Leszek Żuliński
Jubileusz 70-lecia życia i 50-lecia twórczości
Andrzeja K. Waśkiewicza
Oj, działo się, działo!
W gdańskim Ratuszu Staromiejskim przy ulicy Korzennej (gdzie teraz ma swoją siedzibę Nadbałtyckie Centrum Kultury) 4 czerwca 2011 odbył się benefis jubileuszowy Andrzeja K. Waśkiewicza z okazji jego 70-lecia urodzin i 50. rocznicy debiutu. Ach, cóż to była za feta!
Sala była wypełniona po brzegi, na niej niemal wszyscy znani twórcy artystycznego środowiska gdańskiego oraz koledzy po piórze z Polski. Jubilat siedział na – rzecz jasna! – na cudownym gdańskim krześle albo spacerował sobie po scenie, zachowywał się zgoła inaczej niż wzorzec zapodany przez Boya, podczas gdy kolejni laudatorzy z serca, z kartki lub nawet z pamięci wygłaszali pochwały i zapewnienia, jak ważna jest dla nich Osoba Głównego Bohatera. Zaczął prezydent miasta, Paweł Adamowicz, dumny ze swego Chudego Literata, adres pro gloriam odczytał Marek Wawrzkiewicz, miłościwie nam panujący prezes Związku Literatów Polskich, a potem prof. Marian Kisiel (z Uniwersytetu Śląskiego) i znany poeta Tadeusz Dąbrowski wygłosili egzegezy tłumaczące nam, dlaczego Andrzej K. Waśkiewicz wielkim poetą jest. I przypomnieli, że nie tylko poetą – także historykiem, teoretykiem i socjologiem literatury, znawcą rynku literackiego i mechanizmów, jakie go „organizowały” i zmieniały, akuszerem i dokumentalistą wielu „nowych roczników”, także fenomenalnym antologistą, edytorem, redaktorem, działaczem kulturalnym, inicjatorem i animatorem wielu wydarzeń i faktów literackich na przestrzeni minionego półwiecza (co robił w genialnym, unikatowym tandemie z Jerzym Leszinem-Koperskim; to była para jak Bolek i Lolek, Gozdawa i Stępień albo Żwirko i Wigura).
Nie, nie było nudno. Ani sztywno. Wręcz przeciwnie – na scenie ciągle coś nowego się działo w dużym tempie, a wszystko to moderował od początku do końca niezastąpiony Wojsław Brydak (człowiek-orkiestra i „twórca osobny”). A więc umilały czas dwa zespoły muzyczne – Nasi Starzy (stare szlagiery, nowa aranżacja i inscenizacja) oraz Zagan Acoustic (fenomenalne trio klezmerskie); czytali swoje wiersze dwaj późnomłodzi poeci gdańscy, Wojciech Boros i Tomasz Lipski (ten punkt programu uważam za najmniej „trafiony”, lepiej byłoby, gdyby czytano wiersze poświęcone Jubilatowi, to byłoby bardziej a propos)…
Cudownie wypadł na żywo przeprowadzony wywiad Dobrej Duszy Benefisu, Anny Sobeckiej, prywatnie Małżonki Jubilata. Ania użaliła się, że jako wieloletnia dziennikarka radiowa „od kultury” nie mogła robić wywiadów z własnym Mężem (bo „nie wypadało”), więc to jest „ich pierwszy raz”. Zadawała poważne, istotne pytania, a Andrzej – jak to on – odpowiadał na nie skromnie, nonszalancko, z rozbrajającą prostotą, co wypadło wręcz ujmująco.
Pojawił się także – a jakże! – Eugeniusz Kurzawa, odwieczny przyjaciel AKW, prezes zielonogórskiego oddziału ZLP. Waśkiewicz przyjechał z Matką na Ziemię Lubuską (czytaj: na Ziemie Odzyskane) w 1946 roku, po holocauście Powstania Warszawskiego i krótkim epizodzie łódzkim. Stąd Jubilat wyemigrował do Gdańska dopiero w roku 1979. Kurzawa zorganizował tuż przed tym gdańskim jubileuszem podróż sentymentalną autora Modeli i formuły po miejscowościach lubuskich, w których Waśkiewicz mieszkał, dorastał, uczył się (m.in. w Technikum Rolniczym) i cudem unikając kariery wiejskiego inseminatora, wysforował się na literata. Tej podróży towarzyszyły „wizje lokalne” oraz spotkania autorskie, co zostało dokładnie udokumentowane i co Kurzawa opowiedział, zapowiadając przyszłą książkę zdającą sprawozdanie z owych peregrynacji.
Scenografia imprezy była piękna i zacna, acz największą uwagę przyciągał wielki ekran, przez który przelatywały slajdy życia Jubilata. Waśkiewicz jako bobas z gołą pupcią gołą do góry na baraniej skórce, Waśkiewicz jako rączy młodzieniec z długimi do ramion włosami, Waśkiewicz w różnych sytuacjach, miejscach i z różnymi ludźmi – od Przybosia, Ważyka i Miłosza po Jerzynę, Śliwonika, Leszina i Trziszkę… Miała się odbyć jeszcze jakaś dyskusja rozbijająca skądinąd nieistniejące wątpliwości „dlaczego Jubilat wielkim jest”, ale publiczność zażądała objaśnienia i komentarza do tych migających dagerotypów, więc on własnymi ustyma opowiedział kto, co, kiedy, dlaczego i jak to było. A to było jak podróż w wehikule czasu; wszyscy uświadomiliśmy sobie, jacy już jesteśmy starzy i jaką historię mamy za sobą.
Potem, starym obyczajem, wszyscy przenieśliśmy się do foyer, gdzie wjechały napoje białe i czerwone oraz gigantyczny tort, w centrum którego był wizerunek Jubilata na tle. Panienka kroiła zawzięcie to dzieło na kawałki, ubywało tortu, ubywało nam Waśkiewicza, ubywała impreza, którą na szczęście w wąskim gronie przenieśliśmy w prywatne kuluary. Oj, działo się, działo!
*
Było w tym kilka spraw wielce pokrzepiających. Po pierwsze, ten tłum ludzi, świadczący jak bardzo lubiany i ceniony jest Jubilat – postać przecież w żaden sposób nie przystająca do kultury masowej czy rozrywkowej. Po drugie, atencja władz Miasta Gdańska, które z widoczną estymą potraktowały „twórcę niszowego”, umiały docenić wartość tego, co zrobił i robi. Po trzecie, nadzieja, że brnąc w hermetyczne i niszowe rewiry twórczości niekoniecznie przegrywamy, a przynajmniej nie na wszystkich obszarach, z marketem i komercją.
Waśkiewicz jest poetą „trudnym”, krytykiem bardzo profesjonalnym i buszującym w obszarach nader „wyspecjalizowanych”. Towarzyszył od zawsze przede wszystkim zjawiskom „wstępującym” i nieopisywanym na pierwszych stronach gazet. Dla literatury jednak bardzo ważnych, więc siła jego własnej analityczności i kreatywności stwarzała tym zjawiskom większą szansę, przydawała im wartości, które dopiero z perspektywy czasu demonstrują swój sens. Był pracowity, żmudny, benedyktyński, wytrwały, konsekwentny; umiał definiować wiele zjawisk, zanim myśmy się w tym łapali. To wszystko ułożyło się w wielki dorobek (kilkadziesiąt książek) kodyfikujący poezję polską od czasów XX-lecia międzywojennego po dzień współczesny. Dlatego dla nas, siedzących w tej branży, uroczystość gdańska była wydarzeniem wielkiej wagi.
Mamy nadzieję, że za pięć lat powtórzymy wszystko od nowa!