale i na każdym kroku widzimy efekty reformatorskiej dreptaniny. Możemy być dumni: skompromitowane kadry poprzedniego ustroju są godnie zastępowane przez obecne. Jesteśmy zafascynowani pozorami, blichtrem, zmodyfikowanym uprawianiem pustosłowia, poruszaniem tematów zastępczych, podczas gdy te, które należałoby rozwiązać od razu, natychmiast i radykalnie, zatruwają nam rzeczywistość. Powraca nowe. Jeszcze nieoficjalnie, powoli, jak tuwimowska Lokomotywa, cichcem i bocznym torem, lecz już nadjeżdża, dymi i smoli.
*
Dokucza nam amnezja. Nie pamiętamy, że sprzeciwy społeczne lub rewolucyjne zamieszki, zrodzone ze społecznego niezadowolenia, są z początku usprawiedliwione buntem głodnych, protestem kierowanym przez ludzi prawych, o czystych rękach i szlachetnych intencjach. Nie pamiętamy, że przeradzają się w obywatelską desperację. Lecz gdy się rozszerzają tak, że nie można nad nim sprawować kontroli, uaktywnia się demagogiczny szlam i z kanałów wynurza się ferajna zwolenników każdej idei, której nie chodzi o prawo do chleba, lecz o prawo do bezkarnej grabieży.
*
Problem w tym jednak, że młodych pokoleń nie obchodzi, jak było kiedyś. Dla większości współczesnych ludzi liczy się bieżąca chwila, wszelkie więc przypominanie o przeszłości traktowane jest jak …w tytule. Wolą budować od podstaw niszcząc po drodze nawet to, co było dobre i nie wymagało gruntownych zmian.