Krzysztof Lubczyński
Z Gruzą po Polsce oślego roku
Jerzy Gruza, wybitny reżyser teatralny, telewizyjny i filmowy, przez lata człowiek-instytucja w polskiej kulturze, obdarzony rzadką, unikalną umiejętnością syntezy najwyższego artyzmu ze słuchem na potrzeby masowego widza (znakomite inscenizacje klasyki literackiej w teatrze telewizji i programy rozrywkowe w rodzaju „Małżeństwa doskonałego” czy seriale jak „Wojna domowa”, „Czterdziestolatek”) objawił kilkanaście lat temu nowy talent – wysokiej próby talent pióra. Jeśli za jedno z kryteriów wartości literatury uznać można rozkosz czytania, to książki Gruzy czynią go pisarzem wyśmienitym. Na przestrzeni kilkunastu lat ukazało się kilka jego książek, w tym m.in. „Czterdzieści lat minęło”, „Telewizyjny alfabet wspomnień”, „Człowiek z wieszakiem”, „Pasaże warszawskie”, a przed dwoma laty „Stolik”.
Właśnie ukazał się kolejny tom pisania Gruzy, „Rok osła”, opatrzony podtytułem „Anegdoty, opowiadania, podsłuchy”, rodzaj autorskiego zapisu minionego roku. Tym, którzy pisania Gruzy nie znają, wypada przybliżyć jego charakter i styl. Jest on jedyny w swoim rodzaju, ale też trudny do zdefiniowania w oparciu o znane formy prozy. Pisarstwo Gruzy jest rodzajem wyrafinowanej, trochę kapryśnej, kalejdoskopowej narracji, zawierającej elementy sarkastycznej humoreski, plotki towarzyskiej z kluczem, literackiego lapidarium, wolteriańskiej powiastki filozoficznej i szeregu innych jeszcze ingrediencji. Jest to swoisty silva rerum wyrosły z cechującego Gruzę kapitalnego zmysłu obserwacji i syntezy. Poczucie humoru autora, najatrakcyjniejszy składnik jego pisania, nie jest dobrotliwe. Jest on humorystą bezlitosnym, sarkastycznym, nawet zgryźliwym, pozbawionym złudzeń. Z czytelnikiem toczy zaś grę wymagającą inteligencji i uwagi, niczego mu nie objaśnia łopatologicznie, nie ułatwia mu życia, nie schlebia, nie myśli za niego. Biorąc pod uwagę to, że wiele postaci do których się odnosi, to w znakomitej części osoby ze świata kultury, popkultury, polityki i rozmaitego autoramentu celebryci, pełne wchłonięcie zawartości jego książek wymaga backgroundu w postaci oczytania ogólnego oraz orientacji w tym, co się wokół dzieje. Bywa, że Gruza bawi się z czytelnikiem jak kot z myszą, gdy opowiada historie, co do których naprawdę nie wiadomo, czy są autentyczne i przez narratora przeżyte, czy też są hłaskowskimi niemal szarżami wolnej wyobraźni, autoironicznym robieniem czytelnika „w jajo”. „Rok osła” Jerzy Gruza zaczyna, jak to zwykł czynić, bez wystrzału, ścichapęk. „I znów piszę bez troski o interesującą fabułę…” – zaczyna książkę z grubo doprawdy przesadzoną skromnością. „Życie jest wielką, niekontrolowaną perypetią…” – pisze dalej i uwierzytelnia to zdanie dowcipem: „A w Wojskowej Akademii Technicznej na ćwiczeniach z chemii wybuch i ranni: adiunkt i studenci. Chcieli wynaleźć proch?”. Drwi idiotyzmu reklam, kpi ze swoich kolegów artystów („Marek Kondrat gra w IMG Banku”), ale bywa też ciepły (jak w epizodzie z Mieczysławem Jahodą), drwi z kretynizmu naszego powszechnego, serwuje kuksańce mediom, podkpiwa z dam, które napotkał na swej drodze życia, przynajmniej z niektórych. Damsko-męskich motywów jest skądinąd w książce, ku uciesze czytelnika, dużo. Są okruchy polityki, ale szczęśliwie oszczędnie dozowane. Są pikantne doniesienia bywalca stolika w kawiarni „Czytelnika” przy Wiejskiej, jak choćby rzecz o dostojnym guru krytyki literackiej, ponad osiemdziesięcioletnim Henryku Berezie naśladującym przy relacjonowaniu pewnej zaobserwowanej sceny ruchy kopulacyjne jej młodych uczestników. Jest też nowy, niespotykany dotąd akcent – dramatycznie autobiograficzny, gdy – jak się można domyślać – ukryty pod postacią ukazanego w trzeciej osobie Chłopca, opowiada o okruchach ze swojego dramatycznego, wojennego, warszawskiego dzieciństwa – dziecka wojny. Przede wszystkim jednak ta książka to kronika wybiórcza dzisiejszej Polski, Polski „roku osła”. Jest tu i Polska „smoleńska” i ta która się z Polską „smoleńską” bardzo nie lubi, są korowody artystów, polityków, celebrytów, jest telewizja, której wytwory Gruza – nic dziwnego, to kiedyś wielki człowiek dawnej telewizji – śledzi z wytrwałością detektywa i analizuje z przenikliwością prokuratora. Są też w obfitości ślady książki, które przeczytał. Jest bowiem Jerzy Gruza bardzo wykształcony i oczytany, a czuje się to na każdej stronie. Ten erudycyjny background humanistyczny jest dodatkowym smakiem w tej książce, jak zresztą w poprzednich.
Jak słodko i dowcipnie jest wędrować z mądrym Gruzą po Polsce w „Roku osła”.
Jerzy Gruza – „Rok osła”, Świat Książki, Warszawa 2011