Roman Soroczyński: Przedwojenne piosenki we współczesnym widowisku

0
320

Roman Soroczyński

Przedwojenne piosenki we współczesnym widowisku

 

Filip WrocławskiJeszcze kilkanaście lat temu Sala Kongresowa w Warszawie najczęściej pełniła rolę miejsca zjazdów różnych partii i organizacji. Powie ktoś: nie tylko, wszak choćby w 1967 roku występował tu słynny zespół The Rolling Stones!

To prawda! Ale, moim zdaniem, dopiero w dzisiejszych czasach Sala Kongresowa ożyła dzięki udostępnianiu jej organizatorom różnych koncertów, a ostatnio – również dużych spektakli. Jak na razie – wobec braku w Warszawie innej, podobnej gabarytowo i funkcjonalnie, sali – jest to jedyne miejsce, w którym można spotkać zwolenników rocka i jazzu, słuchaczy muzyki klasycznej i lekkiej, miłośników oper i wielbicieli muzyki pop; pojawiają się tu fani zarówno polskich, jak i zagranicznych wykonawców.

 

Bardzo dobrze wstrzelili się w tę atmosferę słynny popularyzator muzyki, Bogusław Kaczyński oraz właścicielka Biura Promocji Kultury i Reklamy PROMOTON, pani Barbara Kaczmarkiewicz, którzy zaprosili Teatr Muzyczny z Łodzi do zaprezentowania widowiska „Powróćmy jak za dawnych lat”. Premiera widowiska odbyła się 9 października 2010 r., zaś cztery miesiące później można było obejrzeć je w Sali Kongresowej.

Przed rozpoczęciem spektaklu pan Bogusław scharakteryzował klimat artystycznej Warszawy pierwszych dziesięcioleci XX wieku. Przedstawił dwóch przedstawicieli ówczesnej elity intelektualnej, Franciszka Fiszera i generała Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego. Obydwaj panowie zasłynęli – prowadzonymi w „oparach absurdu” – dysputami, którym przysłuchiwało się liczne grono słuchaczy. Treść tych rozmów i przytaczanych w nich anegdot od razu zaczynała krążyć po salonach „warszawki”. I tak to przedstawił autor scenariusza Andrzej Maculewicz.

Widzowie przenieśli się do jednego z ówczesnych lokali stolicy. Towarzyszyła im orkiestra Teatru Muzycznego w Łodzi, którą dyrygował Tomasz Chmiel. Kiedy słuchałem piosenek, w mojej głowie przewijała się taśma z przedwojennymi filmami, które ongiś uwielbiałem oglądać. Co pewien czas włączał mi się „projektor” z filmami bardziej współczesnymi. Kiedy gwiazda wieczoru, Grażyna Brodzińska, śpiewała „Już nie zapomnisz mnie”, przypomniałem sobie film „Zapomniana melodia” z 1938 r. Z tego filmu zaprezentowano również piosenkę „Ach, jak przyjemnie”. Muzykę do obydwu piosenek skomponował znakomity Henryk Wars, zaś słowa napisał Ludwik Starski. Współczesna młodzież może bardziej skojarzyć to drugie nazwisko z imieniem Allan, które nosi zdobywca Oscara (a prywatnie syn autora tekstów piosenek). Obydwaj panowie byli współautorami piosenki „Sex appeal”, którą w filmie „Piętro wyżej” rewelacyjnie wykonał Eugeniusz Bodo. Ten film przypomniał mi się po raz drugi, kiedy usłyszałem piosenkę „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, równocześnie przypomniałem sobie, jak śpiewał ją Mieczysław Fogg.

Kiedy słuchałem kolejnej piosenki w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej – a było nią przepiękne „Serce” – przypominałem sobie zarówno radziecki film „Świat się śmieje” ze świetnym duetem Lubow Orłowa – Leonid Utiosow, jak i wspaniały śpiew Ireny Santor. Piosenka „Ja się boję sama spać” kojarzyła mi się z Zulą Pogorzelską i Kaliną Jędrusik, a zarazem z bezsensowną śmiercią autora jej słów Andrzeja Własta (podczas próby wyprowadzenia go poza mury warszawskiego getta, na widok strażników, rzucił się do ucieczki, a strażnicy …). Z kolei „Baby, ach te baby” – to skojarzenie z brawurowym występem duetu Andrzej Zaucha – Ryszard Rynkowski.

Któż by pomyślał, że autorem piosenki „Na pierwszy znak” był Julian Tuwim, który sygnował ją pod pseudonimem Oldlen? Przypomniałem sobie, jak Hanka Ordonówna wykonuje tę piosenkę w filmie „Szpieg w masce”, ale zarazem słyszałem Hannę Banaszak. Obydwie wykonawczynie przeplatały się w mojej pamięci, kiedy słyszałem pochodzącą         z tego samego filmu piosenkę „Miłość ci wszystko wybaczy”.

Z kolei „Bubliczki” kojarzą mi się bardziej współcześnie: w filmie „Jak rozpętałem II wojnę światową – rewelacyjnie grany przez Mariana Kociniaka – Franek Dolas próbował tą piosenką przekonać pewną dziewczynę, że jest Polakiem.

Podobne, współczesne skojarzenie pojawiło się, gdy słuchałem piosenki „Ta mała piła dziś”, którą pamiętam w wykonaniu Barbary Rylskiej oraz Katarzyny Groniec.

Do jednej z piosenek zaprezentowanych podczas widowiska, zatytułowanej „To ostatnia niedziela”, mam bardzo osobisty stosunek. Kiedy w sierpniu 1976 roku kończył się obóz harcerski w Chyżnem, kilku instruktorów – a wśród nich i ja – miało świadomość, że jest to nasz ostatni obóz przed pójściem do wojska. Zaśpiewaliśmy wówczas męskimi – a jakże! – głosami tę piosenkę, skomponowaną przez Jerzego Petersburskiego do słów Zenona Friedwalda. Sądzę, że nawet genialny Mieczysław Fogg nie powstydziłby się wówczas naszego wykonania. Podczas spektaklu tę piosenkę wykonał Zbigniew Macias, którego baryton mnie zachwycił.

Widowisko przypomniało mi, jacy znakomici autorzy tworzyli w okresie międzywojennym. Oprócz wspomnianych powyżej byli to Jerzy Jurandot i Emanuel Schlechter, zaś spośród kompozytorów choćby Artur Tadeusz Müller. Zabrakło mi jednak jednej osoby – znakomitego Mariana Hemara. Sądzę, że z ponad dwóch tysięcy jego tekstów można było wybrać chociaż jedną, na przykład „Ten wąsik”, która w 1939 roku – po wykonaniu przez Ludwika Sempolińskiego – spowodowała interwencję ambasadora Niemiec w Warszawie.

Najważniejsze jednak, że podczas widowiska można było odpłynąć do dawnych lat, słuchając pięknej muzyki. Oby takich spektakli więcej!

Roman Soroczyński

3.03.2011 r.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko