Krystyna Habrat: LĘK PRZED PUSTĄ KARTKĄ.

0
489

Krystyna Habrat


LĘK PRZED PUSTĄ KARTKĄ.


Zbigniew T. SzmurłoKiedy Marek Jastrząb zachęcił mnie do publikowania na forum „Pisarze” bardzo się ucieszyłam. Tym bardziej, że umieścił moje nazwisko pośród sławnych autorów,  których  traktuje z atencją. Ucieszyłam się, bo wreszcie będę miała okazję  realizować te wszystkie pomysły, które nie są opowiadaniami, bo te mam już gdzie publikować (w Portalu Pisarskim; Publixo, Atramencie; Cegle; PKP-zinie), ale luźnymi spostrzeżeniami na temat literatury, czytelnictwa, ludzi, psychologii, życia itp.

 


Może gdybym od razu przystąpiła do pisania, jakoś by to poszło, ale chwilowo byłam zajęta czymś innym. Kiedy wreszcie siadłam przed komputerem i zaczęłam myśleć, o czym to napisać na wstępie, ta mnogość zamierzonych pomysłów, rozpłynęła się we mgle. Cokolwiek przyszło mi do głowy, wydawało się niegodne publikowania w tak szanownym piśmie, to znów obawiałam się, że nie sprostam zadaniu, by rzecz była odpowiednio mądra i ciekawa.


A więc ogarnął mnie przysłowiowy lęk przed pustą, czy białą, kartką – zmora piszących, wielkich i pomniejszych. Niby to pusta kartka, nic na niej nie ma, a kryje w sobie szczególnego wroga, niewidzialnego cenzora (nie, to słowo źle się kojarzy), krytyka, siedzącego w każdym człowieku. U ludzi wrażliwych, jakimi zapewne jest większość pisarzy i artystów, ten krytyk wewnętrzny  bywa olbrzymi. Cokolwiek  twórca zamierzy, wybrzydza, stęka, narzeka, że to jeszcze nie to, że można to napisać lepiej, z większą dbałością o kunszt języka i  doskonałość stylu, barwniej, żywiej, ciekawiej… Kto władający piórem tego nie zna?


Ale posłużę się przykładem z mitologii Japońskiej.  Pewien artysta malował kiedyś napis do świątyni. Przyglądał się temu jego uczeń, zawsze  nad wyraz krytyczny, choć nie z powodu zazdrości, a z poczucia uczciwości. Już pierwszy szkic ocenił, jako okropny. Malarz więc go odłożył i zaczął następny. Ale uczeń potępił w czambuł też drugi szkic, potem trzeci i wszystkie kolejne. Żaden nie był dobry. Wreszcie uczeń musiał na chwilę wyjść i wtedy mistrz pomyślał, że nareszcie ma szansę. Może malować bez  obawy, że stojący za  plecami uczeń kręci nosem. Szybko zrobił osiemdziesiąty piąty szkic i wracający uczeń wykrzyknął:  to arcydzieło! Wniosek, dopóki artysta malował w napięciu i  lęku przed krytyką, nie mógł stworzyć nic dobrego.  Takie jest prawo psychologiczne.


Rolę tak surowego krytyka piszący często pełni sam, kiedy podda się lękowi przed pustą kartką. Co więc wtedy robić, żeby  ów lęk pokonać? Rzucić na białą kartkę, czy pusty ekran monitora, pierwsze lepsze zdania, słowa, które przepłoszą  „przeszkadzacza”. Tym sposobem można sobie przetrzeć ścieżkę przez zaporę niemożliwości. Może to właśnie miał na myśli Ernest Hemingway, kiedy  mówił, że najważniejsze jest mieć pierwsze prawdziwe zdanie.


Po drugie, zgodnie z prawami psychologii, nie wolno  się nastawiać, że to co się pisze, maluje, tworzy,  musi być najdoskonalsze.  W efekcie, raz się uda, innym razem może mniej, ale jakiś  sukces, jak u owego japońskiego malarza, powinien być.


No to i ja spróbuję. Nie, nie powiem, co zamierzam dalej, bo pokazanie tego to kolejny „przeszkadzacz”. Lepiej pomyślę: że jak coś wyjdzie z tego, to dobrze.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko