Adam Ochwanowski - Wiersze
{jcomments off}
Donos wigilijny
Gdzie furman, co za uzdę konie krótko trzyma
Milczą dzwonki przy saniach, nie klei się jazda
Spóźnia się na wieczerzę Betlejemska Gwiazda
Miast świątecznej zamieci - uliczna zadyma
Pasterze - na urlopie. Rozpierzchły się owce
A po pustych ulicach bez celu się szwęda
Wypędzona przez Boga i ludzi kolęda
Na świata antypody i życia manowce
Na stole - pusty talerz i opłatek chciwy
Krwawi - zraniony czasem - Chrystus Frasobliwy
Donos noworoczny
Donoszę, że Rok Stary nie oddał buławy
A Rok Nowy nie dotarł do naszych przeznaczeń
I cóż, że w zimnym żłobie mały Jezus płacze
Kiedy zamiast jutrzenki wstaje świt kaprawy
Trzej Królowie nie dotrą, ograbieni z darów
Za późno na ucieczkę do egipskiej ziemi
Trudno znaleźć kryjówkę pomiędzy swojemi
Co przywykli do zdrady i codziennych swarów
Kiedy w baranią skórę przebiera się owca
Gaśnie lampa, co miała prowadzić wędrowca
Donos senny
Śniła mi się pamięci rozszarpana blizna
Matka, w czerni, na ganku i powstańcze zwiady
Długie, nocne, Polaków w Paryżu narady
I na wysokich stołkach pijana Ojczyzna
Śnił mi się Pan Bóg, który wolność zwrócić raczył
Pieśń skuta kajdanami, która uszła cało
Jankielowe podszepty, kiedy echo grało
Trzy słowa na sztandarach i wróg co przebaczył
Lecz zanim sen się zbliżył do milczącej jawy
Obudziły się z krzykiem nasze dzienne sprawy
Donos na samego siebie
Z jednej strony kruk kracze, z drugiej wróbel kwili
W chatce na kurzej stopce dawno nikt nie mieszka
Dziewczynka z zapałkami i królewna Śnieżka
W dolinie szczytów szuka, a w górach - doliny
W worku świątecznych życzeń - zwierciadło pęknięte
Modlitwa słowa szuka a słowo - modlitwy
W mojej wewnętrznej wojnie, gdzie przegrane bitwy
Mieszają się: historia i bajki zziębnięte
Zamiast mościć posłanie w moim ciasnym niebie
Donoszę sam na siebie. Do samego siebie
Donos imieninowy
Czy pod szczęśliwą gwiazdą jestem urodzony ?
Bardziej niebo, czy ziemia rodzona, mi sprzyja ?
Czy czerń mnie oswobadza a jasność zabija
Gdy gubią się adresy z tytułowej strony ?
W wywyższenie ostatnich i słabych nie wierzę
Dopóki spłacam szczęście w procentowych ratach
Póki uczeni w Piśmie karleją na czatach
A słów prostych brakuje na nowe pacierze
Siedzę wpatrzony w lustro i życzenia składam
I uśmiecha się drwiąco Ochwanowski Adam
Donos wstydliwy
Wstydzę się za modlitwy składane pośpiesznie
Za źdźbło w oku, co nie chce przyznać się do belki
Za świętych obcowanie - na wypadek wszelki
Za jawę, co zgubiła azymuty we śnie
Wstydzę się za pijane okruchy sumienia
Za marzeń dumne hordy, rozpalone głowy
Gubiące drogę - wątki, bezduszne rozmowy
Błędne win rachowanie i brak przebaczenia
Tylko łza zabłąkana, co się w oku wierci
Nie wstydzi się człowieka, świata ani śmierci
Donos do Pana Boga
Donoszę ci, że szatan nosi boskie szaty
Przed ołtarzami klęka, krew serdeczną pije
Co zdradą zapachniało - wiara nie zabije
Zaplątana w modlitwy fałszowane znaki
Donoszę, że sumienie jest workiem do bicia
Sokrates do Temidy odnosi się z żalem
Skazany na włóczęgę i śmieszne detale
Boi się pięcioksiągu - podwójnego życia
A wszystkie twoje dzieci i bezradni święci
Toną w nurtach Jordanu niewdzięcznej pamięci
Donos symfoniczny
Donoszę wam, że konie nie mają obroku
Furman sprzedał furmankę i nie będzie jazdy
Na zachmurzonym niebie krwawo świecą gwiazdy
A jasność utonęła w pustych ramion mroku
Klucz wiolinowy zasnął, rozłażą się nuty
Dyrygent frak zastawił w cugu nałogowym
Uwertury i hymny psują się od głowy
A pięciolinia łaknie dotyku batuty
A my patrzeć na siebie nie mamy odwagi
Choć prawda jest ubrana i król nie jest nagi
Donos radosny
Donoszę wam, że radość, która szuka gniazda
Choć czasami, po trzykroć, zapiera się siebie
Ma swoje stałe miejsce na ziemi i w niebie
A drogę jej toruje Betlejemska Gwiazda
Kiedy szuka spełnienia w kruchości opłatka
Raniona często słowem i gestem prostaczym
Potrafi nienawiści konia okulbaczyć
Jak zorana boleścią, opuszczona matka
Ubrana w ludzkie szaty, ponad miarę wszelką
Jest sercem widnokręgu i deszczu kropelką
Donos kolędowy
Wędrujemy przed siebie z kolędą przewlekłą
Śmierć pod rękę z Herodem a Diabeł z Aniołem
Na stole pachnie siano, a słoma - pod stołem
Piekło w niebo się zmienia, a niebiosa w piekło
Żyd o próg się potyka przestrzeni tułaczej
Turek zbrojny przed nosem szabelką wywija
Czuwają, przy Jezusie, Józef i Maryja
A on chłostany zimnem w naszej stajni płacze
Przemijają kolejne nadzieje i święta
Ze wstydliwym pytaniem: Kto o nas pamięta...?