Krzysztof Lubczyński
Samo – makabryczne – życie
Realistyczna proza Bogdana Świecimskiego uderza mocno bezpretensjonalnością tematu i stylu narracji. Autor najwyraźniej pragnie przede wszystkim dac świadectwo zdarzeniom, w których uczestniczył lub których był świadkiem. Dla tych, którzy lubią literaturę bliską życiu, wystrzegającą się naddatku autorskiego egotyzmu, kreacji i stylizacji, za to zanurzoną po uszy w materii rzeczywistości lektura „Zatopionych w życiu” na pewno będzie czasem interesująco spędzonym, bo rzecz napisana jest intrygująco.
Składają się na nią dwie opowieści: „Jezioro Małgosi” i „Karmazynowa Samba”. Znajdą w nich coś dla siebie interesującego ci, którzy lubią wrażenia mocne. Oba opowiadania nasycone są dramatem, śmiercią, nawet makabrycznością, choć dzieją się w świecie ludzi zwyczajnych i w naszej współczesności. Daje się nawet wyczuć u autora coś w rodzaju naturalistycznej fascynacji ciemną stroną życia, krwią, wypływającym mózgiem etc. Nieprzypadkowo oba opowiadania opatrzone są rysunkami Goyi, artysty, który miał dar dostrzegania demonów i makabryzmów ukrytych w codzienności, w zwykłości. Oba opowiadania mówią o miłości, śmierci, cierpieniu, o zawiedzionych nadziejach, o przemijaniu. Nie znając osobistej biografii autora trudno wywnioskować, czy opisywane zdarzenia przeżył on, zaobserwował, usłyszał o nich czy też je wymyślił. Biorąc jednak pod uwagę jego postawę artystycznej skromności, wyraźną chęć służenia nie autorskiemu „ja”, lecz światu przedstawionemu – by strawestować pamiętne określenie Kornhausera i Zagajewskiego – najbardziej gotów jestem skłonić się ku pierwszej z wymienionych wersji.
Bogdan Świecimski – „Zatopieni w życiu”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 2011