Krzysztof Suchomski
Jej Wysokość Kultura (2/3)
Przeciwnicy wynoszenia sztuki na piedestały powołują się na jej demokratyzację i na rewolucję obyczajową. Dawniej głowy państw przyjmowały na swoich pokojach Haendlów, Paganinich i Horowitzów, teraz wolą ugaszczać Jacksonów i Rolling Stonesów. Kiedyś pierwszą damę Francji można było oglądać na premierach przedstawień operowych, dziś – w albumie z damskimi aktami. Czy nobilituje to do rangi sztuki kalendarze “z gołymi babami” i czy obwieszoną nimi kabinę TIR-a można nazwać galerią? – tego Tata Adasia jeszcze nie rozkminił.
Gdzieniegdzie głosi się powrót sztuki do jej użytkowego charakteru. Powrót, bo kiedyś takie funkcje pełniła. Może i jest w tym coś – duma Tata Adasia – bo weźmy choćby muzykę. Ile z szacownych, grywanych w filharmoniach kompozycji powstało “na zamówienie” mecenasów świeckich czy duchownych? Ile z nich bywało grywanych do kotleta władców albo w salonach bogaczy przy herbatce? Większość utworów muzycznych powstawała dla rozrywki. Może niekoniecznie jeszcze masowej, ale zawsze rozrywki. Nie mówiąc już o tej muzyce, która była wprost i bezwstydnie pisana (o zgrozo!) do tańca. Czy dla idei komponowano, czy dla brzęczącej monety?
Kim byliby dziś słynni artyści sprzed wieków? Komponowaliby przeboje? Muzykę filmową? Kręcili reklamówki? Budowali scenografie do filmów? Pisali scenariusze lub dialogi do seriali? Klepaliby biedę czy robili kasę? Co wybrałby mały Mozart (a właściwie jego rodzice)? Szkołę muzyczną czy występy w Mam talent lub Idolu? Można się nad takimi dylematami głowić, podelektowawszy się, wzorem Taty Adasia, przekozacką sztuką Paula Barza Kolacja na cztery ręce. I znów wraca pytanie, czy lepiej wisieć u pańskiej klamki, liczyć na mieszek mecenasa, czy zdać się na wyrok kciuka rynku?
„Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej” – takim manifestem rozbawił Tatę Adasia jeszcze w latach siedemdziesiątych Stuhr Starszy[1]. Prorok? Dziś śpiewać faktycznie może każdy, komputerowi magicy poprawią wszystkie niedoróbki. Jest demokracja, wolny rynek i do śpiewania niekoniecznie wyszkolony głos jest nieodzowny[2].
Tego przecież chcieliśmy. Otwarcia na nowy świat, na komercyjne trendy, na masową kulturę. Do Europy, do Ameryki, do Hollywood, do globalizacji, do anten satelitarnych, do magnetowidów i kaset video, do Rambo III, Rocky V i American Ninja VII. Już nie pamiętacie?
Dzień przed rewolucją
… wiatr z zachodu, wind of change, zapach wolności i dobrobytu, pieriestrojka, gorbaczow z pomidorem na głowie, nadzieja, optymizm, blask w oczach, skrzydła u ramion, nocne rozmowy o przyszłości… nie byliście na kingsajzie? idźcie koniecznie, mają przerobić apollo, będzie nowoczesna aparatura, w olimpii byłem na seansie video, bilety po dwanaście, kupa wiary, leciała akademia policyjna i mechaniczna pomarańcza, niezłe jaja… sutherland? to ten śmieszny, co grał w mashu sokole oko, tey w operze? nie uwierzysz, byliśmy, skąd bilety? cudem, super występ, symboliczny, zapamiętamy na lata… ale magnetowid lepiej mieć swój, który lepszy sanyo czy jvc? głowica jest ważna, i przewijanie, taśmy tdk czy panasoniki? jedne i drugie, uważaj na adachi, najlepiej się wymienić, bo długo nie pochodzą, najlepsze są maxelle i basfy, patrz na oznaczenie, im więcej liter przed cyframi, tym lepsza jakość, do filmów lepiej kupować dwieście czterdziestki, dwa filmy wchodzą i mają luz, nie wkurwiasz się, że ci się dwie minuty przed napisami taśma kończy, do programów starczy sto osiemdziesiątka… widziałeś, jak staszek łazienkę zrobił? włoskie płytki, lustra, zabudowane szafki, wszystko pod kolor, bajer… ubek pyta, ile wydrukowaliście tych planet śmierci, tyle ile prawo zezwala, sto sztuk na prawach rękopisu, śmieje się i mówi, a ja słyszałem, że dwa tysiące, słyszeć sobie mógł, ale dowodów nie ma, patrz pan, czego to ludzie nie wymyślą, ja widziałem tylko sto i na tyle jest rachunek z drukarni, a byłeś w tym nowym antykwariacie? na deptaku?… takich się teraz nie nosi, teraz się nosi takie duże, takie, jak mają na filmach, widziałeś, co ona ma na sobie? ta biała z nadrukiem ładniejsza, będzie pasować, jak dla pana dwadzieścia osiem, dobrze mi w tym? szykownie, tylko spodnie teraz nie pasują, to by trzeba też nowe do kompletu… targowiska na osiedlach, już nie targowiska, mini bazary, budki, kontenerki, jasnoniebieski dżins, marmurki dawno niemodne, kochana… jaki tam nowy, stary, już pół roku go mam, a mój jest wodoszczelny i jak tu nadusisz, to wyświetla datę i dzień tygodnia, to jest nic, szwagier kupił lepszy, sześć melodyjek do wyboru… wypożyczalnia kaset na targowisku, wymieniasz sztuka za sztukę, opłata dwa tysiące od sztuki, oddajesz, facet sprawdza, trzy ruchy, wysunięcie z pudełka, podniesienie klapki, rzut oka na taśmę, czy nie zarysowana, nieprzewinięta taśma to grzech przeciw video etykiecie, w porządku, wybierasz następną… tabor do vaccaras? czytałem, jurek przywiózł z niemiec prawdziwą angielską herbatę, mówię ci, smak, aromat, w ogóle nie ma porównania… można zakładać spółki, ciekawe czasy, spółki to złodziejstwo, panie, jakie tam złodziejstwo, trzeba iść do przodu, świat będzie nasz, polak sobie wszędzie poradzi, człowieku, lepszy gram handlu niż kilo produkcji… opisy na paskach przylepianych na kasecie, wypisane maszyną do pisania budzą większe zaufanie, są i wykaligrafowane pisakiem, zdarzają się nabazgrane plebejskim długopisem, takie nie budzą zaufania, na domowy użytek warto tytułować literami samoprzylepnymi, dobrze się prezentują na półce… z importu, bęben na pięć kilo, ładowane od góry, nie masz pojęcia, kochanie, jak cicho chodzi, będzie osiem osób, może zrobię pizzę? znowu? ostatnio była… andrzej kupił w anglii kamerę, balety były i jacek się z nią wypierdolił, jakaś część w środku pękła, dzwonił do serwisu, przyślą w ciągu dwóch tygodni, będziesz na polconie? nie wyrobię, w przyszłym tygodniu jedziemy po towar… mają prawdę o czarnobylu powiedzieć, wierzysz w to, że ci, kurwa, prawdę powiedzą? telewizja kłamie, no tak, ale wałęsę pokazali przecież… masz coś nowego? autostopowicz, widziałem, tożsamość bourne’a, widziałem, zabójcza broń, jasne, że widziałem, przełęcz kasandry, słyszałem, może być, terminator, no co ty? ile razy można? cannonball? która część? trójka? no nie, popłuczyny, top secret? widziałem, ale z trzeciej kopii, kolory uciekały, jak masz dobrą kopię, to weź, a co jest drugie? ślepa furia, nie widziałem, dobre? z kim? z hauerem, no to przynieś, jarek ma nowe kasety, sześć filmów, spotkamy się o ósmej, kup jakiś browar… jak masz rachunek, to na granicy ci merwersztojer zwrócą, po co ci język, masz ręce, w interesach zawsze się dogadasz, noc w maluchu w berlinie zachodnim, kudamm, moabit, zegarki jednorazówki i zapalniczki reklamówki na wagę, dziewięć godzin na granicy, płyty dvd oglądałem, przywiozłem nowego collinsa, skopiuj mi na kasetę… pogadaj z nim, jego matka jest notariuszem, zarejestruje nam spółkę bez kolejki, na telewizorach możesz wyjść różnie, japończyki są drogie, goldstary i royale to szajs, co trzeci nawala, chłopaki już popłynęli na gwarancjach, samsung ujdzie w tłumie, dwadzieścia jeden cali, nasycenie dobre, automatyczne programowanie, wszystko regulujesz z pilota, po koszulki najlepiej do łodzi, prosto z kontenera, ale musisz tam być od samego rana, żeby coś załapać… w dziecinnym położymy tapetę z misiami, kup dolary w kantorze, penaten się kończy i oliwka johnson, mąż magdy wszystkie meble do pokoju sam zrobił, może byś też się wziął za coś pożytecznego? trzeba było za stolarza wyjść, nie za inteligenta… dogadają się z solidarnością? panie, przecież muszą się w końcu dogadać, widzisz pan, co się dzieje, tego się już nie da zatrzymać, ile pan chce czynszu za to?… dołożysz się do następnej? a kalinkę piłeś? lepsze niż nasza berbelucha, ale do smirnowa się nie umywa, to jest nietłukące szkło, możesz upuścić i się nie rozbije, cola nasza? nie, prawdziwa, stamtąd, do wódki najlepszy jest kisiel, w obydwie strony tak samo smakuje, maciek ma taką książkę, sto przepisów na drinki, no to polej… mają jakieś cieki wodne i przez to choruje, radiesteta im sprawdzał, różdżką czy wahadełkiem? ela mówiła, że chodził z wahadełkiem i potem im wszystko wyrysował co i gdzie, ile dała za to? nie wiem, zadzwoń… nic się nie dzieje, weź przewiń trochę na szybkich, nie wyłamałem płytki i ktoś nagrał mi na filmie kawałek dziennika, a ten stary mistrz taki niepozorny, przygarbiony, pisz wymaluj jaś nie doczekał, więc tamci w śmiech, ten największy podchodzi na pewniaka i chce mistrza złapać za kaftan, a tu nagle dostaje nasadą w splot, a potem mavashi-geri, piękna akcja… alchemy? pewnie, że dobre, ale made in japan purpli, nie było lepszej koncertowej, ma wejście diodowe i na chincha, i z boku na słuchawki, to co, że masz do szesnastu tysięcy herców na wzmacniaczu, jak głośnik ci tego nie przeniesie, bo ma góra do trzynastu, patrz lepiej na dynamikę, a sony ma świetne basy, ale tnie wysokie… podobno się dogadali, wybory zrobią? nie wierzę im, pewnie znów oszukane, co się tak opierdalasz? weź polej, a mury runą, runą, runą, słyszałem, że marillion ma znów przyjechać, bez fisha? to już nie to… i taką ładną bluzeczkę jej kupiłam, bo butów nie było, straszny kicz te barbie, ale co zrobisz, jak ci dzieciak beczy, że wszystkie mają, z chłopakami łatwiej, kupisz samochodzik i spokój… spotkamy się u waldka na satelicie, wideoklipy fajne są, wczoraj leciał jacksona thriller, zrobiony obłęd, zupełnie jak film, a na rtl western, hande hoch! woła szeryf do indianina, normalnie lałem, screensport, tour de france i nba, nie do wiary, ale tam grają, człowieku, co ci murzyni potrafią, to się w pale nie mieści… xybots? nie znam, na commodore, czy na atari? platformówka? nie, strzelanka, wolę platformówki, gram we flimbo od dwóch tygodni, nie mogę dojść do trzeciego poziomu… facet, genesis to dinozaury, ford capri, ośmioletni? odpuść sobie, rzęch, no i nic nim nie przewieziesz, jakby co, tak? a maluchem niby co przewieziesz? no tak, ale mało pali, części masz za grosze i każdy ci go naprawi – i wtedy bond, i ten drugi zaczęli się napierdalać meblami, okładali się tak ze dwie minuty, potem bond chwycił taką metalową statuetę i jeb tamtego w łeb, aż rzeźba na pół pękła – musiał być odlew, bo jakby było kute, to by za cholerę nie pękło…
No to mamy. California über alles. Britney Spears zamiast Demarczyk, Dan Brown za Sienkiewicza. Skalifornizowane radio nie męczy wrażliwych uszu słuchaczy Beethovenem, Ravelem czy Milesem Davisem – modni dziś jak hejnał z Wieży Mariackiej. Radio pieści wydelikacone zmysły pogodnym popem i skocznym hip hopem. I mamy już własnych, na słowiańskich hamburgerach wyhodowanych Kalifornijczyków. Kolejne klony Barbie i Kena pląsają na parkietach, a czasem i na łyżwach, szczerzą się do nas radośnie ze wszystkich ekranów i billboardów. Nowy wspaniały świat. Hurrraaa!!!.
Wysoka? Wysublimowana? Elitarna? – nakłada Tata Adasia różne przymiotniki na rzeczownik “kultura”, żeby sprawdzić, jak na niej leżą. A może masowa? Popularna? Rynkowa? Choć chyba nie w słowach rzecz, a w odczuciach? Ale trza je jakoś określić (więc jednak słowa), bo nie potrafimy się komunikować inaczej, nie umiemy przekazać czystych uczuć w pełnej skali i barwie, używamy narzędzia, a ono chociaż doskonałe, nie w każdym przypadku, jak widać, wystarczające.
– Jak tu kulturę zdefiniować, by zadowolić tych z lewa i tych z prawa? – trapi się Tata Adasia. – Jedno słowo, a tyle z nim roboty.
I przypomina mu się, że nie on pierwszy ma taki kłopot ze słowami. “To ogromnie trudno zmusić jedno słowo, by tyle znaczyło – powiedziała Alicja, popadając w zadumę” – tłucze mu się pod czaszką. I trochę z tym raźniej.
W czym różnica? W emocjach? W głębi przeżywania? Tak śmiałej tezy by Tata Adasia nie ryzykował. Zapewne niejedna nastolatka przeżywa Stachursky’ego głębiej niż on Strawińskiego. Może w jakości? Hmm… Czy wolno komuś uzurpować mniemanie, że myśli i odczucia towarzyszące mu w trakcie kontemplacji dzieła sztuki są wyższe lub bardziej wartościowe od myśli i uczuć innych?
Nie ma skali, nie ma miary, w sejfach Sevres żaden wiekowy wzorzec nie spoczywa. Trzeba by testów i badań, by się przekonać, co nas wzbogaca, czyni mądrzejszymi, lepszymi, a co tylko cieszy i relaksuje. Widział kto mapę z linię graniczną między rozrywką a sztuką? Zapewne każdy z osobna na swój użytek potrafi rozróżnienia dokonać. Rzecz w tym, że nasze rozróżnienia nie pokrywają się i trudno o consensus w kwestii, co wysokie, co pospolite, co kunsztowne, a co z grubsza ciosane. Tym bardziej dziwi upór, z jakim często trzymają się akademickich podziałów krytycy i inni sztuk wszelakich degustatorzy. Wciąż szufladkuje się twórców z uporem godnym lepszej sprawy[3].
[1] Wtedy nie mówiło się o nim Starszy, ale też wtedy nie było ich dwóch.
[2] Za to zgrabny tyłeczek jak najbardziej.
[3] Jak trudno było się z takiego schematu wyłamać tak wybitnemu pisarzowi, jak Lem, a przecież był wirtuozem języka, tytanem intelektu, poszukiwaczem odpowiedzi na pytania, których inni nawet nie umieli postawić. Ale etykietka autora niecieszącej się akademicką estymą science fiction ciągnęła się za nim i może to ona pozbawiła go należnej mu jak mało komu Nagrody Nobla, choć są tacy, co twierdzą, że bardziej zawiniły tu zawiść i kołtuństwo rodaków.