Krystyna Habrat: Stare książki i oprawione roczniki czasopism.

0
275

Krystyna Habrat


Stare książki i oprawione   roczniki czasopism.

Znowu felieton Marka Jastrzębia pt. „Czytanie gazety” skłonił mnie do zabrania głosu w dyskusji. Marek narzeka, iż czytanie gazet i czasopism pochłania nam coraz więcej czasu. Pociąga to za sobą uszczerbek w poznawaniu literatury pięknej, a co gorsza, na pracę zawodową już nie starczyłoby miejsca.

Wprowadzę tutaj kobiecy punkt widzenia i przypomnę, że panie mają dużo więcej obowiązków, zabierających im cenne minuty i godziny, poczynając od malowania oczu,  ostrożnego wkładania cieniutkich pończoch, by przy tym nie zgubić oczka, a co najważniejsze: obowiązek codziennego gotowania obiadów i zajmowania się dziećmi, nie mówiąc o innych  pracach domowych, w czym dobry mężczyzna pomaga, własnie tylko pomaga. To zdanie jest tak długie i mozolne, bo ma oddać trud i nudę codziennych  powinności. kobiety. Ale to jest znane do zanudzenia, zatem już o czymś innym.

Czasem zastanawiam się, dlaczego, gdy wszystko dąży do ułatwienia nam życia i skrócenia czasu różnych czynności, gdy mamy pralki automatyczne, zmywarki, poruszamy się szybkimi samochodami, telefon komórkowy i internet  upraszcza wiele żmudnych czynności, to my i tak  jesteśmy  coraz bardziej zajęci i brakuje nam czasu. Niby telewizja i internet to złodzieje czasu, ale nawet tej pierwszej można za dużo, albo wcale nie oglądać, a starsze pokolenia, te 50 +, rzadko znają się na internecie i z niego nie korzystają. A czasu jakoś wszystkim brakuje.


Już z pół wieku temu Parkinson opowiadał, jak to kobieta pracująca na wysłanie kartki z życzeniami do przyjaciółki traci 10 minut, a niepracująca – pół dnia. Ta pierwsza załatwia to po drodze z pracy, wstępuje na pocztę, kupuje pierwszą lepszą, pisze,  wrzuca do skrzynki i już. Natomiast druga musi specjalnie w tym celu wyjść na miasto, stroi się, przebiera kapelusze, potem ogląda kartki w jednym kiosku, drugim, by wybrać najładniejszą, i długo myśli, jak ułożyć życzenia… Tylko, czy ta pracująca ma czas na zabawy z dziećmi, na długie z nimi rozmowy, nie mówiąc już o czytaniu wielotomowych powieści, jak „W poszukiwaniu straconego czasu”, „Saga rodu Forsytów ekranizacje prozy zwalniają wielu od czytania.


A gazety i czasopisma? Jeszcze przed erą powszechnej telewizji do czasopism podchodzono z większym nabożeństwem. Zbierano całe roczniki. Potem oprawiano. Leżały potem w poczekalniach, salonach.


Taki oprawiony tom „Tygodnika Illustrowanego” z 1933 roku trafił się i mnie. Wertowałam tę ciężką księgę od dzieciństwa i z wiekiem coraz więcej podczytywałam. Szła tam w odcinkach powieść A. Struga „Miliardy”, Irzykowski oceniał próbki  adeptów pióra. Aż razzdenerwowany napisał, że redaktor (czyli on) to też człowiek i też chce sam coś napisać, a nie tracić tylko czas na czytanie utworów innych i zakończył dramatycznie: nie przysyłajcie więc, nie przysyłajcie! Nic dziwnego, że brakowało mu już czasu, gdy zajęty był na dodatek polemiką z Boyem, czego ślady w Tygodniku widać. Uwidacznia się to w wywiadach Adama Gallisa, który rozmawia i z nim i z Boyem i wieloma innymi pisarzami. Dawno tam nie zaglądałam, (no tak: z braku czasu), ale chyba wywiad z Irzykowskim ubarwia widokiem jakiegoś kwiatu ogrodowego, który mu przyniósł na te wizytę, chyba georginii, stojącej obok w wazonie. W 1933 r dużo się działo, Hitler dochodził do władzy,  Polska ma inne granice, dużo zdjęć jest z naszych ziem wschodnich, z Huculszczyzny. W Brazylii budowano  znany posąg Chrystusa Króla i jest zdjęcie jeszcze niedokończonej figury – w rusztowaniach.  Dużo tam zdjęć eleganckich pań. Marusia Kasprowiczowa z czarnymi lokami na Harendzie. Modne aktorki, samochody (fiat), kosmetyki, niezawodne leki na łysienie…


Ileż można się było dowiedzieć z takiego rocznika o życiu w tamtych czasach. Więcej niż z ówczesnych powieści i encyklopedii.

A opowiadając o starych czasopismach, wspomnę i o książkach, też dużo starszych ode mnie, jakie zachowały się na mojej półce, a już nie były wznawiane. To np. A.Fiedlera – Jutro na Madagaskar; Wassermanna – Kacper Hauser (o znalezionym w 1828r w Norymberdze półdzikim młodzieńcu); A.Dumasa (ojca) – Kobieta o aksamitnym naszyjniku i Paulina; W.Przyborowskiego – Grom Maciejowicki (o klęsce Kościuszki) itd. Większość z nich nie miała możności ukazać się po wojnie, a mnie dużo nauczyła. Wspomnę, że   wymieniona na końcu powieść była nagrodą szkolną mojego taty, ale skruszałe kartki nie pozwalają już na odczytanie klasy ani daty.


I kiedy to piszę, myślę sobie, jak bardzo jeszcze niedawno świat był inny,  znajdywano czas na celebrowanie urody życia, a teraz za bardzo się śpieszymy.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko