Jan Zdzisław Brudnicki – Wrażliwość kulturalna w warunkach rynku i demokracji

0
415

Jan Zdzisław Brudnicki

Wrażliwość kulturalna w warunkach rynku i demokracji

 

Zaproszenie do Forum zmobilizowało mnie do szukania materiałów z I Kongresu Twórców Kultury Polskiej „Toruń 2009”. Było to zadanie niełatwe. Zarówno Kongres jak też dokumenty zostały nienagłośnione. Z trudem trafiłem na wypowiedź Uczonego i artysty Władysława Panka w „Kulturze i Biznesie” 2009 nr 50. Profesor twierdzi, że z punktu widzenia twórców z wyższej półki potrzebna jest diagnoza odwołująca się do badań stanu świadomości twórców i zachowań kulturowych Polaków. Należy też uwzględnić wymianę pokolenia w ciągu ostatnich dwudziestu lat, kiedy to dorosło pokolenie „w warunkach nie sprzyjających rodzeniu się wyższych potrzeb intelektualnych i emocjonalnych” i „wystawione bez osłon na chaos przełomu cywilizacyjnego”. Wstępne wnioski uczonego są niewesołe: symptomy to chociażby „uderzenie władzy” w ZAIKS i związki twórcze, kulturalna degrengolada wspólnoty narodowej, lęk przed mówieniem prawdy, zawłaszczenie mediów publicznych i oddanie ich rozrywce i reklamie, przykrytych perfidnie listkiem figowym tzw. misji. Zapewne każdy z nas ma swoje doświadczenia i obserwacje zebrane w kontakcie i współtworzeniu kultury wysokiej. W ogromnej masie została ona spauperyzowana, bądź wyparta przez ośrodki ideologii /ot, historia najnowsza zadeptana przez IPN/ i światopoglądu / wystarczy przejrzeć tematykę prac magisterskich, doktorskich, habilitacyjnych/.

W planie kultury popularnej i masowej, chciałbym pominąć definicje słownikowe i encyklopedyczne. – Że polityka, to metody walki o władzę i jej sprawowania, że kultura dla nas tu to sfera wartości, twórczości i relacji, a więc polityka kulturalna- to sprawowanie pieczy nad rozwojem kultur. Kultura popularna, masowa, jakkolwiek uzależniona od rynku i reklamy, broni się i jest zadaniem współczesnej inteligencji promować ją. Dla mnie, jako dla wielbiciela Alberta Camusa, człowieka racjonalnego, wrażliwego i lewicowego ważne są jego przykazania. Mówił, że mamy prawo „żyć, działać i pisać”, mamy prawo do krytyki i rewolty piórem i słowem, ale nie przelewania krwi. Należymy do „proletariatu intelektualnego”, ale nic nas nie usprawiedliwia, jeśli „nie staniemy zawsze w obronie człowieka:

Demokrata upowszechnia kulturę i utrzymuje więź z kulturą ludową. Piękno skojarzył z wolnością. Gdy poszukałem w pamięci manifestów rozwoju kultury współczesne, polskiej, europejskiej, pojawiły się różne ośrodki uniwersyteckie, związane z ambitnymi czasopismami i centrami. Jednym z nich była wyższa Szkoła Psychologii Społecznej (zob. m. in. „Ekspansja pięknych umysłów. Nowy renesans i ożywcza autokreacja” Wyd. CIS, 2008, pióra prof. Zbigniewa Pietrasińskiego). Wznowienie tam ideałów renesansowych, a więc kultury racjonalnej, wspartej na solidnym fundamencie tradycji i humanizmu, zakładającej powszechną erupcję twórczą w świecie zewnętrznym i w ramach osobowości, jest dziś niezbędne dla równouprawnienia i demokracji. W szkole Prietrasińskiego nazywa się to doskonaleniem kompetencji zawodowych i egzystencjonalnych, oznacza to większe korzystanie z wiedzy, z władz myślenia (również na terenie rodzin). Celem wszystkich zabiegów kulturalnych, starań oświatowych jest istota, która się staje, która wyzwala się z „epoki ludzi płytkich” by przejść w „Erę ludzi pełnych”. W tej perspektywie na pytanie czym dla twórcy i popularyzatora jest teatr, Camis by powiedział: miejscem, gdzie twórca teatru powinien się zaprzyjaźnić z widownią. Tak czy inaczej celem rozwoju kultury jest człowiek świecki, kreatywny, prospołeczny.

Obserwuję popularyzację i twórczość na „średnim poziomie” samorządów: domów kultury, klubów, bibliotek /choć te zmiata zmierzch kultury papierowej/, niektórych stowarzyszeń. Tam tworzą się kulturalne regiony kraju i regiony Europy, które maja swoje instytucje i ciała społeczne. Przy czym przestrzeń kulturalna jest coraz szczelniej nieoficjalnie wypełniana popkulturą młodzieżową, czasem zwaną kulturą gniewu lub gdzie indziej podkulturą dewocyjną, zwaną też ruchem odrzuconych. Kultura świecka, racjonalna, powielająca pozytywne wzorce posiada słabe fundamenty instytucjonalne. Do tradycji przeszły międzywojenne ogniska takiej kultury: uniwersytety ludowe, ruch teatrów ludowych i robotniczych, chórów, młodzieżowych kół wiciowych. Dziś świecka kultura została przetrzebiona. Zmieniło się też myślenie w tej materii.

Zainteresowała mnie książka Richarda Rothyego „Filozofia jako polityka kulturalna” /Czyt. 2009/. Ten nieżyjący już amerykański filozof społeczny odmiennie patrzy na kulturę. Jej horyzonty zakreśla pytanie: co dzieje się wewnątrz umysłu ludzkiego? Jak negocjuje się prawdę i dostęp do prawdy?  Jak układamy sobie opowieść o przyszłości? Jak układają  nam się tematy do rozmów, a więc możliwość porozumienia? A oto konkluzja. „Polityka kulturalna jest najmniej unormowaną ludzką aktywnością. Jest miejscem buntu pokoleniowego, a tym samym coraz ważniejszym punktem kultury, miejscem, w którym dostępne są wszystkie tradycje i normy naraz”. I to jest wielkie pole potencjalnego oddziaływania treści kultury świeckiej, demokratycznej, lewicowej, tolerancyjnej. Choć niewiele ten odłam światopoglądu posiada dźwigni w postaci czasopism, klubów, stowarzyszeń, teatrów i audycji w telewizji, w radio, zespołów, filmów, artystów, którzy mogliby przeżyć, że tak powiem, z pracy rąk! Była znakomita grupa pisarzy pochodzenia wiejskiego z ideą otwarcia na etos wiejski. Nie przeżyła. Ogromna jak morze i wszechstronna kultura studencka jest tylko wspomnieniem. Organizacje młodzieżowe posiadają śladowe inicjatywy. Powstał w to miejsce ruch internetowy, samokształceniowy jak w wypadku uniwersytetów trzeciego wieku i uniwersytetów uczniowskich. Obserwowałem kiedyś jak francuska Kultura wrażliwa społecznie wychodzi na ulice. Może i u nas przyszedł na to czas.

Gdzie jest granica ustępstw kultury demokratycznej i granica kompromisu z rynkiem, kapitałem, uzurpatorami tak zwanej wspólnoty narodowej? Gdy zastraszeni są artyści, cenzurowane sądownie dzieła / o czym pisał „Tygodnik Powszechny”/, w sposób drastyczny ściga się za przełamanie tzw. tabu religijnego. Jeśli dobrze rozumiem Leszka Kołakowskiego to granicą jest też tolerancja dla mniejszości i obrona republikanizmu. Kisiel by dodał: ograniczanie swobody przekonań i pluralizmu ideowego. I pusta kieszeń.

 

Zapraszamy do komentowania artykułu

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko