Krzysztof Lubczyński
Opowiastki (nieco) filozoficzne pana Andrzeja
Andrzej Łapicki jest już dziś z rozmaitych powodów człowiekiem-instytucją, niczym arka przymierza między dawnymi a nowymi laty. Wybitny aktor teatralny, filmowy i telewizyjny o ogromnym dorobku, były reżyser, były prezes ZASP, były rektor PWST w Warszawie, były poseł na Sejm RP, a nawet były uczestnik bujnego życia artystyczno-towarzyskiego Warszawy lat 60. i 70. – to tylko niektóre jego role. Trafiło też na bardzo dowcipnego człowieka, obdarzonego przy tym finezyjnym talentem pióra i przelewaniem tego dowcipu na papier. Ostrzył go Pan Andrzej m.in. na łamach miesięcznika „Teatr”, teraz czyni to z powodzeniem na łamach „Rzeczypospolitej”.
A. Łapicki bywał przez lata uczestnikiem tego samego „Stolika”, który symboliczną osią swej najnowszej ksiązki uczynił jego utalentowany kolega z branży Jerzy Gruza. O ile jednak wspaniały dowcip Gruzy jest sarkastyczny, zgryźliwy, czasem bezlitosny, o tyle dowcip Łapickiego jest bardziej dobrotliwy, łagodniejszy, podawany z ekspresją przedwojennego dżentelmena, co nie znaczy że mniej smakowity. Właśnie ukazał się kolejny tom jego felietonów, choć chyba trafniej było by je określić jako gawędy, opowiastki z humorystycznym podszyciem. Jest w nich też zawarta filozofia życiowa Autora, która określił kiedyś za pomocą formuły: „Zachować dystans”. Tom nosi tytuł „Nic się nie stało”. Łapicki opowiada o dziecięcych młodzieńczych czasach przedwojennych i okupacyjnych (i tu są fragmenty prawdziwie dramatyczne), o starej Warszawie, której jest – było nie było – cząstką, o podróżach, o namiętności do sportu, o kolegach aktorach i reżyserach, o plotkach z garderoby i bufetu, wreszcie o niedawno poślubionej młodej żonie oraz o tysiącach innych spraw, zdarzeń, ludzi. Lekkość pióra ma Łapicki zjawiskową, a że do książki można dokupić płytę CD z gawędami osobiście, jego jedwabnym głosem, czytanymi przez Mistrza, więc przyjemność jest kompletna. A poza wszystkim, ta książka jest kopalnią wiedzy o czasach, których Pan Andrzej był świadkiem i uczestnikiem, czasach, które są coraz bardziej zapadającą się w przeszłość Atlantydą. Jest świadectwem subiektywnym oczywiście, ale niezwykle barwnym, a w lekturze bez przesady rozkosznym. Łapicki dowcipem nie epatuje, nie terroryzuje, nie molestuje czytelnika, nie zmusza go do uśmiechu. Serwuje dowcip subtelnie, dyskretnie, z elegancją. Nic się nie stało? Stała się świetna książka.
Andrzej Łapicki – „Nic się nie stało”, Świat Książki, Warszawa 2010, okładka miękka, 255 str.