Dariusz Tomasz Lebioda
PARADOKS SZCZĘŚCIA
Izabela Zubko (ur. 1974) ma w swoim dorobku sześć książek poetyckich, a jej liryka stała się też kanwą licznych spotkań autorskich i prezentacji na scenie. W roku 1993 zadebiutowała tomem Gołębie, a potem kolejno pojawiały się zbiory: Stratus (1995), Niebieski domek (1996), Życie w galopie (2004), Nocą budzi się sen (2004, wydanie ukraińskie 2009) i Łącząc brzegi przepaści (2010).
Do jej wierszy muzykę napisał Aleksander Chodakowski, a jako piosenki wykonywała je Natalia Miżygórska. Ważną rolę w kształtowaniu się tej sztuki słowa odegrał Zbigniew Jerzyna, który napisał wstęp do omawianego tutaj tomu. Wskazywał w nim, że w tych wierszach mówi się o najważniejszej sprawie człowieka, o miłości. O potrzebie, o jej niezbędności w życiu drugiej osoby. (…) jednym z największych dążeń człowieka jest potrzeba szczęścia. Na pewno nie jakiejś wielkiej szczęśliwości, ale choćby chwili szczęścia, cząstki, drobiny. Ale istnieje coś takiego jak paradoks szczęścia i prawie zawsze „podkowy są nie do pary”. Ale w wykładni myślowej tych wierszy nie ma „złożenia broni”. Poetka ma świadomość, że w poszukiwaniu sensu, autentyczności i prawdy nie ma odpoczynku. Toczy się tu nieustanna walka o p r a w d z i w e ż y c i e, to znaczy o miłość nieskłamaną, o wagę słów i jakąś podstawową ludzka solidarność. Jerzyna – jako niezwykle wrażliwy poeta i krytyk – wydobył z tej liryki jej zasadę konstrukcyjną, która nakazuje ważyć określenia i tak dopasowywać sensy, by wykład był jasny, konkretnie przypisany do ludzi, miejsc i zdarzeń, a przy tym nie tracący niczego z magii prawdziwej liryki. W naszym życiu stale mamy do czynienia z owym paradoksem szczęścia, które trudne jest do uchwycenia i do zatrzymania, ledwie dostrzeżone, ledwie zapisane w ciągu zdarzeń, już umyka, ginie pośród artefaktów egzystencji, oddala się w zastraszającym tempie. Ale wtedy potrzebna jest siła charakteru i ducha, by znaleźć nowe doznania, inne sytuacje i cieszyć się nimi w ciągu nieustających przemian. Bliskość drugiej osoby, narodziny dzieci, pisanie wierszy i wydawanie książek, a nade wszystko otwarcie na świat, mogą łagodzić ból zanikania szczęścia.
Wyższy poziom pisania wierszy zaczyna się w momencie, gdy poeta zauważa ową – wskazaną wyżej – paradoksalność świata. Wtedy Nocą budzi się sen, czyli desygnaty znaczeniowe tracą swoje przypisanie semantyczne i zaczynają swobodnie wirować w twórczej świadomości – łączą się w nowe ciągi i powstają wtedy olśniewające metafory istnienia. Już poeci romantyczni czuli się wyobcowani, niepotrzebni, a w chwilach największego odczuwania bólu, wskazywali, że świat i ludzie są dziwni, zranieni, nieprzystosowani do walki z upływem czasu, chorobami i złem. Potem, w pierwszych dziesięcioleciach dwudziestego wieku, francuski fenomenolog i krytyk Gaston Bachelard, badając dzieła romantyków, odwracał zasadę, która obowiązywała w interpretowaniu literatury. Twierdził, że to nie autor wybiera temat, ale jest odwrotnie – to temat wybiera autora, czyli wskazywał, że w naszym świecie nic nie jest utrwalone, niczego nie można ustalić ze stuprocentową pewnością, a jedynie zmienność i ruch są rzeczywiste. Nie jesteśmy w stanie uchwycić teraźniejszości, bo jest ona ułamkiem sekundy pomiędzy przeszłością, a przyszłością, mgnieniem powiek i refleksem świetlnym pośród mroku. Ratunkiem staje się dostrzeganie paradoksalności naszego życia i nawet tak wytęsknionych i pożądanych stanów, jak szczęście. Zaśnięcie człowieka, pogrążenie się w marzeniach onirycznych, powoduje, że budzi się w nim sen, rodzi się nowa jakość egzystencji. Zwykle podchodzimy do tego w naturalny ludzki sposób, kładziemy głowę na poduszce i zasypiamy, a po przebudzeniu mamy wyrazistą lub zamazana wizję tego, co nam się śniło. Można by w tym momencie odwrócić sytuacje i powiedzieć, że o poranku zasypia jawa, bo przecież uczestnictwo w życiu też jest rodzajem marzenia i swobodnego doboru zdarzeń. Ważne jest jednak dostrzeganie owej paradoksalności i zmienności zakresów naszego bytowania, które tyleż przypisane jest dniom, co nocom, tyleż rozgrywa się w rzeczywistości, co pośród obrazów sennych. W takim rozumieniu sen czuwa, by nie wkradł się dzień, a stan czuwania jest oddalaniem sytuacji onirycznych i swobodnie zmieniających się obrazów. Istnienie realne (choć sen też nim jest) to ukierunkowanie doznań i próba ustalenia proporcji, to nieustanna weryfikacja jawy, by niepostrzeżenie nie przerodziła się ona w fatamorganę.
Poezja Zubko jest też niezwykłym odwzorowaniem urody świata i ukazywaniem go w jasnych barwach, w elementarnym kształcie, w chwili odsłaniania się tajemnic najprostszych i najoczywistszych. A przy tym autorka nie przestaje postrzegać życia w kategoriach kosmicznych: Pomiędzy chmurami a niebem/ zawisłam w nadziei/ podałam rękę gorącej gwieździe/ by wspólnie przetrwać/ by poczuć dar miłości. Istniejemy w walce i ciągłym poszukiwaniu enklaw, w których będziemy mogli odgrodzić się od naporu żywiołów. Jesteśmy sobą w licznych odsłonach, w momentach ekstazy i bólu, poświęcenia i radości, ale też trwamy w naszych wyobrażeniach i pragnieniach, a kontekstem dla nich zawsze jest ogrom wszechświata, złożone struktury planetarne i astralne, dale niewyobrażalne i siły nie do opisania. Poezja może być jednym z azylów i może dawać poczucie pełni, zamknięcia kolejnych etapów w wyraziście odwzorowanej strukturze semantycznej, ale też może rodzić lęk o przyszłość, o dalszy ciąg miłości i przyjaźni, o prawdę egzystencji i nowe dobre zawirowania. Trudno nam cokolwiek utrwalić, bo przecież w lustrzanym odbiciu/ samego siebie/ rozpływają się kształty prawdy/ do bólu przekraczają granicę krzyku/ potem gasną i milkną/ w poklasku kłamstwa. Czytelnik tych wierszy od razu zauważy, że mamy w nich do czynienia z refleksją filozoficzną, z poszukiwaniem pojemnych formuł epistemologicznych i ontologicznych, a nade wszystko z pragnieniem dotarcia do i s t o t y rzeczy tego świata. To jest zarazem ludzka próba pełni, osiągnięcia stanu ekstazy, dostrzeżenia Boga w fenomenach świata i cudach natury. To szukanie miłości prawdziwej i najpiękniej rozkwitającej w związku dwóch rozumiejących się ludzi – miłości będącej punktem dojścia i miejscem, gdzie wszystko się zaczyna. Tam liczy się tylko prostota i uczciwość, tam nie ma gier ani udawania: wiem że nie powinnam/ lecz kocham Cię/ tak było wczoraj/tak jest dzisiaj/ tak do jutra pozostanie/ wiem że nie jesteś dla mnie/ ja nie dla Ciebie się urodziłam/ lecz byłeś/ jesteś/ i będziesz. Miłość, tak jak wszystko w świecie wykreowanym i konstruowanym przez poetkę, bywa paradoksalna i szuka rozwiązań ostatecznych, nie idzie na żadne kompromisy, buduje azyl, w którym jest miejsce na uśmiech córeczek i na ich rysunki, na proste rymy i na piosenki, a nade wszystko na kolory codziennego szczęścia…
__________
Izabela Zubko, Nocą budzi się sen, Wyd. Rafał Jarnicki, Warszawa 2004, s. 96.