Janusz Termer – Niezwykły życiorys, świetna proza

0
371

Janusz Termer

Niezwykły życiorys, świetna proza

 

Mieszkaniec Petersburga o polskich korzeniach (matka Polka, z domu Odyniec, uznana w latach 40. za “szpiega” i wywieziona do łagru, a ojciec Rosjanin rozstrzelany w czasach stalinowskiego terroru jako “wróg ludu”), Eduard Koczergin (rocznik 1937), to dziś wybitny i znany w świecie scenograf teatralny, a teraz też i jako świetny pisarz. Mimo, iż dopiero debiutuje w tej dziedzinie, i to bardzo późno, bo napisanym i wydanym przed paru laty zbiorem opowiadań, tłumaczonych już na kilka języków, w tym obecnie także i na polski*.

Jego wręcz nieprawdopodobny życiorys obfituje w zaskakujące, czasami wprost niesamowite, tragiczne i groteskowe wydarzenia – nawet gdy patrzeć na nie w kontekście losów ludzi z jego tak ciężko, jak mało które, doświadczonego życiowo pokolenia. Wydarzenia, którymi śmiało mógłby obdzielić wielu innych, co młodszych rosyjskich pisarzy wracających dziś w swych utworach do tamtej, szczęśliwie, oby, minionej epoki. Oto Koczergin jako “bezprizorne” dziecko zostaje wywieziony na Syberię do specjalnego domu dla takich jak on (tzw. Dietdom), do “instytutu Berii”, jak sam go nazywa, przeznaczonego dla potomków obywateli uznawanych za wrogów i za to represjonowanych rodziców. Uciekał stamtąd wielokrotnie dążąc w stronę rodzinnego miasta, aż udało mu się tam po paru latach dotrzeć, a nawet odzyskać zwolnioną z łagru matkę, co nie zakończyło od razu jego życiowej młodzieńczej epopei dojrzewania i “wychowywania”, przez m. in.  powojenną petersburską ulicę, barwny i oczywiście daleki od śladów jakiejkolwiek idylli światek przestępczy tego wielkiego portowego miejskiego molocha (bezdomność, głód, półświatek przestępczy, złodzieje, nieletnie prostytutki) w parę lat po gehennie “leningradzkiej blokady”. A jednak udało mu się z tego wszystkiego wyrwać, dzięki matce, sile własnego charakteru i talentowi, ukończyć Leningradzki Instytut Teatralny im. Aleksandra Ostrowskiego (szkoła na specjalnych prawach w tamtej zideologizowanej rzeczywistości radzieckiej), zostać współtwórcą wielu wybitnych spektakli teatralnych, a potem nawet szefem katedry petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych. A teraz i twórcą znakomitej prozy literackiej…

 

Ślady, liczne, ważne i znamienne dla jego niezwykłego życiorysu (jak i całej tej powojennej epoki rosyjskiej historii), tropy pełne wielkiego dramatycznego napięcia, egzystencjalnych szczegółów i detali niemożliwych nigdy do podrobienia przez najbardziej nawet płodną “fikcjonistyczną” wyobraźnię pisarską, odnajdujemy w tym właśnie tomie Eduarda Koczergina – w zbiorze tych, różnorodnych zresztą tematycznie, opowiadań – Lalka Anioła. Ale też trzeba powiedzieć wyraźnie, że jego opowiadania, mimo tak silnego tonu i podkładu autentycznego autobiografizmu, to nie pamiętnikarskie wspomnienia, a przede wszystkim literacka proza. Będąca w intencjach autorskich próbą wyjścia poza sztywne ramy czystego autobiografizmu, próbą – nienazywaną oczywiście przez niego tak wprost – stworzenia czegoś w rodzaju nowoczesnego, choć i klasycznego zarazem, goetheańskiego z ducha Bildungsroman. Czyli – mimo iż to tylko zbiór opowiadań połączonych osobą narratora – nadrzędnego, niemal powieściowego dążenia do przywoływania jego oczami – bardzo przez to dyskretnego i nigdy nie nachalnego, acz zawsze znaczącego – pewnych ogólniejszej natury treści: wyznaczników kształtowania się osobowości młodego człowieka (uczuciowych czy moralnych odruchów i postaw) w epoce pełnych, wydawałoby niemożliwych do bezkarnego przekroczenia, barier okoliczności czasu i miejsca.

Nie od rzeczy będzie zatem przywołanie kontekstów wielkich tradycji rosyjskiej literatury, do jakich (też w domyśle) odsyłają czytelnika teksty Eduarda Koczergina, i przywołują pamięć zwłaszcza tych wielkich klasyków literatury rosyjskiej, którzy o najtragiczniejszych nawet sprawach ludzkich doświadczeń życiowych potrafili pisać z ironicznym dystansem, otrzeźwiającą ironią i poczuciem “wisielczego” humoru, jak Gogol, Czechow, Zoszczenko, Bułhakow i wielu, wielu innych…

Naprawdę warto sięgnąć po ten zbiór opowiadań, by poznać, przy okazji niejako, niezwykłe losy autora (dalekiego przy tym od epatowania niezwykłością i tanią martyrologiczną sensacyjnością), ale i po to by po raz kolejny przekonać się, że literatura, ta prawdziwa, ciągle jeszcze istnieje, i ciągle ma coś do odkrycia i do powiedzenia…

I na zakończenie chciałbym przypomnieć, że i w polskiej prozie istnieje napisana przed paroma laty książka przywołująca – w podobnym tonie i podobnego w realiach typu “fotografie z pamięci”. Rzecz stylizowana poprzez język i horyzont świadomości dziecka, wywołująca z dna pamięci dawne losy życiowe autora, a mianowicie opowiadania Andrzeja Turczyńskiego (rocznik 1938) Dietdomszczyzna (Koszalin, 2005), których bohater też zetknął się w dzieciństwie z identyczną niemal co u Koczergina “szkołą” nieszczęść, indoktrynacji, hipokryzji, fałszu, cierpienia, biedy i wszelkich innych plag przyjmowanych wówczas z tzw. “dobrodziejstwem inwentarza”, a oglądanych dzisiaj przez pisarza – nie bez poczucia specyficznego “humoru” – również w pełni świadomego grozy, dramatyzmu, ba, groteskowej tragiczności oraz całej złożoności niespodzianek rozstrzygnięć i wyroków historii XX wieku.

 

————————-

 

*Eduard Koczergin Lalka Anioła. Z teki rysownika , tłum. z ros. Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska, Wydawnictwo CEL, 2010, s. 226.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko