Krzysztof Lubczyński: Po mistrzowsku o mistrzu

0
107

Krzysztof Lubczyński


Po mistrzowsku o mistrzu

Kilka miesięcy pisaliśmy już o ważnym tegorocznym wydarzeniu edytorskim, tego roku, jakim było ukazanie się, nakładem Instytutu Wydawniczego „Znak”, biografii Czesława Miłosza.


Są teraz trzy co najmniej okazje, by napisać o tej publikacji nieco szerzej. Po pierwsze, minęła właśnie 31 rocznica otrzymania Literackiej Nagrody Nobla przez Miłosza. Po drugie, właśnie kolejny poeta otrzymał ten laur. Po trzecie, właśnie dziś (8.10.2011) Andrzej Franaszek, autor biografii „Miłosz” otrzymał za nią jedną z najbardziej prestiżowych nagród literackich, Nagrodę im. Kościelskich.


Decyzja jury nagrody jest tym bardziej znamienna, że od początku jej istnienia żywiołem nagrody Kościelskich jest raczej proza artystyczna niż prace o charakterze właściwie naukowym lub naukowo-eseistycznym, do których należy „Miłosz” Kilkutygodniowa lektura blisko tysiącstronicowego dzieła pozwala afirmować decyzję jury Kościelskich z pełnym przekonaniem. Franaszek dokonał dzieła ze wszechmiar godnego podziwu. Nie tylko wykonał benedyktyńską pracę, ale podjął się go na polu bardzo ryzykownym dla autora z uwagi na dość bogaty już plon „miłoszologii”, z uwagi na pokaźne grono znacznie od niego starszych, utytułowanych, doświadczonych znawców biografii i twórczości poety. Za tym aktem autorskiej odwagi idzie rzecz naprawdę znakomita. Już po kilkunastu stronicach lektury mija obawa przed syndromem cennej, ale nudnej „cegły”. Będąc obciążonym tak ogromnym materiałem do „zagospodarowania” Franaszek stworzył biografię fascynującą w czytaniu. Z detektywistyczną wnikliwością, z wyobraźnią psychologiczną, z wszechstronnym znawstwem opisywanego tworzywa stworzył rozległy, erudycyjny, błyskotliwy, a przy tym nieefekciarski portret Miłosza – poety, eseisty, prozaika, myśliciela, homo politicusa, człowiek prywatnego Uwaga dotycząca braku efekciarstwa jest tu szczególnie ważna. W biografistyce pojawiła się bowiem w ostatnich latach tendencja polegająca na tym, że autor biografii nadmiernie eksponuje swoją własną wizję życia i twórczości opisywanej postaci. Zdarzały się już biografie, w których bohater pełnił rolę słupa ogłoszeniowego, do którego przylepiał się jaskrawy afisz z nazwiskiem autora biografii. Niektórzy bohaterowie pokazywani byli tak, iż byli mało do siebie podobni, przepuszczeni przez z góry przyjętą, czasem ekstawagancką tendencję interpretacyjną. Franaszek uniknął tej pokusy. Jego jedynym celem było stworzenie możliwie najbardziej wiernego portretu Miłosza i nieprzyprawianie mu „gęby”. Słusznie uznał, że Miłosz i jego życie są materią tak fascynującą, że wystarczy je tylko możliwie wiernie opisywać. Franaszkowi udał się też obraz tła, rysunek epoki. Jego praca została tak skonstruowana, że „Miłosz” jest jednocześnie intelektualną historią Polski i Europy od zarania życia poety aż po jego zgon.

 

Nie chcę nikogo skrzywdzić, ale nie przypominam sobie tak znakomicie napisanej w Polsce biografii pisarza.


Andrzej Franaszek – „Miłosz”, Instytut Wydawniczy „Znak”, Kraków 2011

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko