Andrzej Mularczyk - Wiersze
Garb
Nie pisać i to bywa poezją
Wstawać rano biec do piekarni
Kroić rzodkiewki obierać rabarbar
Skarcić psa że za dużo szczeka
Potem przytulić
żeby czuł się potrzebny
Nie pisać chociaż
pod poduszką śpią
Augustyn Platon Sokrates
Marek Aureliusz i inni świeci i ci
co obok nas żyją i wydają się być
niezbędni żeby utrzymać
kierunek i pion
Nie pisać chociaż tematów
nie brakuje
przecież kocha się na zawsze
I nie od razu można zasnąć
chociaż zmęczenie wielkie
a głowa ciężka
Czuć się lżejszym
że tyle spraw udało się zataić
a świat nie będzie musiał dźwigać
i tak za dużego garbu
Godło - pokrzywa
Klimat Polska
Wiosna rzadko tutaj zagląda
Częściej jest lato albo zima
Posłuszne zwierzęta przyzwyczajają się
do chłodu lub upału
Czuję się przeniesiony na następną stronę
Zacznę poprawiać ostatni wiersz
Dopiero za miesiąc Niech się ułoży
Dopasuje do świata Wyśpi i oswoi z klimatem
targowisko
Pisać czy nie pisać
Ale na tym targowisku jak nie
walczyć
Nie głosić Boga
Nie dopominać się rozgrzeszania
za grzech popełnione
i te o których wiadomo
że zostaną
Czas nie jest próżnią
Wszystko co nie powinno
stać się
jednak się wydarza
Mogę opisać
co jest w środku nawiasu
od czasu narodzi do śmierci
Ale nic więcej
żadnej intuicji kosmosu
i grzechów wybaczenie
Nie wiem jaki jest Bóg
Dlatego jest
i nie powinienem się z nim targować
rozmyślanie nad pustą szachownicą
Z kim gram kiedy wiatr hula po szachownicy
i dawno wysłał wszystkich z królewskiego dworu
na wygnanie
mógłbym zacząć od nowa Poukładać zwierzęta
ale nie biję braci mniejszych
może szlachetne kamienie tylko po co wzbudzać
niepotrzebne emocje Kusić
Zbierać to co spadnie
Nie wypada również grać emocjami
Taką miłością albo patriotyzmem
Czy dorównywać Bogu stawiając go wszystkim
za przykład
Może nie grać Poszukać ogrodu
gdzie na jednej łące zmieszczą się
ci ubrani na biało i w czerń i tak sobie
siedzą piją piwo śpiewają patriotyczne pieśni
a jest tak jakby nikt tej wojny
o którą dopinają się politycy
nie traktował poważnie
podział
Nie jestem twoim przeciwnikiem
Jestem bratem z tej samej krwi śliny i ziemi
Z tego samego drzewa stołu i krzeseł
z jeleniem na rykowisku
Tak jak i ty ja siedziałem pod stołem
kiedy dorośli rozmawiali o ojczyźnie
dlatego nie mogę sobie jej wyobrazić
inaczej
A ból we mnie nie jest przez to mniejszy
Nie chcę żadnej tabletki Niech boli
Co byłby ze mnie za patriota
gdybym ot tak pstryknięciem palców
odrzucił od siebie to wszystko co dzieli
mrok
W środku nocy kilku motocyklistów
spuszczonych ze smyczy próbuje
atramentem spalin opisać swój bunt
Uciekają w noc nie wiedząc
że w ciemnościach zacierają się różnice
I ci co powinni nie będą czytać ich wierszy
Raczej wejdą w podziemia swoich lęków
I spłodzą kolejną wersję frustrata
Młodzi policjanci nie chcą być bezimienni
Niebieskie koguty rozświetlają mrok
Krzycząc na cały głos wypisujemy mandaty
za niezapięte pasy bezpieczeństwa
Tylko nieliczni wylecą przez rozbitą szybę
Reszta cierpieć będzie w środku
Pijani młodzieńcy z ich wesołymi koleżankami
obracają znaki drogowe
Nie podoba się im trasa oficjalnych pielgrzymek
Ale bóg nie wychodzi na spotkanie
Zamknięty na kłódkę
Proboszcz trzyma klucze i otwiera
tylko w godzinach oficjalnych audiencji
na które zapraszani bywają ministranci miasta
Każdy z nich dostaje nożyczki
żeby otworzyć bramę przez nowo wybudowaną
ścieżkę rowerową na wschód słońca
Wersją z morzem i górami na makatce
Ze śpiewającym pieśni jeleniem
Obiecanych krain szczęśliwych
na krótki czas wakacji pod gruszą
dyskusja internetowa o poezji z polityką w tle
pewien krytyk literacki podpowiada
jakie powinienem wybrać lektury
i za co będzie cenił moje wybory
co będzie odwagą a co tchórzostwem
nie jestem tchórzem
chociaż nie myślę że gdybym tak jak on to sobie wyobraża
to będę dobrym poetą
nie chcę być dobrym poetą
chcę być uczciwym
patrzeć na tych co lewą ręką koszą trawę
i tym co prawą zamiatają ulice
uczciwym dla tych co wierzą w smoka wawelskiego
tak samo jak dla tych co wierzą w Jezusa Chrystusa
przecież wiara jest wyborem
nie prawdą prawda nie ma adresu zameldowania
prokuratorzy w nią wierzą
ale kto wierzy prokuratorom
co to za sztuka znajdować winnych
sztuką jest wybaczać
furmanka
Nie czuję w sobie ptaka
Kamień rośnie w moich nerkach
w wątrobie i pod paznokciami
Z każdym dniem staję się cięższy
i coraz trudniej jest oderwać się od ziemi
Kiedyś nadejdzie kres
i będę mógł unieść się w powietrze
chciałbym żeby przyjechano po mnie
tą samą furmanka co po ojca
Ze skrzydłami zamiast kół
a konie były te same co rano
pługiem rozmawiały z ziemią
tunel
w moim miasteczku
nad przejściem podziemnym
namalowano na murze
głowy zakute w zbroje
symbole dawnego zwycięstwa
bo tutaj pamiętamy i kochamy historię
klękamy przed nią kilka raz w roku
pozostawiając wiązanki kwiatów
ale są i anonimowi buntownicy
którzy pod osłoną nocy
pozostawiają tajemnicze napisy
może to tylko nieopierzeni młokosy
którzy nie rozumieją swojego czynu
ale przecież stawiają litery
jakby chcieli powiedzieć
wszystkim tym którzy
chcieliby ułożyć świat
wedle prostego schematu
jesteśmy
jeszcze nie wiemy
dlaczego burzymy wasz spokój
ale przecież nie wszystko
co jest i wydaje się być
takie rzeczywiste
takie jest