Roman Soroczyński – Co możemy zobaczyć w pierwszej stolicy Polski?

0
304

Roman Soroczyński

Co możemy zobaczyć w pierwszej stolicy Polski?

 

Dużo jeżdżę służbowo po naszym pięknym kraju. Często widzę drogowskazy lub tablice informujące o ciekawych miejscach. Nie zawsze, niestety, jest możliwość i czas, aby zboczyć z wybranej trasy. Nie zawsze też te miejsca są dobrze wyeksponowane.

Ostatnio miałem przyjemność przebywać w pierwszej stolicy Polski – Gnieźnie. Udało mi się znaleźć trochę czasu, by zwiedzić kilka ciekawych miejsc.

Jednym z nich była katedra. Mam świadomość, że – pomijając aspekty historyczne – podstawowym celem istnienia tego obiektu jest możliwość modlitwy. Muszę jedna przyznać, że podczas zwiedzania jej miałem mieszane odczucia. A to dlatego, że – w przeciwieństwie do choćby katedry wawelskiej – nie ma w niej zbyt dobrego oznakowania. Owszem, prezbiterium z relikwiami świętego Wojciecha jest oświetlone, pełno w nim złota (lub złoceń), ale nie zauważyłem tabliczki z napisem objaśniającym, kogo pochowano w sarkofagu. Musiałem wręcz upewnić się u pana sprzątającego katedrę, czy dobrze trafiłem. Przy poszczególnych kapliczkach są wprawdzie tabliczki z opisem, ale zwróciłem na nie uwagę dopiero po tym, kiedy powiedziała o nich przewodniczka. Brakuje choćby skromnej informacji, że twórcą, stojącej pod chórem czerwonej marmurowej tablicy z wizerunkiem arcybiskupa Zbigniewa Oleśnickiego jest Wit Stwosz. O ile nawę główną katedry można zwiedzać samodzielnie, o tyle od pewnego czasu słynne drzwi gnieźnieńskie, będące ilustracją życia i śmierci świętego Wojciecha, można zobaczyć pod opieką przewodnika. Podobnie rzecz się ma z kryptą, w której pochowano arcybiskupów gnieźnieńskich. Od 1417 roku, na podstawie decyzji soboru w Konstancji, noszą oni – z przerwą lat 1992-2009 – tytuł  prymasów Polski. Pani przewodniczka powiedziała, że największe zdziwienie u zwiedzających budzi informacja, iż w latach 1795-1801 arcybiskupem gnieźnieńskim był książę poetów polskich, Ignacy Krasicki. Wszyscy wiedzą, że był biskupem warmińskim, ale mało kto kojarzy tego wybitnego przedstawiciela polskiego Oświecenia z Gnieznem. Wprawdzie w 1795 roku władze pruskie zakazały używania tytułu prymasa Polski, jednak, wobec braku reakcji Stolicy Apostolskiej, arcybiskupi gnieźnieńscy zachowali tytulaturę. Zatem śmiało możemy powiedzieć, że Ignacy Krasicki był prymasem Polski.

 

Gniezno – to nie tylko katedra. Wszak było ono pierwszą stolicą Polski. Dlatego warto odwiedzić Muzeum Początków Państwa Polskiego. Możemy tam zobaczyć wiele cennych pamiątek z okresu powstawania państwowości polskiej. Ktoś powie; ot, jak to w muzeum. Zgoda, ale w tym przypadku chodzi o sposób pokazania historii! Otóż, po zejściu do podziemi pani przewodniczka zostawiła mnie na środku sali i powiedziała, że dalej poprowadzi mnie światło. Najpierw jest wyświetlany film dotyczący głównego tematu, czyli początków naszego państwa. W trakcie oglądania filmu powraca do mnie refleksja, którą zamieściłem na początku tego felietonu: zdarza nam się przebywać w pobliżu miejscowości, które kiedyś były znaczącymi ośrodkami, a często o tym nie wiemy. Nie będę wymieniał tych miejscowości, bo może to tylko ja nie wiedziałem o ich dawnym znaczeniu? Po zakończeniu kilkuminutowego filmu „widzę ciemność”. Ale po chwili przy kilku gablotach zapala się światło i słychać komentarz płynący z głośników. Potem światło „prowadzi” mnie do kolejnych gablot, aż do końca pokazu. Żeby nie było to zbyt łatwe, światło zapala się w różnych miejscach, nie idzie się więc, jak po sznurku, tylko trzeba zmieniać kierunek zwiedzania. Chciałoby się powiedzieć: więcej takich żywych muzeów.

Inspiracja historią jest widoczna również w repertuarze miejscowego teatru, którego patronem jest hrabia Aleksander Fredro. „Rapsod o świętym Wojciechu” opowiada o życiu patrona naszego kraju za pomocą kilkunastu alegorycznych scen, które łączy ze sobą, świetnie zagrana przez Andrzeja Malickiego, postać Rapsoda – średniowiecznego wędrownego recytatora. Spektakl jest prezentowany w siedzibie teatru, ale bardzo duże wrażenie zrobił podczas wystawienia we wnętrzach katedry gnieźnieńskiej. Był on również prezentowany podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Tuzlańskie Dni Teatru’07” w Tuzli /Bośnia i Hercegowina/. Z kolei spektakl „Znowu nam się jęła marzyć” powstał w 2008 roku, w celu uczczenia 90. rocznicy Powstania Wielkopolskiego. Pokazuje on codzienne życie mieszkańców Gniezna na przełomie lat 1918 i 1919: z jednej strony widać kawiarniane spotkania i rozmowy, a z drugiej oczekiwanie rodzin na powrót bliskich     z powstania. Twórcy spektaklu nie oparli się pokusie, by w introdukcji nawiązać do ciągłości polskiej historii miasta, począwszy od świętego Wojciecha.

Większość spektakli prezentowanych w tym teatrze – to klasyka. Ale jak pokazana! Sądzę, że niektóre teatry, nawet te z większych miejscowości, mogłyby brać przykład. Wśród autorów widzimy zarówno Sofoklesa, jak i Słowackiego, Szekspira i Mickiewicza, Moliera       i Wyspiańskiego, Gogola i Fredrę. Gnieźnieński teatr podjął wyzwanie w tej dziedzinie. Na stronie internetowej www.teatr.gniezno.pl czytamy: „Bo przecież nie ma to jak klasyka: znany tytuł i autor, w większości przypadków także fabuła, a do teatru przychodzi się po to, by zobaczyć nową interpretację utworu i jego odniesienie do współczesności”. Osobiście trafiłem na „Zemstę” autorstwa patrona Teatru. Zgodnie z prezentowaną powyżej dewizą teatru można odnaleźć w spektaklu dużo odniesień do współczesności. Nie, nie… nie chcę stosować aluzji do tego, co się dzieje w polityce. Wystarczy rozejrzeć się dokoła. Papkin w wykonaniu Wojciecha Siedleckiego porażał i rozśmieszał. Zabrakło mi tylko jednego drobiazgu: instrument, przy którym Papkin wykonywał swoją „olśniewającą” pieśń, mógłby mieć struny. Ktoś powie: ta rola to samograj. Nie zgodzę się z tym. Uważam, że każdą rolę można „położyć”. Oglądałem ten spektakl w wykonaniu kilku teatrów i różnie z tym bywało. Warto dodać, iż reżyserem bądź – w przypadku „Znowu nam…” – współreżyserem powyższych spektakli jest Tomasz Szymański, prawdopodobnie najdłużej urzędujący obecnie w Polsce dyrektor teatru.

Zaskoczyło mnie w Gnieźnie zachowanie widowni, której zasadniczą część stanowiła szkolna młodzież. Otóż, zaraz po zakończeniu spektaklu brawa były, delikatnie mówiąc, zdawkowe. Kiedy aktorzy pojedynczo lub grupkami wychodzili ku publiczności, otrzymywali brawa dopiero po tym, jak ukłonili się widowni. Niby drobiazg, ale po raz kolejny przekonałem się, że polscy widzowie w rozmaity sposób reagują podczas spektaklu i po jego zakończeniu.

Krążąc po ulicach starszej części Gniezna, można zobaczyć miejsca, w których niegdyś mieściły się bramy miasta. Są one oznaczone za pomocą niemal metrowych stożków, na których opisano znaczenie tych obiektów oraz ich historię.

Większość zwiedzających Gniezno podziwia pomniki Bolesława Chrobrego i świętego Wojciecha. Moją uwagę zwróciły dwa inne pomniki, stojące w Parku Kościuszki – blisko dworca PKP. Pomnik Ludziom Morza przypomina związki miasta z morzem i ludźmi morza: w marynarce handlowej pływały dwa statki noszące imię „Gniezno”, zaś obecnie w Marynarce Wojennej służy ORP „Gniezno”. Drugi – to pomnik poległym w czasie okupacji,   w latach 1939-1945. Zwróciłem nań uwagę przede wszystkim ze względu na znajdujący się na nim napis:

„Z pokorą wobec poległych

Z czcią dla zamordowanych

Z myślą o przyszłych”.

Sądzę, że ta sentencja powinna przyświecać wszystkim, w różnych sytuacjach życiowych.

Na deser dwie ciekawostki spoza kręgów kultury. Warto pójść na gnieźnieński Rynek. Miejsce, jakich wiele w innych miastach. W dodatku nie przy nim ratusza (Stary Ratusz, w którym mieści się obecnie Urząd Stanu Cywilnego, znajduje się przy ulicy Bolesława Chrobrego). Kiedy jednak spojrzymy na dachy kamienic, na jednej z nich zauważymy mnóstwo gołębi. Nie zdążyłem zapytać, z czego to wynika. Druga ciekawostka świadczy o pragmatyzmie mieszkańców miasta. Otóż, gmach, w którym między innymi        w 1901 roku sądzono dzieci biorące udział w strajku wrzesińskim, nadal pełni rolę sądu.

Sądzę, że w tym pięknym mieście można zobaczyć jeszcze wiele ciekawych miejsc. Dlatego zachęcam do odwiedzania pierwszej stolicy Polski.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko