Andrzej K. Waśkiewicz: JERZEGO KOPERSKIEGO – wiersze ostatnie

0
355

Andrzej K. Waśkiewicz

 

JERZEGO KOPERSKIEGO  –  wiersze ostatnie

 

Prócz pierwszego, debiutanckiego, zbioru redagowałem wszystkie książki poetyckie Jurka. Procedura była niezmienna. Najpierw Jurek zapowiadał, że tomik przygotuje lada dzień. Potem okazywało się, że wiersze gdzieś się zawieruszyły, niewykluczone, że je podarł. Odnajdywałem więc wśród listów jakieś wcześniejsze wersje. Przepisywałem te, które były drukowane w naszych wydawnictwach i w innych czasopismach. I wreszcie, gdy zbiór był prawie gotowy, Jurek ustalał ostateczne wersje. Czasami, jak w przypadku tomu z serii „Generacje” trwało to dość długo…

 

Tym razem było inaczej.

Wydanie tej książki Jurek zapowiadał od dawna. Duże bloki tekstów publikował w ostatnim, pożegnalnym, numerze „Integracji”, w swojej Poczcie literackiej. Tam też podawał tytuł, taki: jaki nosi ta książka.

 

Ale też ma ona charakter szczególny – jest rozliczeniem i pożegnaniem

Dla Koperskiego poezja była zawsze wypowiedzią prywatną, nawet wtedy, gdy pisał o sprawach wielkich i ogólnych. Wiersze miały konkretnego adresata, u ich genezy leżało zazwyczaj, czasem ujawnione, czasem nie, konkretne doświadczenie. Ogromna ich część ma adres rodzinny. Wiersze do matki, o ojcu, wiersze do córki. Do przyjaciół też.

 

Te wiersze były tyleż zwierzeniem co rozmową.

Pod tym względem nic się nie zmieniło.

Tyle tylko, że są one pisane ze świadomością kresu.

 

Przyznam się, że wielu rozliczeń nie potrafię nie tyle zrozumieć co przyjąć. Teraz, zmieniwszy światopogląd i przedmioty uwielbień, Jurek zdaje się przekreślać to, co dotąd robił. Równie namiętnie, jak w swych najwcześniejszych tekstach wielbił co innego, i od czego innego się odwracał. Pewnie i tam był to efekt gorącej konwersji. Pewnie i tam jeśli od czegoś się odwracał, potępiał bądź skazywał na nieistnienie to dlatego, że wcześniej gorąco to wielbił.

 

I chciał, by podobnie czynili inni.

 

Bo to, co robił w danej chwili, było najważniejsze. Zdawało się usuwać w cień działania wcześniejsze. Jakby pomiędzy nimi nie istniała ciągłość, jedne nie wynikały z drugich, wzajem się dopełniały, a wszystkie razem jakoś się tam sumowały i tworzyły dość konsekwentną całość.

Tak było z instytucjami, w których działał, bądź które tworzył. Tak było z ideami, które traktował raczej jako rzecz do przeżycia, nie zaś zrozumienia i refleksji, tak też było z przyjaźniami.

 

Po latach trudno właściwie zrozumieć dlaczegóż to spośród rozlicznych grup działających w czasie półwiecza ta jedna przez cały ten czas była przedmiotem kontrowersji. To właściwie przypadek, że po epizodzie toruńskim Jurek znalazł się w Warszawie, zaczął działać (i pracować, bo z tego przecież przez lata żył) w ruchu studenckim. Gdyby go nie było w tym czasie i miejscu ci sami poeci, których w roku 1960 wezwał do klubu Hybrydy, pisali by wiersze. Może nawet takie same, jakie napisali. Być może nawet zorganizowali by się w grupę, i być może nawet w tym samym miejscu. Tyle że, sądzę, byłby to zupełnie inny ruch. Bo na tym, czym był, zaciążyła Jurkowa osobowość. Organizacyjny rozmach i, jednak, ideologiczne zorientowanie w pierwszym etapie, i późniejsze kontynuacje, które do inicjalnych działań nawiązywały. I tak to trwało przez lata, niekiedy ku konfuzji poetów, którzy z czasem chcieliby wymazać z pamięci (publiczne i swojej) młodzieńczy epizod. Tyle, że on wymazać się nie dał, trwał w społecznej pamięci.

 

Coś podobnego stało się i z Jurkiem. To, co jest jego tytułem do chwały, stało się źródłem cierpień. Zdaje się, że z rozlicznych instytucji, które stworzył, chciałby pamiętać jedynie o „Anagramie”, który wciąż istnieje, teraz już jako ojcowski spadek. Teraz wydawnictwo prowadzi jego córka, Magdalena, ale on wciąż żyje jego sprawami.

 

Zapominając (chcąc zapomnieć) o tym, co było pośrodku, powraca do tego, co było na początku. Zanim rozpoczął własne dorosłe życie. Ilino, rzeka Żurawianka, jakieś topole, mostki, łąki, dom rodzinny, rodzina. Tyle, że to trwa w jego pamięci, realnie zaś nie istnieje. Albo raczej istnieje doszczętnie przemienione, obce – więc postrzegane jako wrogie. On chce wejść po raz drugi do tej samej rzeki! Tymczasem i rzeka, i otoczenie, i ludzie także – nawet ci niegdyś najbliżsi – wszystko to jest zupełnie inne. I z tym właśnie nie może się pogodzić!

 

On nie potrafi przyjąć rzeczy takimi, jakie są. Chciałby, by były takie, jakie chciałby by były. Jakie wymarzył sobie planując powrót, do minionego świata i siebie minionego. Widząc w marzeniach ów powrót na wzór biblijnej opowieści o synu marnotrawnym.

Marzenia rzadko spełniają się tak, jak pragniemy. Znacznie częściej – dokładnie na opak.

I tak stało się w jego przypadku.

Przeżywa to dramatycznie. Bo skoro wyrzekł się siebie minionego, z czasów, które mam za jego najświetniejsze, skoro powracający został odrzucony, pozostaje trwanie w cierpieniu. I, tak jak niegdyś działanie uznał za wartość, tak teraz za wartość ma cierpienie samo.

I już pewnie w nim pozostanie.

 

*

W pewnym sensie te wiersze są Jurkowym testamentem. Pisanym ponad pół wieku po wydrukowaniu pierwszego, debiutanckiego, wiersza. Mienił się w nim uczniem i spadkobiercą Tuwima. Potem Tuwima zastąpił Peiper. Zdaje się, że w tym ostatnim fascynowała go nie tyle sama poezja, szczególne konstrukcje, wizja przekształcającej się osobowości, będącej swym własnym tworem, co – powiedzmy nieprecyzyjnie – wymiar ambicji.

 

Na jej wzór konstruował swoje działania. Nawet „Zwrotnicę nr 2” chciał wydawać. Tyle tylko, że tamte nadzieje były nie do powtórzenia. Choć jak się uważnie i bez uprzedzeń przeczyta wiersze i postulaty z początków Orientacji, analogie myślenia pewnie się znajdą. Choćby w próbie wzięcia w nawias traumy wojennej, wtedy pierwszej, teraz drugiej wojny, swoiście „optymistycznej” i zorientowanej progresywnie wizji świata. Nie całkiem to się spełniło, ale pewnie i nie całkiem poszło wniwecz.

 

Choć przecież na to wszystko można spojrzeć jeszcze inaczej. Poprzez pryzmat losu. I w nim, jak w soczewce, widzieć nadzieje, dramaty i splątania epoki. Śmieszności także, wielkość i małostkowość.

 

Być może teraz, bardziej nawet niż w latach sześćdziesiątych, kiedy przecież nadzieje i rozmach Jurkowych działań jakoś tam wpisywały się w społeczne oczekiwania, jego rozterki i dramaty  współbrzmią z tym, co czują jego – niekoniecznie piszący – rówieśnicy. Coś się zawaliło, jakieś wiary rozsypały się w proch i albo trzeba na gwałt poszukiwać nowych, czasem – powracając do tego, co w okresie burzy i naporu odrzuciło się jako niesłuszne i nieprzydatne, albo trwać w pustce i cierpieniu. Które to przypadłości wyzwalają agresję. Czasem bezkierunkową, czasem wymierzoną przeciw tym, których się niegdyś wielbiło, czasem przeciwko dawnym współtowarzyszom podróży, którzy nie za bardzo ku konwersji się skłaniają. A przy tym wszystkim – i przeciw sobie. I z tego splątania nie ma wyjścia.

Dlatego uważam te wiersze-wyznania za dramatyczne.

I wiem, że w żaden sposób nie wytłumaczę mu, że szarpiąc się tak, jak się szarpie nie ma racji. Nie ma racji przekreślając to, czego dokonał. Nie ma racji żałując niegdysiejszych wyborów, bo niczego nie da się odwrócić. Było i jest. I tak to trzeba przyjąć.

 

Tyle że Jurkowy dramat jest w nim, a tu żadne interwencje z zewnątrz nic nie mogą.

Pewnie jest to ostatnia książka, którą robimy razem. Jakby na podsumowanie tyluletniej przyjaźni.

OD-DO.

 

I-II 2007

Andrzej K. Waśkiewicz

 

————————————————————-

 

Przed z górą czterema laty Jurek Koperski (niegdyś Leszin) zaproponował Krzysztofowi Gąsiorowskiemu i mnie byśmy opatrzyli posłowiami jego tom zatytułowany OD-DO. Obaj wywiązaliśmy się z zadania. Komplet, wraz z przepisanymi wierszami, wysłaliśmy autorowi. Po niejakim czasie, raczej dłuższym niż krótszym, Jurek oświadczył, że tekstów nie przeczytał, a całą paczkę schował do szafy. Książki dotąd nie wydał. Co prawda poszczególne wiersze z tego cyklu były drukowane w ostatnim pożegnalnym numerze „Integracji”, a także w jego Poczcie literackiej.  Książki nie ma, ale wiersze są. Niechże więc upublicznione będzie także to posłowie.

30 V 2011

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko