Dariusz Tomasz Lebioda
EKSPRESJA CHWILI
Pięknie wydawane książki poetyckie zawojowały ostatnio rynek księgarski i stały się same w sobie dziełami sztuki. Przyczyniła się do tego dbałość o graficzną stronę publikacji, znakomicie dobrany papier, a także umiejętności introligatorów, którzy nadają ostateczny kształt różnorodnym tomom. Trudno je porównywać z wydawnictwami z czasów PRL-u, kiedy to nawet największe państwowe oficyny przygotowywały wydania przez kilka lat, a potem godziły się na masowy, broszurowy charakter malutkich książeczek, najczęściej drukowanych na czymś, co dzisiaj z trudem uznalibyśmy za papier.
Takie refleksje towarzyszyć mogą czytelnikowi, gdy weźmie do ręki estetycznie i ze smakiem wydaną, dwujęzyczną książkę Doroty Szumilas, zatytułowaną Z lekkim uśmiechem. Autorką przekładów na język niemiecki jest Ella Lutz, a niezwykle efektowne ilustracje, to dzieła jednego z pierwszych niemieckich ekspresjonistów Franza Marca (1880–1916), który zginął w krwawej bitwie pod Verdun. Jego obrazy należą do kanonu dzieł tego kierunku sztuki i stały się inspiracją dla wielu uznanych twórców, pojawiających się w następnych dziesięcioleciach dwudziestego wieku. Pełne ekspresji dzieła, są odzwierciedleniem ożywienia w Europie, na początku stulecia, a zarazem stanowią niezwykłe osiągnięcie artystyczne, popychające do przodu eksperymenty z barwą i ruchem, walorem i cieniem, a nade wszystko z uczuciowym traktowaniem swobodnie skomponowanych przedstawień. Tutaj – w omawianym tomie – znakomicie ilustrują i kontrapunktują one zamysł poetycki poetki. Szumilas jest teologiem, bibliotekoznawcą i bibliotekarką, autorką tomów wierszy pt. Mała cicha kropla (2006), Chociaż dobre słowo (2008), Wspomnienia (2010), szkiców i antologii poetek bibliotekarek, związaną z Klubem Poetów przy BUW, a także członkinią Stowarzyszenia Autorów Polskich. Większość książek opublikowała w krakowskim wydawnictwie Miniatura.
Poezja Doroty Szumilas ma charakter aforystyczny i filozoficzny, a na plan pierwszy wysuwa się zaduma nad światem i próba dotarcia do istoty ziemskiej egzystencji. Ważne są też uczucia, które pozwalają zaznać olśnienia: Blask oczu, jak piękno drobnych chwil,/ łagodnie opada na ziemię./ Drobne chwile?/ Z nich składa się to olśnienie/ tak pięknie czytane/ Sercem. Tylko w taki sposób wyodrębnić można to, co najcenniejsze, tylko tak odgradzamy się od chaosu i nieustannego biegu. Uczucie i serce, olśnienie drobnej chwili, inaczej ustawiają perspektywę ludzką i pozwalają się zastanowić nad światem, osiągnąć stan harmonii. Wszystko wszakże znajduje swój początek i kończy się w Bogu, z którym szeptem rozmawia autorka i którego próbuje dostrzec w drobnych zdarzeniach, w wyodrębnionych szczegółach, w materii życia i we wszechobecnej eschatologii. W skupieniu i w przybliżeniu, w delikatnej próbie osiągnięcia stanu szczęścia, w chwili, która potrafi rozpłomienić i ożywić, a nade wszystko w modlitwie i wierze, znaleźć można to, co najcenniejsze, co jedyne i niepowtarzalne. Tylko tak dotrzeć można do prawdy i dać się obezwładnić miłości najczystszej – tylko tak można siebie powielić i zmultiplikować. Potrzebna wszakże do tego też jest odwaga i autorka zachęca czytelnika: Słuchaj echa/ powtarzającego najważniejszą/ część wypowiedzianych głośniej/ słów/ Nie bój się mówić odważniej/ dopiero wtedy echo odbije się/ od drzew i przeniesie głos/ dalej. To jest zachęta, ale też i dyrektywa, to jest próba łagodnego przejścia przez dany nam czas, a zarazem twórcze jego przetworzenie. Istniejemy pośród ludzi i natury i podążamy przed siebie w poczuciu misji, zachowania naszej integralności i stworzenia enklawy, w której osiągniemy balans ze światem i ze samym sobą. Nawet jeśli czasami jest nam źle, nawet gdy wydaje się nam, że bezsens triumfuje nad logiką i przejrzystością, trzeba powtarzać sobie jak mantrę: Przemierzając drogę nie idziesz bez celu/ nawet, gdy tak Ci się wydaje/ Trzeba iść, pozostawiając w pamięci innych/ wspomnienie… o górach, o lesie, o szlaku/ Potowarzyszyć duchem tym, którzy/ wędrują dalej/ Czuwać nad nimi… Poczucie sensu i przekonanie o wartości myślowego, filozoficznego i modlitewnego czuwania, a przy tym dbałość o formę przekazu – oto wyznaczniki tej ulotnej poezji, w której szlachetny smutek przemienia się w radość życia, a najprostsze formy i kształty natury mają wymiar transcendentalny.
Kolejne obrazy Franza Marca, ich żywiołowość i barwna ekspresja, znakomicie komponują się tutaj z nostalgią i liryką kolejnych zapisów. To jakby dwie strony tej samej wrażliwości, to próba stworzenia nowej całości. Ów przekaz jest ważny dla autorki, ale może stać się też istotny dla czytelnika, szukającego wsparcia i podążającego – tak jak twórczyni – przez rozwibrowany świat. Nikt nie osiąga stanu szczęścia i harmonii w jednej chwili, zawsze jest to proces, choć jego elementami mogą być właśnie najprostsze cząstki czasowe. Ważna jest też determinacja i chęć modyfikacji, ważne są podejmowane próby, ale najważniejsza jest potężna wiara: Wierzę, że masz dla mnie dobre wieści/ O pięknej przyjaźni, nawet miłości/ O sercu, które wysłucha mnie zawsze/ O ręce podanej w trudnej chwili właśnie/ by móc przejrzeć się w czyichś oczach kiedyś/ I w szczęściu chwil jeszcze przeżyć parę/ Wierzę/ że masz dla mnie tylko takie wiadomości…/ Panie Boże. To jest piękna manifestacja oddania i pokory, ale też wskazanie, że prawdziwe uczucia są najważniejsze, bo wszystko jest w rękach Stwórcy. Jeśli czytelnik wsłucha się w słowa Doroty Szumilas, jeśli pozwoli się jej prowadzić, znajdzie się w świecie żywych barw i krystalicznie czystych dźwięków, odkryje na nowo urodę świata i jego magiczny powab. Kontemplując kolejne „barwne eksplozje” Marca i konfrontując je z delikatnością i subtelnością tej liryki, zrozumie, że świat nie jest jednowymiarowy, ma różne zakresy lśnienia i pulsowania, a nade wszystko jest zmienny i wieloaspektowy. Podobnie z naszym losem, który potrafi być ciężki, może nieść doświadczenia raniące osobowość, ale też mającym niezwykłe właściwości – w jednej chwili potrafiącym odmienić wszystko. Autorka jest konsekwentna w swoim przekonaniu, a jej liryka jest świadectwem żywej egzystencji, nieustannego zachwytu i bólu, oczekiwania na metamorfozę i pokornego schylenia głowy. Zawsze wszakże jest to dotykanie tego, co pozostaje poza słowami i ponad wyobrażeniami, tego, co nas konstytuuje wewnętrznie i pozwala wierzyć, że jest głęboka logika w ciągu doświadczeń, a raz obrany kierunek, jest właściwy. Nikt nie może mieć pewności, że osiągnie założone cele, bo wielu już było takich, którzy mieli rozległe plany, a w jednej chwili tracili wszystko, błyskawicznie przenosili się w inny wymiar bytowania. Ale można podążać, z lekkim uśmiechem próbować i zawsze trzeba wierzyć – oto humanistyczne, jakże mądre i szlachetne przesłanie tej poezji, oto ekspresja chwili ukazana tak, że nie pozostawia wątpliwości, jakie jest prawdziwe źródło stworzenia…
__________
Dorota Szumilas, Z lekkim uśmiechem / Mit einen leichten Lächeln, Miniatura, Kraków 2011, s. 96.