Janusz Termer – Solaris

0
360

Janusz Termer


„Solaris”
Stanisława Lema – 50 lat minęło…

Jan StępieńDeszczowe lato ma też swoje zalety. Zwłaszcza dla takich jak ja nałogowych czytelników-szperaczy, lubiących sobie wówczas pobuszować po regałach domowego księgozbioru. Natknąłem się oto teraz – w czasie jednego z takich deszczowych dni w środku tegorocznego lata – na dość niepozorne wyglądającą książeczkę, pierwsze wydanie (1961) Solaris Stanisława Lema, tkwiące sobie spokojnie zaplątane pośród innych bardziej dostojnie wyglądających okładek Dzieł tegoż pisarza…

 

Przeczytałem Solaris na nowo i spieszę przypomnieć tym, którzy jej nie znają. że ta powieść Stanisława Lema, jej dość w sumie wątła akcja, rozgrywa się na stacji kosmicznej Solaris krążącej od dawna wokół planety o tej samej nazwie. Przybywa na nią kolejny wysłannik ziemskiej cywilizacji, naukowiec psycholog Kris Kelvin mający za zadanie poznać tajemnicę pokrywającego ją niemal bez reszty oceanu o niezwykłej “plazmowatej” strukturze i “twórczych” właściwościach (potrafi między innymi wpływać na ruchy planety wokół dwóch słońc – czerwonego i niebieskiego – czy budować sobowtóry postaci ludzkich ze snów przybyłych tu Ziemian). U boku Kelvina pojawia się tajemnicza postać kobieca – Hervey, “oceaniczna” replika kochanej niegdyś przez niego dziewczyny, która z jego winy popełniła samobójstwo. Gdy jednak nowa Hervey, w rezultacie wielkiego uczucia do niego, “uczłowiecza” się, czyli zdobywa świadomość swego istnienia i ludzkiego wcielenia, to również podejmuje próby popełnienia samobójstwa…

 

Także i inni koledzy Kelvina, przebywający na Solaris badacze kosmosu, mają podobne przeżycia związane z rekonstruowanymi przez ocean pozaziemskimi tworami (Sartorius, Gibarian i Snaut). Toczy się tutaj nieustanna śmiertelna walka ludzkiej wiedzy i inteligencji z nieznaną i groźną inteligencją “niemego” do końca oceanu (symbol tajemnic kosmicznych sił pozaziemskich znany i z innych utworów Lema). Zwycięża w tej walce na koniec (choć to raczej pyrrusowe zwycięstwo) ułomny, niedoskonały, błądzący i poszukujący prawdy o “naturze rzeczy” rozum ludzki, ale naukowy – i dosyć problematyczny – sukces opłacony jest tutaj wielką osobistą i dramatyczną goryczą przeczuwanej osobistej porażki. Kris Kelvin po “anihilacji” nowej Hervey, której miłość była dla niego ostatnią szansą odkupienia dawnych przewin wobec jej poprzedniczki; postanawia jednak zostać na Solaris aby kontynuować badania. Bo, jak mówi na koniec, „odejść jednak, to znaczyło przekreślić tę, może nikłą, może w wyobraźni tylko istniejącą szansę, którą ukrywała przyszłość… W imię czego? Nadziei na jej powrót? Nie miałem nadziei. Ale żyło we mnie oczekiwanie, ostatnia rzecz jaka mi po niej została. Jakich spełnień, jakich drwin, jakich mąk jeszcze się spodziewałem? Nie wiedziałem nic trwając w niewzruszonej wierze, że nie minął jeszcze czas okrutnych cudów”.

Tak oto, pozornie całkiem “zwyczajna” i konwencjonalna powieść Lema, nie wiedzieć jak i kiedy, przekształca się prozę pełną tajemnic i czytelniczych niepokojów. Prozę, którą się długo pamięta, a która mimo to wciąga nas na nowo w swą fabularną orbitę  i gąszcz wyłaniających się stąd pytań i problemów. W czym tkwi tajemnica tej popularności Solaris? Stała się ona bowiem jednym z najbardziej znanych dzieł światowej prozy science fiction drugiej połowy XX w. Nie tylko chyba dlatego, że jest powieścią wykraczająca poza ramy owych konwencjonalnych, formalno-gatunkowych wyznaczników, gdzie pojęcia i problemy astronomiczno-fizyczne, biologiczne czy cybernetyczno-matematyczne służą do racjonalnego uzasadniania i wyjaśniania opisywanych zdarzeń i “przygód” bohaterów w tajemniczym i groźnym świecie Kosmosu. Ale także i dlatego, że autor stawia w niej, niejako tylko “przy okazji”, pod dyskusję wiele istotnych pytań i problemów dotyczących zarówno przyszłości nauki i cywilizacji ludzkiej. Zwłaszcza zawsze istotną kwestię wpływu odkryć czy wynalazków technicznych na życie ludzkie (podejmowane tu próby i nieprzewidziane konsekwencje nawiązania kontaktu z inną niż ziemskiego pochodzenia inteligencją, wyprzedzającą ziemską o miliony lat rozwoju). Więcej: podejmuje pytania dotyczące nie tylko ogólnych możliwości poznawczych człowieka, ale także nie mniej mocno eksponuje problematykę moralnych niepokojów i egzystencjalnych dylematów bohaterów, w tym również sprawy czysto psychologicznej natury (jak owa wielka tutaj, wpływająca na zachowania i wybory Kevina, siła uniesień miłosnych…).

 

Stawia też Stanisław Lem tutaj w centrum uwagi, co było wielkim novum w czasie gdy utwór ten powstawał, problemy z zakresu tzw. literackiej psycho fiction, czyli przede wszystkim kwestię pogłębiającego się znaczenia i siły samoświadomości ludzkiej, jako formy rodzącej się swoistej korespondencji między komplikującym się w procesie jego poznawania, obcym, niepojętym, wrogim lub obojętnym światem, a niewiele nadal zmienioną – bo ukształtowaną w niepoliczalnie długich, starodawnych jeszcze i po „arkadyjsku niewinnych” warunkach bytowania – ludzką naturą i psychiką.

 

Pamiętać też trzeba, gdyż w tym chyba największa siła i tajemnica powodzenia utworu, że ta powieść Stanisława Lema zawiera w sobie wieloraką możliwość jej odczytywania. Bowiem zawsze była i jest nadal bardzo rozmaicie interpretowana. Na przykład jako wielka parabola ludzkiego losu: próba filozoficznego, metafizyczno-teologicznego wyjaśnienia lęku i bólu istnienia (“ukryty”, niepoznawalny i milczący Ocean-Los-Bóg rządzący światem). Bywała odczytywana w kategoriach i w języku filozofii egzystencjalnej (kierkegaardowska “bojaźń i drżenie” łączona z sartre’owską koniecznością czynu i ludzką wolnością wyboru). Jak też i traktowana jako swoista ilustracja przykazań teorii psychoanalizy freudowskiej (traumatyczne stłumienia libido). Widziano też często Solaris wręcz jako romansowy “kosmiczny” melodramat wpisany w realia literatury fantastycznonaukowej. Ale też i dostrzegano w niej nawet – i to jeszcze w latach 60. XX wieku – zakamuflowaną sztafażem realiów fikcyjnego świata odległej przyszłości – aluzyjną prozę polityczną (niepoznawalna i wroga natura systemu totalitarnej władzy “oceanu” nad ludźmi).

 

Zadziwia doprawdy wielka żywotność recepcji, mnogość prób odczytań tego utworu Stanisława Lema, wydanego po raz pierwszy dokładnie pół wieku temu, kilkanaście razy dotąd wznawianego w kraju i ciągle przekładanego na wiele języków świata. Znanego także z ekranizacji filmowych: pierwszej dokonał już w 1972 słynny rosyjski reżyser Andriej Tarkowski, a w 2002 powstał film amerykański w reżyserii Stevena Sodenbergha. Znane są też adaptacje teatralne tego dzieła (polska i angielska z 1981), a także jego wersja radiowa (samego Jerzego Grotowskiego, 1972) i telewizyjna (w ZSRR, 1969).


Jaki będzie odbiór tej powieści Stanisława Lema w przyszłości? Tego oczywiście  obecnie nie wiemy i wiedzieć nie możemy. Wydaje się jednakże, że tak jak obecnie, tak i po iluś tam latach każdy z interpretatorów Solaris, jak i każdy ze „zwyczajnych” czytelników, zapewne znajdzie tu dla siebie coś jeszcze innego, niewykluczone, że coś dla nas dziś niepodziewanie nowego, nieoczekiwanego!

 


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko