Roman Śliwonik
Z nad Wisły
Nawiedzeni
Powiedzieć: On jest nawiedzony, czy oni są nawiedzeni, jest tylko zwrotem.
Zjawisko należy opisać, wręcz imienne, podać przykłady i dowody, uzasadnić.
Mogę udowodnić, że znam dwóch nawiedzonych: Jerzego Kryszaka i w dalszym planie może nawet bardzo dalekim, ale prawdziwym: Romana Śliwonika.
Artysta Jerzy Kryszak biorąc udział w audycji Niny Terentiew „ Wyspa bezludna” zapytany, jakie trzy rzeczy, konieczne do przeżycia na bezludnej wyspie, zabrałby ze sobą, powiedział bez wahania, poezję Romana Śliwonika.
Znajomi pytają Jerzego – „ Ile Ci Śliwonik płaci za reklamą?”
Byłem wielokrotnie świadkiem, kiedy Kryszak nie brał honorarium za interpretację moich wierszy, odpowiadał krótko, ale stanowczo: „ Ja za Romana pieniędzy nie biorę, zarabiam gdzie indziej.”
Wielokroć ten wielki artysta rozśmieszał do łez parodiami z własnymi tekstami, aby w chwile później tę samą publiczność zmusić do płaczu moimi wierszami. To budzi podziw.
No, bo kto jeszcze, poza nim, wyciska poezją łzy, w kraju, który przestał czytać nie tylko wiersze, ale nawet kolorową prasę.
Moje nawiedzenie sięga dzieciństwa. Stałem przemieniony w zachwyt naprzeciw zachodzącego, wielkiego słońca nad lasem, a późniejsze pisanie wierszy, które to pisanie i ich drukowanie warte są osobnej książki, o upiorności upiorności bycia poetą w świecie, w którym jak już powiedzieliśmy prawie nikt poezji nie czyta, ale za to około miliona niby wiersze pisze, wskazuje nie tylko na moje zidiocenie, ale i prywatne nawiedzenie.
Taka para, jak Kryszak i Śliwonik musiała się odnaleźć chociażby dla ocalenia kilku dusz.
I piszę dalej, zdobywam nagrody liczne, w tym nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A zgrozą jest, że w tymże Ministerstwie, muszę przedstawiać poręczenie dwóch kolegów pisarzy, że pisarzem jestem.
Pierwszy krok nawiedzonego uczynił Jerzy Kryszak jako student. Wtedy opisywał w listach do mnie jak wchodził np. do pijalni piwa czy innej knajpy i zaczynał czytać moją poezję. „ Wchodziłem w gwar, krzyki i czytałem twoje wiersze, po pewnym czasie zalegała cisza. Wszyscy słuchali. I słychać było przelatującą muchę”.
No i co? Nie jest, Kryszak najpiękniej nawiedzony?.
Do napisania tego felietonu natchnął mnie dr Andrzej Opuchlik, który jako bezstronny świadek pierwszy spostrzegł zjawisko nawiedzenia Jerzego Kryszaka.