Janusz Najder
Ogólna teoria jesieni
Konwencją dzisiejszej epoki literackiej stał się antykonwencjonalizm, polegający na odrzuceniu wartości intelektualnych, estetycznych i moralnych. Szanujący się pisarze, a szczególnie poeci, za punkt honoru stawiają sobie, aby ich wytwory były napisane nieudolnie i niejasno, co, jak sądzę, nie przychodzi im z trudnością. Dlatego za każdym razem, gdy biorę do ręki nową książkę Tomasza Sobieraja, zdumiewa mnie i cieszy jednocześnie, że nie podąża on za wszystkimi w jedynie słusznym kierunku, ale z uporem trwa przy wartościach dzisiaj niemodnych, i zamiast zachwycić krytykę fajerwerkiem egzystencjalnych banałów ułożonych w zdania proste i nieporadne imitujące intelektualną głębię, pisze kolejny utwór, który z powodu wysokiej kultury literackiej najpewniej zostanie usunięty poza nawias współczesnej literatury i skazany tym samym na byt endemiczny.
Najnowsza książka Sobieraja, pod zagadkowym i nieco chłodnym, przez co mylącym tytułem „Ogólna teoria jesieni”, jest zbiorem opowieści, literackich miniatur układających się w chronologiczny (jeśli nie liczyć antecedencji „Babiego Lata”) i logiczny ciąg. Każda z tych historii może być samodzielnym utworem literackim – mikropowieścią czy krótkim opowiadaniem, ale zebrane w jednym tomie stanowią powieść (w końcu gatunek to otwarty, tworzący wciąż nowe odmiany), w której bohater, widziany oczami narratora, przechodzi wszystkie etapy życia, od narodzin po śmierć. I jak to w życiu przyzwoitych literackich bohaterów bywa, mamy tutaj do czynienia z erotyką, podróżami w miejsca tajemnicze i mało znane, sztuką, filozoficzną refleksją, historią i wieloma innymi, właściwymi powieści jako pojemnemu gatunkowi tematami, przedstawionymi w formie osobnych, często poetyckich obrazów. Poza tą nowatorską formą, można by rzec – zwyczajnie, jak u innych pisarzy. Ale czy aby na pewno? Gdzie bowiem jest różnica pomiędzy grafomanią a dziełem, pospolitością a błyskotliwością, nudziarstwem a pasją? Co czyni z Sobieraja jednego z najciekawszych pisarzy? Odpowiedź jest prosta: to talent i nieskrępowana wyobraźnia autora „Ogólnej teorii jesieni”, dzięki którym z banalnej rzeczywistości tworzy byty fantastyczne, pospolitą fizyczność zamienia w metafizyczność, budując współczesny mit. A czyni to z niezwykłą dbałością o formę i szczegół.
Znakomity poeta i prozaik Józef Baran dostrzegł w „Ogólnej teorii jesieni” oprócz indywidualnego tonu jej autora, pokrewieństwo z Rilkem, Schulzem i Zagajewskim; podkreśłił też, że „jest w tej wysmakowanej prozie mnóstwo poezji”, poezji „zagęszczonej i tajemniczej”. Rzeczywiście, więcej jest poezji w prozie Sobieraja niż w jego wierszach, jak pisał J. Baran „nastawionych na realizowanie myśli”.
Niewątpliwie, spośród muz nie tylko Kalliope patronuje tej książce.
Każda z miniatur w „Ogólnej teorii jesieni” jest literacką impresją i eleganckim rozwiązaniem artystycznego zadania. Im bardziej się zagłębiamy w te opowieści, tym jest lepiej, błyskotliwiej, swobodniej. Czujemy przestrzeń i zmysłowość. Plastyka opisu pobudza wyobraźnię, język iskrzy, cieszy bujnością, brakiem chropowatości i pospolitości. Nie ma tu eksperymentów ani stylizacji (z wyjątkiem jednego fragmentu w rozdziale „Attyla, Gniew Boży”), słowa płyną niczym rzeka, raz spokojnie, cicho, by za chwilę zamienić się w spienione katarakty, za którymi roztacza się nowy widok; rozlewa się leniwie, grzeje fale w słońcu, by po chwili runąć wodospadem i zadziwić mocą. Język Sobieraja to żywioł, z którym autor radzi sobie z lekkością, niekiedy wręcz brawurowo. Jednak, gdyby chcieć z nim popłynąć, trzeba pamiętać, że nie jest to wyprawa dla każdego, bowiem wymaga przygotowania – bez pewnej, także pozaliterackiej erudycji, umysłowej niezależności, smaku, ta egzotyczna podróż może przerosnąć siły przeciętnego czytelnika.
Wracając w spokojniejsze rejony, wolne od (usprawiedliwionej) egzaltacji krytyka można powiedzieć, że „Ogólna teoria jesieni” jest niczym pudełko wybornych wiedeńskich czekoladek. Każda o innym smaku, kształcie, wielkości, każda wywołująca inne skojarzenia, obrazy, myśli, a nawet skryte gdzieś głęboko w podświadomości instynkty. Stosując porównanie z jeszcze bliższej mi dziedziny, to opowieść skomponowana jak muzyczne dzieło. Bo wielka literatura jest jak wielka muzyka – za każdym razem, gdy nas uwodzi i pochłania, odkrywa nowe istności. A książki Tomasza Sobieraja podlegają prawom właściwym wszystkim wielkim dziełom – każdy do nich powrót to nowe odkrycie, to inaczej odczuwany smak, to kolejna odsłonięta warstwa znaczeń. Dlatego, by tę książkę zrozumieć, by móc ją w pełni poznać i, w konsekwencji, cieszyć się jej urodą, trzeba wracać do niej wielokrotnie. Tak jak wraca się do wszystkiego, co dobre. Jak do wiedeńskich czekoladek. Jak do Beethovena.
Tomasz Sobieraj, Ogólna teoria jesieni, Editions sur Ner, Łodź, 2010; ISBN